SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ






BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA
KWIECIEŃ 2018

30.04.2018 Przed spotkaniem Buhari-Trump

Wielu zastanawia się nad tym, jaki przebieg będzie miało spotkanie prezydenta Nigerii Muhammadu Buhari, ze swym amerykańskim odpowiednikiem Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Ma to niewątpliwie związek z dość kontrowersyjnym określeniem jaki rzekomo miał użyć amerykański przywódca na określenie afrykańskich państw.

Anglojęzyczne słówko "shithole", o które cały skandal się opiera, niewątpliwie nie przysłuży się amerykańskiej dyplomacji. Co ważne, w walce o uwagę afrykańskich stolic, i w wyścigu o surowce Afryki, USA niewątpliwie przegrywają z prężnie rozwijającymi się gospodarkami Chińskiej Republiki Ludowej czy Indii. Bez względu na to, czy Donald Trump użył wspomnianego mało eleganckiego sformułowania, czy też nie, zapewne obaj prezydenci będą udawali, że nic się nie stało i przejdą do ważniejszych dla obu państw kwestii.

Oficjalnie prezydent D. Trump zaprzeczył oskarżeniom, że jest rasistą, lecz odmówił jakichkolwiek komentarzy odnośnie okoliczności użycia tego słowa.

Wizyta nigeryjskiego prezydenta Muhammadu Buhari'ego będzie pierwszym spotkaniem w Waszyngtonie na tak wysokim szczeblu, między Donaldem Trumpem, a głową państwa z regionu Afryki Subsaharyjskiej. Komentatorzy podkreślają, że do najważniejszych tematów, które będą poruszane w rozmowie, zapewne należy zaliczyć bezpieczeństwo (Nigeria zmaga się z islamskim fundamentalizmem, którego symbolem w tym kraju stała się organizacja Boko Haram) oraz kontakty na polu gospodarczym.

Od wielu lat nigeryjskie władze zmagają się z terrorystyczną i partyzancką taktyką Boko Haram. Niestabilnością zagrożony jest obecnie nie tylko północny przygraniczny obszar, lecz coraz częściej słychać o problemach w środkowej części kraju. Ponieważ dla administracji prezydentów D. Trumpa i M. Buhari'ego, walka z międzynarodowym terroryzmem należy do priorytetów, ten element może oba kraje zbliżyć.

Dziennikarze podkreślają, że o bliskich relacjach obu państw świadczy niedawna sprzedaż 12 samolotów bliskiego wsparcia powietrznego (przeciwpartyzanckich) o wartości 496 milionów dolarów amerykańskich.

Dla M. Buhari'ego ta wizyta też jest bardzo ważna. W 2019 r. odbędą w Nigerii wybory prezydenckie i jest wielce prawdopodobne, że obecna głowa państwa powalczy o reelekcje. W kraju targanym wewnętrznym konfliktem religijnym, kryzysem gospodarczym, problemami z korupcją i demokracją, obecny przywódca może szukać wsparcia, które zagwarantuje potrzebny mu sukces tak militarno-gospodarczy, jak i polityczny.

30.04.2018 Kolejne ofiary śmiertelne syryjskiej wojny domowej

Syryjska wojna domowa zbiera kolejne krwawe żniwo. Tym razem po stronie sił wiernych reżimowi Bashara al-Assada. Jak podaje BBC, w dniu wczorajszym pociski miały trafić w szereg obiektów wojskowych. Liczba ofiar ma być dość znaczna. Piszę się, o co najmniej kilkudziesięciu ofiarach.

Siły zbrojne rządu centralnego potwierdziły, że na celowniku znalazły się instalacje wojskowe w Aleppo i Hamie. Nie ma jednak ze strony Damaszku potwierdzeń o ofiarach. Jednak zdaniem brytyjskiej grupy badającej sytuację w syryjskim państwie, zginąć miało około 26 bojowników, w większości to bojowników szkoleni bądź pochodzący z Iranu.

Co ciekawe, nie do końca wiadomym było, kto za samymi atakami stał. Początkowo podejrzenia padły na Stany Zjednoczone, bądź Izrael. Wcześniej, na początku kwietnia 2018 r., trzy państwa (USA, Francja, Wielka Brytania) wspólnie dokonały ataku lotniczego na trzy obiekty rzekomo pełniących rolę wytwórni oraz magazynów związanych z rządowym programem broni chemicznej. Syryjski reżim oskarżany jest o używanie gazowych środków bojowych tak przeciwko rebeliantom, jak i niewinnym cywilom.

Krótko później padły oskarżenia, że Izrael dokonał lotniczego ataku na bazę położoną w prowincji Homs. Zdaniem Tel Awiwu właśnie to miejsce służyło Irańczykom jako centrum dowodzenia samolotów bezzałogowych, jak i tam miano rozlokować bardzo nowoczesny system obrony przeciwlotniczej. Zginąć miało 14 osób, w tym 7 irańskich żołnierzy. Jak dodaje BBC, nie od dziś wiadomo, że Izrael czyni starania, by zatrzymać Iran przed wzmocnieniem swojej obecności w Syrii.

Zdaniem reżimu syryjskiego, te nowe ataki nasilają się po tym, jak "terroryści" stracili kolejny obszar będący pod ich kontrolą. Mianem terrorystów określa się oczywiście rebeliantów, którzy od 2011 r. walczą z reżimem w Damaszku. Natomiast za sukces militarny uznaje się niewątpliwie odzyskanie kontroli na Wschodnią Ghouta.

Według wielu komentatorów, jest wielce prawdopodobne, że to właśnie Izrael stoi za nowymi powietrznymi atakami w Syrii. Ma za tym przemawiać charakter ataku oraz fakt, że w wielu celach przebywali Irańczycy. Formalnie, minister wywiadu Izraela, Yisrael Katz zaprzeczył tym doniesieniom dodając, że jego państwo nie dopuści do wzmocnienia obecności Iranu w regionie. Coraz więcej komentarzy wskazuje jednak na Izrael.

20.04.2018 Suazi zmienia nazwę

Królestwo Suazi to niewielkie państwo na południu kontynentu afrykańskiego, którego monarchą absolutnym jest od 1986 r., Mswati III. Władca ten ma niegraniczoną władzę i w dniu wczorajszym, na stadionie podczas obchodów 50 rocznicy powstania niepodległego państwa dokonał formalnej zmiany nazwy państwa. Obecnie brzmi ona: Królestwo eSwatini.

Co ciekawe, w bieżącym roku obchody 50 rocznicy państwa obchodzone są włącznie z uroczystościami 50 urodzin króla – władca ma obecnie 15 żon, zaś jego ojciec mógł pochwalić się aż 125. Nowa nazwa eSwatini oznacz: kraj ludu Suazi. Grupa etniczna Suazi należy do grupy ludów Bantu i stanowi najliczniejszą wspólnotę zamieszkującą Królestwo – około 85% wszystkich mieszkańców.

Już wcześniej Mswati III sugerował ewentualną zmianę nazwy państwa. W 2014 r. podczas otwarcia parlamentu oraz w 2017 r. podczas przemówienia przed Zgromadzeniem Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych, właśnie przez pryzmat eSwatini mówił o własnym państwie. Co interesujące, sam władca później śmiał się, że nowa nazwa wzbudzała pewne nieporozumienia, gdyż była mylona ze Szwajcarią (Swiss/Switzerland). Nie do końca jest jasne, czy społeczność międzynarodowa zaakceptuje taką zmianę.

20.04.2018 Wyrok dla liberyjskiego watażki

Jak donosi BBC, przed amerykańskim sądem stanął liberyjski watażka znany jako "Jungle Jabbah". Usłyszał on dziś wyrok 30 lat pozbawienia wolności. Kara została orzeczona w związku kłamstwem dotyczącym jego udziału w wojnie domowej w Liberii, która pochłonęła dużą liczbę ofiar.

Formalnie Mohammed Jabbateh nie usłyszał wyroku w związku ze zbrodniami, które kosztowały życie ponad 250 tysięcy osób w całej wojnie, lecz z powodu kłamstwa jakoby nigdy nie należał do żadnej grupy zbrojnej. Nieprawdę skazany miał powiedzieć w związku z procedurą migracyjną prowadzoną przez władze Stanów Zjednoczonych. Tak zwane oszustwo imigracyjne miało miejsce w latach dziewięćdziesiątych XX w.

Brutalna wojna domowa w Liberii trwała ponad 14 lat. W tym czasie dokonywane były straszne rzeczy. Jeden ze świadków powiedział, że osobiście słyszał jak Mohammed Jabbateh miał nakazać ugotowanie serca jednego z pojmanych.

Organizacja broniąca prawa człowieka: Amnesty International AI zaznaczyła, że dobrze się stało. Pomimo faktu, że oskarżony nie usłyszał wyroku za zbrodnie to fakt, że został pozbawiony wolności jest symbolem kary za popełnione przestępstwo. Innym jednak problemem jest to, że niewielu zbrodniarzy usłyszało wyroki w samej Liberii. Same władze mają niewiele czynić według AI, aby winni zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

Dziś skazany Mohammed Jabbateh pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. przeniósł się z Liberii do Stanów Zjednoczonych. Został aresztowany dopiero w 2016 r. W trakcie procesu oskarżonemu udowodniono, że podczas pierwszej wojny domowej w Liberii w latach 1989-1996 był jednym z dowódców dwóch zbrojnych ugrupowań: United Liberation Movement of Liberia for Democracy ULIMO oraz rozłamową frakcję ULIMO-K reprezentującą interesy grupy etnicznej Mandingo. Świadkowie zaświadczali o takich przestępstwach jak gwałty, morderstwa, okaleczanie oraz kanibalizm.

19.04.2018 Amerykanie zamierzają dalej naciskać na Koreę Północną

Jak podaje agencja Reutera, prezydent Republiki Korei, zwanej Koreą Południową, Moon Jae-in stwierdził dziś, że komunistyczny reżim Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej KRLD (Korea Północna), już dawno zobowiązał się do "denuklearyzacji" całego Półwyspu Koreańskiego, lecz w żadnym stopniu nie poczyniono starań, by zobowiązanie wypełnić. To miało wpływ na międzynarodowy niepokój.

Słowa powyższe padły po tym, jak Stany Zjednoczone obiecały utrzymać dużą presję na reżim w Pjongjangu. Społeczność międzynarodowa zaniepokojona jest kolejnymi testami broni masowego rażenia w postaci broni jądrowej, oraz wystrzeliwaniem coraz to nowszych i skuteczniejszych rakiet średniego i dalekiego zasięgu, mogącymi osiągnąć nawet terytorium amerykańskiego – Hawaje i Alaska.

Jednakże, południowokoreański prezydent wyraził nadzieję, że planowane szczyty między oboma sąsiadującymi państwami oraz między Pjongjangiem a Waszyngtonem, mogą doprowadzić do odwilży i uspokojenia w relacjach międzynarodowych. Zwrócił też uwagę, że północnokoreański reżim ma teraz niepowtarzalną okazję, by pokazać światu swoje bardziej pokojowe oblicze.

Sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest trudna od zakończenia wojny z lat 1950-53. Od tego czasu Stanu Zjednoczone utrzymują stały kontyngent wojskowy na terytorium Korei Południowej. Obecnie jest tam 28,5 tysiąca żołnierzy. Zdaniem Pjongjangu, amerykańska obecność na Półwyspie stanowi realne zagrożenie, na które należy odpowiedzieć odpowiednimi krokami. Stąd coraz to nowe testy broni atomowej oraz rakiet mogących ją przenosić na duże odległości. Komunistyczny reżim niejednokrotnie sugerował – nie do końca wiadomo, czy te zapewnienia były szczere – że mógłby zrezygnować z chęci posiadania broni masowego rażenia, w zamian za wycofanie amerykańskich wojsk z półwyspu oraz zdjęcie tzw.: "nuklearnego parasola" z Korei Południowej i Japonii.

Prezydent Korei Południowej Moon Jae-in nie wykluczył, że dla dobra obu państw mógłby zgodzić się na rozpoczęcie rozmów pokojowych (formalnie oba kraje są w stanie wojny) i udzielenie pomocy dla będącej w kryzysie gospodarki Korei Północnej. Ruch jednak ma obecnie należeć do Pjongjangu.

18.04.2018 Strajk pielęgniarek w Zimbabwe

Od pewnego czasu trwają niepokoje społeczne w Republice Zimbabwe. W poniedziałek 16 kwietnia 2018 r. – dwa dni temu – pielęgniarki w tym afrykańskim państwie podjęły decyzję o rozpoczęciu strajku. Dziś władze uznały, że jest tylko jeden sposób na rozwiązanie kryzysowej sytuacji: zwolniły 10 tysięcy przedstawicielek tego zawodu.

Wiceprezydent Zimbabwe, Constantino Chiwenga w jednym z wywiadów stwierdził, że decyzja była związana z faktem, że żądania płacowe zostały spełnione. Rząd wygenerował aż 17 milionów dolarów amerykańskich na ten cel. Skrytykował pielęgniarki, że te wolały protestować, zamiast ratować życie osobom potrzebującym tego. Przyjmuje się, że decyzja o masowych zwolnieniach może być elementem taktyki wymuszenia uległości.

Od czasu objęcia urzędu głowy państwa przez Emmersona Mnangagwę, musi się on borykać z różnymi problemami społecznymi. Niedawno o podwyżki walczyli lekarze. Władze przyznały im odpowiednio wyższe uposażenia. Zimbabwe to jedno z najbiedniejszych państw świata.

Jak podaje BBC, z odpowiednim przesłaniem wystąpił gen. Chiwenga, były szef armii, który w listopadzie 2017 r. doprowadził do usunięcia ze stanowiska głowy państwa, wieloletniego przywódcę Zimbabwe, Roberta Gabriela Mugabe. Generał stwierdził, że rząd w interesie pacjentów zdecydował się zwolnić wszystkie pielęgniarki w trybie natychmiastowym. Dodał, że na miejsce zwolnionych przyjęci zostaną bezrobotni oraz emerytowani przedstawiciele tego szlachetnego i ważnego zawodu.

18.04.2018 Zmiany na Kubie

Jak donosi BBC, poważne zmiany mają miejsce w komunistycznym Kubie. Parlament tegoż kraju podjął właśnie historyczną decyzję. Rządy Raúla Castro kończą się, a na jego miejsce wkroczy nowa postać, co ważne spoza rodziny Castro: Miguel Díaz-Canel.

Dotychczasowy przywódca państwa, Raúl Castro objął ster rządów od swego brata, Fidela Castro w 2006 r., który zmarł dziesięć lat później. W tym czasie nastąpiła poprawa relacji Kuby z jej największym i najpotężniejszym sąsiadem, Stanami Zjednoczonymi. Było to najbardziej widoczne za prezydentury Baracka Obamy. Jednak odkąd gospodarzem Białego Domu został Donald Trump, bilateralne relacje uległy ochłodzeniu. Zapewne zadaniem nowego lidera będzie odwrócenie tej negatywnej tendencji.

Jednak większość komentatorów zauważa, że prawdopodobnie pozycja Raúla Castro pozostanie bardzo duża w państwie, nawet po jego ustąpieniu. Nowy nominat, Miguel Díaz-Canel był do tej pory prawą ręką dotychczasowego przywódcy. Formalnie Raúl Castro pozostanie na czele partii komunistycznej, co najmniej do 2021 r. Natomiast funkcję prezydenta Miguel Díaz-Canel może objąć nawet jutro.

Początki poważnej politycznej kariery wiążą się z rokiem 2013, kiedy to Miguel Díaz-Canel został wiceprzewodniczącym Rady Państwa Kuby – wcześniej przez wiele lat był aktywnym działaczem partii komunistycznej. Krótko później został najwierniejszym współpracownikiem Raúla Castro.

09.04.2018 Niemcy zmieniają ton po kolejnym zwycięstwie Viktora Orbana na Węgrzech

Jeden z kluczowych członków niemieckiego gabinetu koalicyjnego ostrzegł właśnie Unię Europejską, by ta porzuciła dotychczasową taktykę "arogancji i protekcjonalności" wobec Węgier i od lat kierującego rządem w tym państwie, Viktora Orbana. Kolejny wyborczy sukces partii Fidesz jest pewny.

Słowa nawołujące do zmiany postawy względem Węgier wypowiedział minister spraw wewnętrznych Republiki Federalnej Niemiec, Horst Seehofer. Znany jest on z tego, że prezentuje poglądy zbliżone do V. Orbana. Niemiecki minister chce m.in. ograniczenia w przemieszczeniu się muzułman, którzy przybywają do Europy w poszukiwaniu lepszego życia – uciekając przed wojną lub z przyczyn czysto ekonomicznych. Natomiast węgierski lider już od dłuższego czasu prezentuje się jako "obrońca chrześcijańskiej Europy".

Dla H. Seehofera w Europie nie ma miejsca dla wyznawców islamu, czym bardzo zbliżył się w poglądach i języku do Alternatywy dla Niemiec AfD. Poglądy ministra nie są jednak odosobnione w formacji CDU/CSU kierowanej przez obecną kanclerz, Angelę Merkel. Coraz więcej polityków chadeckich krytycznie odnosi się do polityki "otwartych drzwi", która w ostatnich latach doprowadziła do przybycia na terytorium RFN około miliona uchodźców, głownie z Syrii i Iraku.


Źródło: Viktor Orban,
http://news.sgi-network .org/ news/ details/ 2018/ 03042018/ hungary -before- its- parliamentary -elections/, [dostęp dn. 09.04.2018]; Viktor Orbán in Brussels, 2016. Photo by European People's Party via flickr.com, CC BY 2.0. xx

Główny spór między Brukselą a Węgrami dotyczy dwóch kwestii: unijnej polityki migracyjnej, w tym przymusowej relokacji uchodźców, oraz sprawom praworządności (co też jest powodem sporu na linii UE-Polska). Nie może więc dziwić, że premier V. Orban kampanię wyborczą oparł na hasłach antyimigranckich i antyunijnych, i po raz trzeci zwyciężył. Prawdopodobnie jego partia uzyska większość 2/3 w parlamencie.

Prounijni komentatorzy w Europie już zastanawiają się jaki będzie to miało wpływ na kondycję UE. Podkreślają, że Węgry obok Polski, Czech i Słowacji sprzeciwiają się przymusowej relokacji uchodźców w ramach przyjętego systemu kwotowego, co miało odciążyć przeludnione obozy we Włoszech i Grecji. Chodzić ma głównie o uchodźców z Erytrei i Syrii. Tym samym zagrażać to może spójności Unii Europejskiej i doprowadzić do "UE dwóch prędkości", o czym już wspomina m. in. francuski prezydent.

Słowa gratulacji już padły z ust polskiego premiera, Mateusza Morawieckiego. Również Europejska Partia Ludowa EPP, frakcja w Parlamencie Europejskim, do której przynależy Fidesz, wystosowała gratulacje.

Natomiast Guy Verhofstadt, lider Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy nie omieszkał wyrazić krytykę względem EPP za to, że ta zalegitymizowała tym ruchem "nikczemną kampanię" V. Orbana oraz jego działania na rzecz zniszczenia rządów prawa na Węgrzech oraz chęć zainstalowania w tym państwie systemu autorytarnego. Co do transparentności procesu wyborczego na Węgrzech nikt wątpliwości nie ma.

08.04.2018 Nowy prezydent Sierra Leone

Przeliczono już wszystkie głosy, które padły podczas drugiej tury wyborów prezydenckich w Sierra Leone. Z nieznaczną przewagą zwyciężył kandydat opozycji, lecz przedstawiciel partii rządzącej już podkreślił liczne nieprawidłowości i zapowiedział odwołanie się do sądu.

Pierwsza tura wyborów miała miejsce 7 marca 2018 r. Wykazała ona, że w wyścigu o najważniejszy urząd w państwie liczy się tylko dwóch kandydatów: Samura Kamara z rządzącego lewicowego Kongresu Ogólnoludowego (42,7% ważnie oddanych głosów) oraz Julius Maada Bio z Ludowej Partii Sierra Leone (43,3%). Dnia 31 marca 2018 r. odbyła się druga tura, którą wygrał Julius Maada Bio (51,8%), przed Samura Kamarą (48,2%). Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów 5 kwietnia 2018 r., w hotelu odbyła się ceremonia zaprzysiężenia nowego prezydenta państwa.

Dopiero co zaprzysiężony nowy prezydent, nie jest nową twarzą w polityce Sierra Leone. Ten polityk i były żołnierz w 1992 r. poparł wojskowy zamach stanu, a cztery lata później doprowadził do kolejnego puczu, który jedną juntę zastąpił kolejną. Przez nieco ponad dwa miesiące 1996 r. pełnił obowiązki Przewodniczącego Tymczasowej Narodowej Rady Rządzącej, co odpowiadało stanowisku szefa państwa, zaś S. Kamara był wtedy ministrem finansów. Faktem jest, że doprowadził w tym czasie do demokratycznych wyborów, a nowo wybranej głowie państwa przekazał wszystkie uprawnienia. Przez następnych kilka lat przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie pobierał nauki. Do kraju wrócił w 2002 r., a dziesięć lat później bezskutecznie ubiegał się o prezydencki fotel. Przegrał wtedy z Ernestem Bai Koromą, który pełnił formalnie urząd do 5 kwietnia 2018 r. Dla jednych Julius Maada Bio to "ojciec demokracji", a dla innych dyktator, który chętnie korzystał z nielegalnej zasady odpowiedzialności zbiorowej, czym łamała prawa człowieka w Sierra Leone.

Zgodnie z konstytucją Sierra Leone, zaprzysiężenie nowej głowy państwa musi nastąpić w tym samym dniu, co oficjalne ogłoszenie rozstrzygającej tury prezydenckich wyborów. Nowy prezydent już po złożeniu przysięgi w telewizyjnym wystąpieniu powiedział, że "To jest początek nowej ery", i "Członkowie tego wielkiego narodu zagłosowali, aby obrać nowy kierunek". Natomiast S. Kamara stwierdził, że podważa wyniki wyborów i zamierza je zaskarżyć, jednocześnie zwolenników prosi o zachowanie spokoju.

07.04.2018 Sukces Afganistanu w walce z Państwem Islamskim

Jak podaje agencja Reutera, spory sukces osiągnęły siły zbrojne Afganistanu w walce z fundamentalistami islamskimi. W ataku lotniczym zginął Qari Hekmat, przywódca sił Państwa Islamskiego na afgańskiej ziemi.

Do lotniczego ataku z użyciem bezzałogowego drona doszło w czwartek, dwa dni temu, lecz dopiero teraz pojawiły się potwierdzone doniesienia o sukcesie całe misji. Zginął znany i poszukiwany Qari Hekmat. Rok temu przynależał on do Talibów, lecz porzucił ugrupowanie i przystał do Państwa Islamskiego, czym zwrócił na siebie uwagę, m.in. Stanów Zjednoczonych. Qari Hekmat odpowiadał za utworzenie przyczółków dla ISIS na afgańskiej ziemi. Dowodził organizacją, jak i odpowiadał za wszelkie akty terroru.

Jak poinformował Hanif Rezaee, rzecznik afgańskich sił lotniczych, do ataku z użyciem bezzałogowego drona doszło w dystrykcie Darz Aab, położonym w prowincji Jawzjan znajdującej się na północy Afganistanu. Komentatorzy podkreślają, że jest to kolejny sukces w walce z religijnymi ekstremistami.

W ciągu ostatnich 11 miesięcy to siódmy z kolei zabity wyższy rangą oficer fundamentalistów religijnych. Również Amerykanie uczestniczą w operacjach przeciwko liderom ekstremistów, wraz z Afgańczykami.

Co ciekawe, większość ostatnich ataków terrorystycznych, w tym te najbardziej krwawe w pobliżu meczetów w Heracie i Kabulu, było zorganizowanych przez Państwo Islamskie. Z niesławnym ISIS walczą nie tylko Afgańczycy i wspierający ich państwa Zachód, lecz także sami Talibowie, bojący się utraty wpływów i znaczenia w regionie.

06.04.2018 Była prezydent Korei Południowej skazana

Była głowa państwa Republiki Korei (Koreą Południowa) Park Geun-hye została skazana na 24 lata pozbawienia wolności. Uznano ją za winną nadużycia władzy, korupcji oraz wymuszenia. Ponadto musi zapłacić 12 milionów euro kary.

Od początku Park Geun-hye zaprzeczała zarzutom i bojkotowała pracę sądu. Twierdziła, że sędziowie są uprzedzeni i z tego powodu nie są w stanie wydać rzetelnego wyroku. Dziś też nie pojawiła się na sali sądowej, zaś odczytanie werdyktu sądu było transmitowane na żywo. Już zapowiedziała, że złoży apelację. Sam skandal wstrząsnął Koreą Południową. Wielu obywateli zaczęło krytycznie odnosić się do elit politycznych oraz przedstawicieli świata biznesu.

Pani sędzia, która odczytywała sentencję wyroku podkreśliła, że najważniejszą przesłanką do wydania tak surowej kary był brak skruchy oskarżonej za chaos, który powstał w skutek skandalu. Południowokoreański pałac prezydencki, zwany Błękitnym Domem, wydał oświadczenie, w którym wyrok nazwano "wydarzeniem nękającym serce narodu".

Formalnie Park Geun-hye została uznana za winną 16 z 18 zarzutów, z których większość dotyczyła wymuszenia oraz przekupstwa.


Źródło: Park Geun-hye,
https://www.occrp.org/ en/ daily/ 7709-s outh- korea- prosecution- demands- 30-years -for- ex- president, [dostęp dn. 06.04.2018]; Photo: Korean Culture and Information Service, CC-BY-SA-2.0.

Poza tym, miała być w zmowie ze swoją przyjaciółką Choi Soon-sil, przekazywać jej poufne materiały państwowe, zmuszać firmy do podpisywania lukratywnych umów z przedsiębiorstwami Choi, wymuszać przekazywanie drogich prezentów oraz doprowadzać do sytuacji, gdy wielkie koncerny jak Samsung wpłacały spore datki dla fundacje założone przez przyjaciółkę byłej prezydent. Choi Soon-sil została skazana za korupcję na początku 2018 r. Najbliższe 20 lat spędzi w więzieniu.

Park Geun-hye to pierwsza demokratycznie wybrana prezydent-kobieta w Korei Południowej. W 2017 r. w związku z korupcyjnymi skandalami została złożona z urzędu na skutek procedury impeachmentu, co też było pierwszym takim przypadkiem w tym państwie. Jednak problemy byłych głów południowokoreańskiego państwa to żadna nowość. W marcu 2018 r. Lee Myung-bak, który był prezydentem w latach 2008-2013 usłyszał zarzuty korupcyjne. Chun Doo-hwan, który był prezydentem w latach 1980-1988 również został skazany za nadużycia. Ten sam los spotkał jego następcę w latach 1988-1993, Roh Tae-woo. Natomiast urzędujący w latach 2003-2008, Roh Moo-hyun popełnił samobójstwo w 2009 r., po tym jak rozpoczęto śledztwo w sprawie nieprawidłowości i korupcji.

06.04.2018 Spór o Gibraltar powraca

Jak podkreśla BBC, minister spraw zagranicznych Hiszpanii, Alfonso Dastis powiedział, że ma nadzieję do lata porozumieć się z Wielką Brytanią odnośnie przyszłości Gibraltaru – zamorskim terytorium brytyjskim położonym na półwyspie iberyjskim.

Temat Gibraltaru i jego statusu nie jest nowy. Nie od dziś wiadomo, że Hiszpania rości sobie prawo do tegoż obszaru. Obecnie jednak sytuacja polityczna w Europie spowodowała ponowne otwarcie tego drażliwego tematu. Chodzi oczywiście o negocjacje związane z Brexitem, czyli warunkami współpracy między Londynem a Unią Europejską, po wyjściu Wielkiej Brytanii z unijnych struktur. Drażliwe pozostają kwestie graniczne – najpierw sporo problemów spowodowała kwestia statusu Irlandii Północnej, a teraz Gibraltaru. Według planu negocjacyjnego, umowa między UE a Wielką Brytanią ma być gotowa w październiku, a następnie pozostałe kraje członkowskie miałyby czas na ratyfikację dokumentu.

Według niepotwierdzonych wciąż informacji, już od dłuższego czasu trwają negocjacje, które spowodowałyby odprężenie na linii Madryt-Londyn. Szef hiszpańskiej dyplomacji A. Dastis stwierdził, że obecnie jego kraj nie ma marzeń aby sporny obszar uzyskał jakiś poziom suwerenności. Hiszpanii musi wystarczyć wspólne zarządzanie międzynarodowym lotniskiem oraz większa współpraca przy kontrolowaniu granic czy ściganiu przestępstw podatkowych.

Unia Europejska wyraźnie podała do publicznej wiadomości, że umowa dotycząca Brexitu nie może być podpisana bez bilateralnego układu brytyjsko-hiszpańskiego dotyczącego statusu Gibraltaru. Sam analizowany obszar cieszy się sporą samodzielnością, zaś większa część mieszkańców to Brytyjczycy. Co ważne, Gibraltar położony jest w strategicznie bardzo ważnym miejscu.


Źródło: Granica Gibraltaru z Hiszpanią,
http://blogs. lse. c.uk/ europpblog/ 2013/ 8/13/ spains- partido- popular- government is-reverting- to-francoist -type-over -gibraltar- to-the- detriment-of-all/, [dostęp dn. 06.04.2018]; Lancastrian (CC-BY-SA-3.0).

05.04.2018 Afganistan oskarża Pakistan

Jak podaje agencja Reutera, władze Afganistanu oskarżyły sąsiedni Pakistan o nielegalne ataki lotnicze na swoim terytorium. Skutkiem mają być olbrzymie straty o charakterze finansowym. Pakistańczycy mieli rzekomo zbombardować cele położone w afgańskiej prowincji Kunar.

Już od pewnego czasu narasta napięcie między Afganistanem, a Pakistanem. Co ciekawe, dzisiejsze oskarżenia padają tuż przed zaplanowaną wizytą pakistańskiego premiera Shahida Khaqana Abbasi'ego, który z afgańskim prezydentem Ashrafem Ghanim ma omawiać możliwą współpracę w zakresie zwalczania islamskich fundamentalistów.

Wczoraj afgański minister spraw zagranicznych w specjalnym oświadczeniu poinformował, że pakistańskie samoloty miały zrzucić cztery bomby w dystrykcie Dangam, w prowincji Kunar. Nie ma jednak potwierdzonych informacji odnośnie ofiar, bądź konkretów dotyczących zniszczeń. Padło ostrzeżenie, że w przypadku dalszego łamania międzynarodowych norm, Islamabad może spodziewać się przykrych konsekwencji. Pakistańczycy nie odpowiedzieli na te zarzuty.

Od pewnego czasu oba państwa oskarżają się nawzajem o udzielanie schronienia islamskim fundamentalistów i umożliwianie przeprowadzania ataków terrorystycznych na terytorium sąsiada. Obecnie ma miejsce eskalacja konfliktu i nie wiadomo w jakim kierunku może się to rozwinąć.

05.04.2018 Były prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula da Silva prawdopodobnie trafi do więzienia

Dziś rano czasu miejscowego Sąd Najwyższy w Brazylii odrzucił wniosek byłego prezydenta tegoż państwa o uchylenie aresztowania. Luiz Inacio Lula da Silva został oskarżony za korupcję. Zdaniem komentatorów obecne problemy byłej głowy państwa tylko podzielą politycznie społeczeństwo jeszcze bardziej. Zapewne to koniec zawrotnej kariery byłego prezydenta, który cieszy się olbrzymim zaufaniem.

Jeśli nic się nie zmieni, do więzienia da Silva może trafić nawet w ciągu tygodnia. Nie chodzi o byle jaki wyrok. Za przyjmowanie łapówek były prezydent usłyszał karę 12 lat pozbawienia wolności. Pomimo jednego wyroku skazującego oraz sześciu innych spraw o podobnym ciężarze zarzutów, da Silva pozostaje najpopularniejszym politykiem w Brazylii. Co więcej, według przedwyborczych sondaży, była głowa brazylijskiego państwa miałaby największe szanse na zwycięstwo w październikowym wyścigu wyborczym. Wyrok zapewne uniemożliwi mu ubieganie się o najwyższy urząd. Cała seria skandali doprowadziła do politycznego trzęsienia w Brazylii. Pogrążyła ona nie tylko da Silvę, ale także jego Partię Pracujących, która rządziła państwem w latach 2003-2016.


Źródło: Luiz Inacio Lula da Silva,
https://www.ei-ie.org/en /detail /15664/ brazil -concerns- over- the- long-standing- campaign- argeting -former-p resident -lula, [dostęp dn. 05.04.2018]; Credits: CC BY 2.0 - Agência Brasil Fotografias.

Trudną sytuację polityczną w Brazylii pogłębia fakt, że następczyni da Silvy na urzędzie prezydenckim, którą była Dilma Rousseff, została złożona z urzędu w ramach procedury impeachmentu, co wiązało się również z oskarżeniami korupcyjnymi oraz kryzysem gospodarczym.

Trzeba jednak pamiętać, że system prawny Brazylii jest skomplikowany i nieszczelny. Formalnie decyzję o uniemożliwieniu skazanemu startowania w wyborach prezydenckich podejmuje najwyższy sąd wyborczy. Jednakże, osoba majętna, którą stać na dobrych prawników, może przedłużać całą procedurę, a wyrok niekoniecznie jest oczywisty.

04.04.2018 Nowe otwarcie na linii Chińska Republika Ludowa – Zimbabwe

Nie od dziś wiadomo, że od początku swego istnienia jako niepodległego państwa Republika Zimbabwe stawia na bliskie relacje z Chińską Republiką Ludową ChRL. Ma to związek z długą walką o niepodległość. Formalnie niezależna od Wielkiej Brytanii, Republika Zimbabwe, powstała 18 kwietnia 1980 r. W okresie walki wyzwoleńczej olbrzymie wsparcie otrzymano właśnie z ChRL.

Przez 37 lat na czele afrykańskiego państwa o nazwie Zimbabwe stał Robert Gabriel Mugabe. Przez cały ten okres Pekin uważał go za "wielkiego przyjaciela". Niespodziewanie w listopadzie 2017 r. został zmuszony do odejścia po wydarzeniach, które możemy zakwalifikować jako wojskowy zamach stanu. Nowym przywódcą został ówczesny wiceprezydent, Emmerson Mnangagwa. Co ciekawe, R. Mugabe w trudnym okresie (11.2017) nie uzyskał wyraźnego wsparcia ze strony Pekinu.

W dniu wczorajszym doszło w Pekinie do oficjalnego spotkania chińskiego przywódcy Xi Jinpinga oraz E. Mnangagwy. Przewodniczący ChRL stwierdził, że oba państwa muszą pracować nad nowym rozdziałem więzi. Dodał, że wraz z Mnangagwą chce współpracować i napisać nowy rozdział w relacjach bilateralnych.


Źródło: Emmerson Mnangagwa,
https://www.africanindy. com/ southern -africa /the- house- of- mugabe- crumbles- [dostęp dn. 04.04.2018]; UN Geneva via Flickr, CC BY-NC-ND.

Dla chińskiej gospodarki bardzo potrzebującej stałych źródeł materiałów, surowce, które można nabyć na ziemi afrykańskiej są bardzo interesujące. Nie dziwi więc chęć zacieśniania relacji z afrykańskimi państwami.

Tylko w ostatniej dekadzie ChRL zainwestowała około 100 miliardów dolarów amerykańskich w drogi, linie kolejowe, kopalnie, tamy, elektrownie, etc., w Afryce.

Natomiast wymiana handlowa tylko w pierwszym półroczu 2017 r. przekroczyła 85 miliardów dolarów amerykańskich.

O bliskich relacjach nowego prezydenta Zimbabwe z Chinami może świadczyć fakt, że już w grudniu 2017 r. podpisano umowę pożyczki na kwotę 153 milionów dolarów amerykańskich na unowocześnienie i rozbudowę międzynarodowego lotniska w Harare. Zabieg ten ma przyciągnąć zagranicznych inwestorów oraz turystów. Należy spodziewać się kolejnych tego typu działań. Relacje Harare z Pekinem będą zapewne się pogłębiać.

04.04.2018 USA wyślą wojsko na południe swej granicy

W dość ostrych słowach prezydent Donald Trump zapowiedział wysłanie regularnych sił zbrojnych w celu zabezpieczenia południowej granicy przed jej przekraczaniem przez migrantów z krajów Ameryki Łacińskiej. Amerykański przywódca nazwał "wielkim krokiem" decyzję o militarnym rozwiązaniu nieszczelności południowej granicy.

Wzmacnianie południowego pogranicza z Meksykiem nie należy do nowości. Dwaj poprzednicy Trumpa – Barack Obama i George W. Bush – nieraz korzystali z Gwardii Narodowej, w celu wsparcia pograniczników (B. Obama wysłał 1 200 ludzi a G. W. Bush aż 6 000, by wesprzeć Straż Graniczną). Jednakże zapowiedź wysłania regularnych sił zbrojnych, przez komentatorów traktowana jest jako nowa jakość prowadzonej polityki. Prezydent D. Trump już raz naraził się sąsiadom, gdy w kampanii obiecał wybudowanie muru granicznego na południu, a kosztami obciążyć Meksyk.

Problem migrantów z państw leżących na obszarze Ameryki Łacińskiej dla Amerykanów nie jest nowy. Wielu prezydentów w różny sposób próbowało zaradzić konsekwencjom ruchów społecznych. Obecny amerykański przywódca nie ograniczył się do zapowiedzi wysłania wojska. Dodał, że jest skłonny zamrozić pomoc dla Hondurasu, z którego coraz więcej osób ucieka w poszukiwaniu lepszego życia – za marzeniem o "amerykańskim śnie".


Źródło: Prezydent Donald Trump,
https://www.timesofisrael.com /donald- trump- announces- 2016- presidential- bid/, [dostęp dn. 04.04.2018]; CC BY-SA Gage Skidmore/Wikimedia Commons.

Na spotkaniu z przywódcami państw nadbałtyckich w dniu wczorajszym, D. Trump stwierdził, że Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu NAFTA jest zagrożony dopóki "karawana" uchodźców z Hondurasu będzie przemierzać Meksyk w celu przekroczenia granicy z USA. Winni oni zostać przez meksykańskie władze zatrzymani – zdaniem przywódcy USA. Jednocześnie wykorzystuje hasło "karawany" do atakowania Demokratów za to, że ci mieli dopuścić swą nieudolnością do wzmożonej nielegalnej imigracji, a wraz z nią do rozwoju takich negatywnych zjawisk społecznych jak handel narkotykami czy inną przestępczością.

Termin "karawana" został po raz pierwszy użyty przez kanał informacyjny Fox News w kontekście grupy 1 100 osób z Hondurasu, którzy kierowali się przez Meksyk do USA. Sami Meksykanie poinformowali, że 400 osób już odesłali do ojczyzny, a los pozostałych jest sprawdzany w kontekście legalności ich pobytu.

03.04.2018 Kontrowersyjna decyzja Izraela

Premier Izraela Benjamin Netanyahu zerwał umowę z Wysokim Komisarzem Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców UNHCR. Porozumienie dotyczyło relokacji afrykańskich uchodźców – głównie Erytrejczyków i Sudańczyków – i miało zastąpić wcześniejszy plan rządowy przymusowej deportacji. Co ciekawe, samo anulowanie nastąpiło krótko po tym jak oficjalnie potwierdzono jego podpisanie.

Jak podaje AFP, premier B. Netanyahu obwieścił zamiary rządu w wystąpieniu telewizyjnym, które miało miejsce wczoraj popołudniu. Przyjmuje się, że ten zaskakujący krok to element przedwyborczej kampanii oraz rosnącej presji izraelskiej prawicy, która stanowi bazę w koalicyjnym rządzie.

Agencja ONZ wezwała izraelskiego szefa rządu do ponownego przemyślenia tegoż kroku.

Kiedy w poniedziałek 2 kwietnia ogłoszono treść umowy i zgodę B. Netanyahu na warunki, zarówno prawicowe skrzydło koalicji, jak i tradycyjni wyborcy o konserwatywnych zapatrywaniach, nie omieszkali wyrazić swego niezadowolenia. To też skutkowało po kilku godzinach decyzją o zawieszeniu umowy, a we wtorek rano oficjalnym komunikatem o zerwaniu, po przeprowadzeniu serii debat na ten temat. Jak sam premier powiedział: "… zbadałem plusy i minusy, i zdecydowałem się anulować umowę".


Źródło: Premier Benjamin Netanyahu, https://commons. wikimedia. org/ wiki/ File: Prime_ Minister_ of_ Israel_ Benjamin_ Netanyahu. jpeg, [dostęp dn. 03.04.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution 4.0 International license.

Styczniowy plan rządu izraelskiego obejmował przymusową deportację tysięcy migrantów do jednego z krajów afrykańskich. Pojawiały się nawet zdania, że podpisano porozumienie w tej sprawie z takimi państwami jak Rwanda i Uganda. Izraelski premier musiał jednak zrewidować plany, zwłaszcza po decyzji rwandyjskich przywódców o niemożności zrealizowania wstępnych ustaleń. Jednak na skutek międzynarodowej presji Izrael wycofał się całkowicie z planu i negocjował nowe rozwiązania kryzysu uchodźczego z UNHCR. Zgodnie z porozumieniem, 16 250 nielegalnych imigrantów z Afryki zostałoby rozlokowanych w krajach Europy Zachodniej. Poza tym, na każdego jednego migranta relokowanego, inny zyskałby tymczasowe prawo pobytu w Izraelu. Plan nie obejmowałby kobiet i dzieci.

Premier B. Netanyahu porozumiał się z ONZ, lecz przeciwko sobie miał część obozu rządowego, w tym kilku ministrów. Sama kwestia uchodźców stała się politycznym problemem wewnątrz Izraela. Z czasem zaczęto o nich mówić nie w kontekście migrantów, lecz "nielegalnych infiltratorów".

Wielu z imigrantów zamieszkuje południowe dzielnice Tel Awiwu. Mieszkańcy tego obszaru wielokrotnie nawoływali do rozwiązania problemu, i tak było tym razem. Protesty miały miejsce także w Jerozolimie – zarówno przeciwników umowy, jak i samych migrantów liczących na zmianę polityki rządu.

02.04.2018 Wybory prezydenckie w Kostaryce

W dniu wczorajszym miały miejsce wybory prezydenckie w państwie o nazwie Kostaryka, położonym w Ameryce Środkowej. Komisja wyborcza wydała właśnie komunikat po przeliczeniu 91% wszystkich oddanych głosów. Można z dużą doża prawdopodobieństwa powiedzieć, że nowym prezydentem zostanie kandydat centrolewicy, Carlos Alvarado. Zdobył on 60% ważnie oddanych głosów i wyprzedził konserwatystę, Fabricio Alvarado (39%). Między kandydatami nie ma żadnych rodzinnych relacji, pomimo identycznego nazwiska.

Media już ochrzciły właśnie zakończone starcie hasłem: Alvarado vs. Alvarado. Jednak różnica w poglądach między nimi jest znacząca. O ile Carlos polegał na młodszych wyborcach z hasłem "Wybieram przyszłość!" (Elijo el futuro), o tyle Fabricio skupił się na obronie tradycyjnych chrześcijańskich wartości. Prawdopodobny zwycięzca Carlos Alvarado, który ma obecnie 38 lat to były minister pracy, a także dziennikarz, powieściopisarz oraz były muzyk kapeli rockowej. Pięć lat starzy Fabricio Alvarado także ma doświadczenie z muzyczną sceną, lecz prezentował głównie utwory chrześcijańskie. Jest także dziennikarzem oraz ewangelicznym kaznodzieją, a także liderem konserwatywnej partii o nazwie Partido Restauración Nacional PRN.

Pierwsza tura wyborów prezydenckich miała miejsce 4 lutego 2018 r. Wtedy to zwyciężył Fabricio Alvarado, lecz zabrakło mu głosów, by ogłosić sukces. Potrzebna była druga tura, która miała miejsce 2 kwietnia 2018 r. W pierwszej turze Fabricio zdobył blisko 25% ważnie oddanych głosów, zaś Carlos 21,6%. Tuż przed drugą turą sondaże nie dawały żadnemu kandydatowi wyraźnego prowadzenia.

Początkowo kampania skupiała się na problemach nadmiernego deficytu oraz wskaźnikom morderstw, które zaczęły osiągać niespotykany wcześniej poziom. Jednak w pewnym momencie tematyka skupiła się na kwestii praw osób tej samej płci do małżeństw. Był to skutek wyroku Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka, który obejmuje wszystkie kraje członkowskie Organizacji Państw Amerykańskich OPA. Trybunał zdecydował, że wszystkie państwa OPA muszą uznać prawo do homoseksualnych małżeństw, jako jedno z praw człowieka. W tym momencie kampania wyborcza nabrała nowego kolorytu, a kandydaci obrzucali się różnymi epitetami.


Źródło: Carlos Alvarado, https://commons.wikimedia.org/ wiki/ File: Carlos_ Alvarado_ Quesada_ (cropped) .jpg, [dostęp dn. 02.04.2018];
This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International license.

01.04.2018 "Wojna na słowa" między Turcją a Izraelem

Od lat konflikt bliskowschodni absorbuje mnóstwo energii światowych przywódców. Już sam moment powstania państwa Izrael stał się podstawą do wojny. Polityka izraelskich przywódców dąży do ustanowienia państwa o granicach, które nawiązałyby do granic opisanych w Starym Testamencie.

Na skutek historycznych procesów część ziem zamieszkana została przez Palestyńczyków. Wielu z nich zostało na przestrzeni lat zmuszonych do emigracji. Rozpoczęty w piątek wielki protest w Strefie Gazy ma hasła powrotu na terytoria, które uznane zostały za palestyńskie. To też skutkowało ostrymi starciami. Według dostępnych informacji, aż 16 Palestyńczyków poniosło śmierć na skutek ognia z ostrej amunicji ze strony izraelskiego wojska.

To zaś było powodem bardzo ostrego komentarza ze strony tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Stwierdził on dziś, że premier Izraela Benjamin Netanyahu, w skutek podjętych w piątek działań stał się terrorystą. Zdaniem prezydenta Turcji, Izrael to okupant, a każdy okupant to terrorysta.

Izraelski przywódca zaś odrzucił "lekcje moralności" Ankary dodając, że nie będzie słuchał kogoś, kto bombarduje na oślep cywili w nie swojej wojnie. Oczywiście odniósł się w ten sposób do zaangażowania tureckiego w syryjską wojnę domową, w której wojsko Turcji atakuje Kurdów zamieszkujących obszary przy granicy syryjsko-tureckiej – zwłaszcza w regionie Afrin. Netanyahu dodał, że słowa Erdogana to pewnie turecka forma obchodzenia Prima Aprilis.

Faktem jest, że ostra reakcja izraelskiego wojska przeciwko palestyńskim protestującym w pobliżu granicy, w Strefie Gazy, wzbudziła międzynarodowe niezadowolenie. Wiele państw, w tym Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych, Antonio Guterres, zaproponowało niezależne śledztwo w tej sprawie. Izrael odrzucił takie rozwiązanie.

01.04.2018 Odwilż na linii Seul-Pjongjang

Światowe agencje prasowe sporo dziś miejsca poświęcają możliwej odwilży między dwoma koreańskimi państwami, które od lat prowadzą Zimną Wojnę. Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna oraz Republika Korei roszczą sobie prawo do bycia jedynym reprezentantem koreańskiego narodu. O ile pierwsza, Korea Północna reprezentuje nurt komunistyczny, o tyle druga, Korea Południowa klasyfikowana jest jako demokracja liberalna posiadająca ścisłe związki ze Stanami Zjednoczonymi. W tle są problemy międzynarodowe związane z kolejnymi testami broni atomowej oraz rakiet średniego i dalekiego zasięgu, prowadzone przez Pjongjang.

Komentatorzy podkreślają, że pierwszą oznaką odwilży było wysłanie reprezentantów komunistycznej Korei Północnej na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu, które miały miejsce na początku 2018 r. Dziś natomiast muzyczna delegacja Korei Południowej zorganizowała koncert w Pjongjangu, na którym obecni byli m. in.: Kim Dzong Un wraz z małżonką. To wszystko ma przygotować grunt przez planowanym szczytem obu koreańskich państw, na którym mogą zostać rozstrzygnięte sporne kwestie.

Muzyczna delegacja Korei Południowej zaprezentowała m. in.: K-Pop, gatunek powstały na południu półwyspu koreańskiego, łączący wiele muzycznych elementów. Wielu podkreśla, że jest to pierwszy przypadek, gdy północnokoreański przywódca uczestniczy w wydarzeniu muzycznym organizowanym przez południowokoreańskich muzyków.

W wydarzeniu uczestniczyła również siostra Kim Dzong Una, Kim Jo Dzong, która odpowiada za propagandę w komunistycznym reżimie. Obecny był również Kim Yŏng Nam, który jest przewodniczącym Prezydium Najwyższego Zgromadzenia Ludowego, czyli nominalnie głową państwa Korei Północnej.

Odprężenie już od pewnego czasu jest zauważalne na arenie międzynarodowej. W zeszłym tygodniu Kim Dzong Un brał udział w swojej pierwszej zagranicznej podróży, i udał się do Pekinu, gdzie rozmawiał z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinping'iem. Pod koniec kwietnia 2018 r. Kim Dzong Un ma się spotkać z prezydentem Korei Południowej, Moon Jae-in'em. W planach jest też spotkanie lidera Korei Północnej z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Donaldem Trumpem. Natomiast coroczne ćwiczenia wojskowe Waszyngtonu i Seulu, w tym roku są znacznie mniejsze pod względem zaangażowanych sił.


Źródło: Mapa Korei Północnej (na czerwono) i Korei Południowej (na niebiesko),
http://www.polgeonow.com/ 2013/ 04/ what- is- north- korea .html, [dostęp dn. 01.04.2018]; Map by Johannes Barre & Patrick Mannion (CC BY-SA).



2018

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2017

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2016

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU