SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ






BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA
LIPIEC 2018

31.07.2018 Twitterowe relacje amerykańsko-niemieckie

Bez wątpienia na naszych oczach jesteśmy świadkami ciekawych wydarzeń. Za kilkanaście lat badacze obecnych czasów będą musieli stosować nowe siatki pojęciowe. Jak nigdy wcześniej międzynarodowe relacje oparte są na krótkich komentarzach polityków, które umieszczają na popularnym portalu społecznościowym - Twitter.

Poza tym, już teraz można zaobserwować zmianę międzynarodowego układu sił. Jeszcze do niedawna jako spuściznę zimnowojennego ładu przyjmowano, że sojusz euroatlantycki stanowi najsilniejszy element globalnego układu gwarantującego zbiorowe bezpieczeństwie. Obecnie niestety obserwujemy coraz więcej rys między Stanami Zjednoczonymi a Europą.

Nowy element twitterowej dyplomacji nadał minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec, Heiko Maas. Właśnie na tymże portalu „zatwittował” odnosząc się do pogarszających relacji europejsko-amerykańskich. Stwierdził, że Stany Zjednoczone są większe od Białego Domu i od twittów autorstwa samego prezydenta Donalda Trumpa.

Krótko później Maas wystąpił z przemówieniem w Tokio gdzie powiedział, że Niemcy i Japonia kształtują „sojusz multilateralistów”. Ma to być odpowiedź na samolubną i jednokierunkową politykę Stanów Zjednoczonych, Chińskiej Republiki Ludowej ChRL oraz Rosji.

Relacje amerykańsko-europejskie w ostatnim czasie znacznie się pogorszyły. Nie tak dawno temu Trump nazwał zjednoczoną Europę „wrogiem handlu”. Amerykański przywódca nie ukrywał od początku kadencji, że zamierza w pierwszej kolejności skupić się na interesach USA (America First). To dla Niemiec duży problem, gdyż przez lata była najważniejszym partnerem handlowym i politycznym Waszyngtonu. Teraz na nowo musi sprecyzować swoją politykę zagraniczną.

Co ciekawe, kolejnym państwem, które odwiedzi szef niemieckiej dyplomacji będzie Korea Południowa. W planie tej wyprawy nie ma jednak Chińskiej Republiki Ludowej. Rosnąca pozycja i siła chińskiej gospodarki w wielu europejskich państwach stanowi powód do zdenerwowania. Wybory powszechne w Pakistanie w cieniu tragedii Właśnie dziś odbywają się wybory powszechne w Pakistanie. Obywatele mają wybrać członków parlamentu, jak również przedstawicieli do zgromadzeń prowincjonalnych. Niestety doszło do tragedii. W wyniku eksplozji ładunków wybuchowych w pobliżu lokalu wyborczego śmierć poniosło aż 29 osób.

Według przedwyborczych sondaży o zwycięstwo walczą dwie partie posiadające charyzmatycznych przywódców. Od poprzednich wyborów 2013 r. władzę dzierżyła Liga Muzułmańska na czele z byłym premierem, obecnie przebywającym w areszcie za malwersacje finansowe, Nawazem Sharifem. Jednak po wybuchu afery Panama Papers i aresztowaniu szefa rządu, coraz silniejsza staje się partia byłego zawodnika krykieta Imrana Khana, o nazwie Pakistański Ruch Sprawiedliwości.

Od początku wiadomym było, że walka będzie ostra. Ostatnie sondaże żadnej formacji nie dawały jednoznacznego zwycięstwa. Prawdopodobnie żadna partia polityczna nie zdobędzie wystarczającej większości, by samodzielnie rządzić.

Khan obiecywał walkę z korupcją i przejrzystość. Natomiast Sharif podkreślał swoją rolę jako obrońcę demokracji. Oskarżał wojsko, że sprzyja Khanowi i może próbować sfałszować nawet same wybory, byle odsunąć jego partię od władzy. Jako przykład podawał, że wybory obstawia aż 371 tysięcy żołnierzy, co jest blisko pięciokrotnie większą liczbą niż pięć lat temu.

Do terrorystycznego ataku już przyznało się Państwo Islamskie. Zamachowiec-samobójca miał swoim motocyklem wjechać w samochód policyjny. W tym momencie ładunki wybuchowe przymocowane do pojazdu eksplodowały. Potwierdzono już śmierć 29 osób, a kolejne 35 odniosło obrażenia. Do zdarzenia doszło w miejscowości Quetta, na zachodzie kraju.




Źródło: Imran Khan,
https://commons.wikimedia.org/ wiki/ File:Imran_ Khan_ WEF.jpg, [dostęp dn. 25.07.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic license


Źródło: Nawaz Sharif,
https://pl.scribd.com/ article/ 383674303 /Former- Prime -Minister- Nawaz- Sharif- And- His- Daughter- Set- To- Return- To-Pakistan-To- Appeal- Corruption- Convictions, [dostęp dn. 25.07.2018]; CC: BY-NC-ND 2.0.

31.07.2018 Masowe kary śmierci w Egipcie

Sąd w Egipcie skazał właśnie 75 osób na karę śmierci. Jest to element wielkiego procesu przeciwko ponad 700 obywatelom. Dotyka on głownie liderów i członków Bractwa Muzułmańskiego. Skazani, zdaniem władz, mieli przyczynić się do przemocy w 2013 r., po obaleniu lidera Bractwa i prezydenta kraju, Muhammada Mursiego.

Amnesty International, który zajmuje się ochroną praw człowieka i więźniów, zaprotestowała. Jej zdaniem sam proces był farsą, „rażąco nieuczciwą”, a ponadto doszło do złamania egipskiej konstytucji.

Zgodnie z prawem Egiptu, każdy przypadek skazania na śmierć musi zostać teraz przeanalizowany przez najwyższy islamski autorytet prawny, czyli przez Wielkiego Muftiego. Jego opinia nie ma jednak charakteru prawnie wiążącego i rządzący mogą zignorować wydany przez niego osąd. Czynione jest to niezwykle rzadko.

Protesty w Egipcie wybuchły w sierpniu 2013 r. Był to skutek obalenia demokratycznie wybranego prezydenta Mursiego. Zginęło wtedy kilkaset osób – zarówno demonstranci, jak i członkowie służb stających na straży nowego reżimu. Samo Bractwo Muzułmańskie zostało rozwiązane i przez nowe władze określone jako „organizacja terrorystyczna”.


Źródło: Muhammad Mursi,
https://commons.wikimedia. org/ wiki/ File:Mohamed_Morsi.png, [dostęp dn. 31.07.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution 3.0 Unported license.

Według Amnesty International od tego czasu do więzień mogło trafić nawet kilka tysięcy osób, zaś żaden członek służb porządkowych nie został pociągnięty do odpowiedzialności za śmierć tak wielu protestujących wtedy cywili. Źródło danych: bbc.com.

31.07.2018 Atak terrorystyczny w Tadżykistanie

Jak podaje BBC, już oficjalnie potwierdzono, że wczorajszy atak na zagranicznych rowerzystów miał znamiona aktu terrorystycznego. Do zdarzenia doszło 70 km na południowy wschód od stolicy Tadżykistanu, Duszanbe. Cztery osoby zginęły, a dwie kolejne zostały ranne.

Władze podały, że jeden z zatrzymanych przyznał się, że wczorajszy akt przemocy był celowy i spowodowany pobudkami religijnymi. Państwo Islamskie już przyznało się do tego, że stało za atakiem, lecz tadżyccy liderzy sugerują, że za wydarzeniami mogła stać zakazana w tymże państwie Islamska Partia Odrodzenia Tadżykistanu (Ҳизби Наҳзати Исломии Тоҷикистон), która po wyborach z 2015 r. została zdelegalizowana.

Śmierć na miejscu poniosło cztery osoby: dwóch obywateli Stanów Zjednoczonych, Szwajcar i Holender. Jako broni użyto samochód, który wjechał w rowerzystów. Następnie napastnicy dźgali swoje ofiary różnymi ostrymi przedmiotami. Minister spraw wewnętrznych Tadżykistanu stwierdził, że siły bezpieczeństwa niemal natychmiast przystąpiły do działań i czterech podejrzanych w specjalnej operacji miało zginąć. Pozyskano jako materiał dowody samochód użyty w ataku. Na chwilę obecną wiadomym jest o aresztowaniu czterech osób.

Liderzy Islamskiej Partii Odrodzenia Tadżykistanu, którzy w większości przebywają na uchodźstwie, zaprzeczyli udziałowi w akcie terroru dodając, że rząd chce w ten sposób politycznie zniszczyć ich formację.

W 2015 r. rządzący w Duszanbe podjęli decyzję o delegalizacji, podając jako powód posiadanie dowodów na próbę zorganizowania zamachu stanu. Oficjalnie Państwo Islamskie przyznało się do ataku jako skutek wezwania członków do ataków na „zagranicznych turystów”.

Państwo Islamskie na tym obszarze nie jest wyjątkowo aktywne. Wiadomym jest tylko, że przeprowadzane są akcje rekrutujące. Następnie rekruci są wysyłani na bardziej interesujące obszary aktywności, takie jak Irak, czy Syria. Ostatnio jednak liderzy tej fundamentalistycznej organizacji wzywali do ataków na turystów na obszarze Kaukazu, Krymu i Azji Centralnej.

Dla Tadżykistanu to trudna chwila. Od lat państwo boryka się z problemami wewnętrznymi. Wykorzystując walory państwa rok 2018 ogłoszono „Rokiem Turystyki”. Najnowszy akt terroru niestety zniechęci potencjalnych turystów.

30.07.2018 Historyczny dzień dla Zimbabwe

Dziś w poniedziałek 30 lipca 2018 r. mają miejsce zaprawdę ważne wydarzenia dla Republiki Zimbabwe. Odbywają się wybory powszechne, w których obywatele wybiorą członków obu izb parlamentu oraz prezydenta. W sytuacji demokracji skonsolidowanych nie byłoby to aż tak ważne, lecz dla Zimbabwe są to pierwsze wybory, od czasu obalenia wieloletniego przywódcy tegoż obszaru, Roberta Gabriela Mugabego.

Żeby zrozumieć dlaczego dzisiejsze wybory są tak wyjątkowe dla tego afrykańskiego państwa, kilka słów musimy poświęcić historii. Kiedy 18 kwietnia 1980 r. kraj ten uzyskiwał niepodległość z rąk Wielkiej Brytanii wielu uważał, że sukces w postaci zrzucenia kolonialnego jarzma zostanie przekuty w zaiste demokratyczne i sprawiedliwe rządy. Zwłaszcza, że w latach 1965-1980 osadnicy europejskiego pochodzenia – przedstawiciele rasy białej – ustanowili własne rządy, co przeszło do historii jako Kryzys Rodezyjski (obszar Zimbabwe przed 1980 r. nosił nazwę Rodezji Południowej, na cześć jednego z twórców brytyjskiego imperium kolonialnego w Afryce Południowej, Cecila Rhodesa).

Co ważne, osadnicy nie tylko wbrew woli Londynu i społeczności międzynarodowej ukształtowali rządy nie baczące na interesy afrykańskiej większości, lecz także dążyli do ukształtowania podobnego w swej istocie prawa segregacyjnego, co już istniejący wtedy południowoafrykański apartheid.

Gdy Kryzys Rodezyjski dobiegł końca i powstało niepodległe Zimbabwe, władzę przejął Robert Gabriel Mugabe jako nowy premier i lider partii politycznej o nazwie: Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe – Front Patriotyczny ZANU-PF. Mugabe dla świata wtedy był tym, kim później stał się Nelson Mandela: symbolem walki z segregacją, uciskiem i niesprawiedliwością w Południowej Afryce. Przez lata Mugabe budował wokół siebie mit „ojca założyciela” państwa, zaś najliczniejsza wspólnota etniczna Szona, bezgranicznie mu ufała gwarantując zwycięstwo podczas każdych wyborów.

Gdy ma się pełnię władzy, dość często chce się jej jeszcze więcej. Już na początku lat osiemdziesiątych XX w. formacje opozycyjne były gnębione przez służby bezpieczeństwa. Bardzo szybko status ZANU-PF ukształtował się na poziomie niepokonanej. Przeciwnicy uciekali, niektórzy ginęli. Lata 1982-1987 przeszły do historii jako Gukurahundi, czyli masakra cywili ludu Ndebele – drugiej najliczniejszej wspólnoty etnicznej – która to miał być głównym źródłem opozycji. Zginąć mogło ponad 20 tysięcy osób.

wprowadzono systemowe zmiany, które likwidowały urząd premier, a nowym silnym ustrojowo prezydentem został Mugabe. Na początku XX w. za cel obrano farmerów, którzy reprezentowali białą społeczność w kraju – posiadali znaczne areały zdatne do uprawy. Odebrano im ziemię, wielu uciekło. Zimbabwe, które było „spichlerzem Afrykli” bardzo szybko gospodarczo upadło i musi do dziś męczyć się z niedoborami żywności, prądu i benzyny. W końcu prowadzona polityka przez prezydenta Mugabego nie spodobała się nawet w szeregach jego własnej partii, a wiceprezydent Emmerson Mnangagwa przy wsparciu armii zmusił wiekowego przywódcę do ustąpienia w listopadzie 2017.

Dla wielu obywateli te wybory, to nadzieja na wyjście z marazmu, w którym Zimbabwe tkwi od wielu już lat. O najwyższy urząd w państwie walczy obecnie pełniący obowiązki głowy pastwa Emmerson Mnangagwa oraz lider opozycji Nelson Chamisa. Co ciekawe, obaj kandydaci starują w wyborach prezydenckich po raz pierwszy: Mnangagwa jako lider ZANU-PF (którym przewodził zawsze Mugabe) oraz Chamisa jako lider sojuszu MDC (Ruch na rzecz Demokratycznej zmiany został utworzony przez byłego premiera w latach 2009-2013 i weterana walki o prezydencki urząd, Morgana Tsvangirai’a, lecz ten 14 lutego 2018 r. niestety zmarł).

Na dzień przed wyborami, niespodziewanie głos zabrał sam Robert Gabriel Mugabe, który zapowiedział, że nie zagłosuje na Mnangagwę, lecz na któregoś z pozostałych kandydatów. Już się zauważa, że pomimo dużego zainteresowania i długich kolejek, wyborcy są optymistycznie nastawieni. Zaobserwowano przypadki śpiewów przed lokalami wyborczymi. Nie zanotowano też przemocy, która była nieodzownym elementem poprzednich kilku wyborów.

Sondaże przedwyborcze dawały prowadzenie liderowi ZANU-PF. O zwycięstwie zadecydują jednak najmłodsi wyborcy – prawie połowa zarejestrowanych osób uprawnionych do zagłosowania ma mniej niż 35 lat. Obserwatorzy, których tłumnie wpuszczono na teren Zimbabwe donoszą o spokoju oraz nadziei na transparentne wybory. Jednak już Chamisa zgłosił protest dotyczący sytuacji na obszarach wiejskich, gdzie rzekomo wyborców ma się zastraszać. Czas pokaże co się wydarzy.



Źródło: Nelson Chamisa, https://ts.wikipedia.org/wiki/File:Nelson_Chamisa_2.jpg, [dostęp dn.: 30.07.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International license


Źródło: Emmerson Mnangagwa, http://www.zimbabweanprogressive.com/2017/11/08/exiled-former-zimbabwe-vice-president-emmerson-mnangagwa-threatens-unseat-mugabe/, [dostęp dn. 30.07.2018]; Photo credit: Wikipedia/(CC BY-SA 4.0).

29.07.2018 Prokatolickie protesty w Nikaragui

Jak donoszą światowe agencje prasowe miały dziś miejsce prokatolickie demonstracje w Nikaragui zorganizowane przez środowiska antyrządowe. Była to forma sprzeciwu wobec werbalnego ataku prezydenckiej ekipy na Kościół Katolicki jaki w ostatnim czasie miał miejsce. W tym samym czasie zwolennicy rządu zorganizowali własną manifestację.

Tysiące osób wyszło na ulice nikaraguańskiej stolicy, Managui. Demonstranci nie ukrywali, że w ten sposób chcą wesprzeć Kościół Katolicki. Wykrzykiwali takie hasła jak „Sprawiedliwość!”, czy „Wolność!”. Do protestujących katolików dołączali również wyznawcy innych wierzeń, jak i ateiści. Jeden z obecnych duchownych powiedział, że świątynie będą otwarte dla każdego, który będzie tego potrzebował.

Demonstranci protestują przeciwko obecnej ekipie rządzącej na czele z prezydentem Danielem Ortegą. Władza natomiast oskarża Kościół Katolicki o wspieranie opozycji i nawoływanie do dalszych protestów.

Co ważne, katoliccy duchowni podkreślają, że dalej zamierzają pośredniczyć w rozwiązaniu konfliktu między władzą a opozycją. Właśnie za to zaangażowanie Kościół był krytykowany. W nikaraguańskim konflikcie Kościół był oficjalnie mediatorem.


Źródło: Daniel Ortega – zdjęcie z 2012 r.,
http://blogs.lse.ac.uk/latamcaribbean /2017/ 04/27/ us-pressure -on-nicaragua -will- nly- stall- diplomatic- engagement- and-harm- its-most- vulnerable- groups/, [dostęp dn. 29.07.2018]; crop of Cancillería del Ecuador, CC BY-SA 2.0.

Parlament wezwał obie strony do zakończenia przemocy i krytycznie odniósł się do sposobu, jaki prezydent wybrał na rozwiązanie konfliktu. Natomiast katoliccy biskupi w ostatnim czasie nie ukrywali swego krytycyzmu i oskarżali rząd o łamanie praw człowieka.

Formalnie protesty rozpoczęły się 18 kwietnia 2018 r. po doniesieniach o rządowym projekcie cięć emerytur i wydatków na opiekę społeczne. Po tym jak policja stłumiła wystąpienia, a śmierć poniosło kilku studentów, niepokoje ogarnęły cały kraj. Do chwili obecnej liczbę ofiar szacuje się na ponad 300. Natomiast główne żądanie demonstrantów to odejście samego Ortegi.

Od 2007 r. Daniel Ortega jest prezydentem państwa i będzie nim do 2022 r., zgodnie z konstytucją. Jest rewolucjonistą i przywódcą Sandinistowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego. On sam uważa, że nikaraguańska prawica dąży do destabilizacji kraju, który dobrze się rozwija. Jak widać, do listy wrogów zaliczył też Kościół Katolicki.

28.07.2018 Trudne relacje amerykańsko-tureckie

Już od pewnego czasu tureckie władze zaczęły prowadzić własną politykę zagraniczną, która nie zawsze była zbieżna z linią sojuszników zrzeszonych w Pakcie Północnoatlantyckim NATO. Wydaje się, że cierpliwość Stanów Zjednoczonych dobiegła końca.

Jak podaje agencja Reutera, rzecznik tureckiego prezydenta Recep Tayyip Erdoğan, Ibrahim Kalin napisał w jednej z gazet, że relacje z Ameryką „są jeszcze do uratowania”. Słowa te padły po tym, jak amerykański przywódca Donald Trump nie wykluczył nałożenia sankcji na Turcję, co ma mieć związek z napięciami jakie powstają w samym NATO z powodu krytykowanej polityki regionalnej Ankary.

W wielu komentarzach zaznacza się, że istnieją trzy główne rysy w bilateralnych relacjach. Pierwsza dotyczy syryjskiej wojny domowej, tureckiego zaangażowania oraz statusu Kurdów, którzy chcą własnego państwa, mają poparcie Waszyngtonu, lecz Ankara uznaje ich za terrorystów. Druga ma związek z nieudanym zamachem wojskowym w Turcji w 2016 r., o którego zorganizowanie podejrzewany jest jeden muzułmański duchowny przebywający w USA (Waszyngton nie zgadza się na jego ekstradycję). Trzecia natomiast dotyczy przetrzymywanych w Turcji obywateli amerykańskich. Chodzi zwłaszcza o pastora Andrew Brunsona, którego USA nazywają zakładnikiem tureckiego reżimu. Brunson został oskarżony o terroryzm i aresztowany na dwadzieścia miesięcy. W tym tygodniu został przeniesiony do aresztu domowego.

Sam Donald Trump zainteresował się losem przetrzymywanego pastora czekającego na proces. W swoim stylu na Twitterze napisał, że Stany Zjednoczone za wieloletnie zatrzymania bez sądu Amerykanina zamierzają na Turcję nałożyć dotkliwe sankcje. W odpowiedzi Kalin napisał, że takie groźby nie działają. Natomiast bilateralne relacje można uratować, jeśli Waszyngton na poważnie potraktuje czynniki zagrażające bezpieczeństwu państwa tureckiego.

Zaufanie między Ankarą i Waszyngtonem spada, choć do niedawna oba kraje były traktowane jako najbliżsi sojusznicy. W trudnej konfiguracji bliskowschodniej posiadane tak potężnego sojusznika, jakim bez wątpienia jest Turcja, było dla Ameryki korzystne. Obecnie, w tym konflikcie korzystają inni poważni gracze jak Rosja, czy Iran. Nie sprzyja to poczuciu zbiorowego bezpieczeństwa jakim jest dziś wciąż NATO.

25.07.2018 Wybory powszechne w Pakistanie w cieniu tragedii

Właśnie dziś odbywają się wybory powszechne w Pakistanie. Obywatele mają wybrać członków parlamentu, jak również przedstawicieli do zgromadzeń prowincjonalnych. Niestety doszło do tragedii. W wyniku eksplozji ładunków wybuchowych w pobliżu lokalu wyborczego śmierć poniosło aż 29 osób.

Według przedwyborczych sondaży o zwycięstwo walczą dwie partie posiadające charyzmatycznych przywódców. Od poprzednich wyborów 2013 r. władzę dzierżyła Liga Muzułmańska na czele z byłym premierem, obecnie przebywającym w areszcie za malwersacje finansowe, Nawazem Sharifem. Jednak po wybuchu afery Panama Papers i aresztowaniu szefa rządu, coraz silniejsza staje się partia byłego zawodnika krykieta Imrana Khana, o nazwie Pakistański Ruch Sprawiedliwości.

Od początku wiadomym było, że walka będzie ostra. Ostatnie sondaże żadnej formacji nie dawały jednoznacznego zwycięstwa. Prawdopodobnie żadna partia polityczna nie zdobędzie wystarczającej większości, by samodzielnie rządzić.

Khan obiecywał walkę z korupcją i przejrzystość. Natomiast Sharif podkreślał swoją rolę jako obrońcę demokracji. Oskarżał wojsko, że sprzyja Khanowi i może próbować sfałszować nawet same wybory, byle odsunąć jego partię od władzy. Jako przykład podawał, że wybory obstawia aż 371 tysięcy żołnierzy, co jest blisko pięciokrotnie większą liczbą niż pięć lat temu.

Do terrorystycznego ataku już przyznało się Państwo Islamskie. Zamachowiec-samobójca miał swoim motocyklem wjechać w samochód policyjny. W tym momencie ładunki wybuchowe przymocowane do pojazdu eksplodowały. Potwierdzono już śmierć 29 osób, a kolejne 35 odniosło obrażenia. Do zdarzenia doszło w miejscowości Quetta, na zachodzie kraju.



Źródło: Imran Khan,
https://commons.wikimedia. org/wiki/ File: Imran_ Khan_WEF.jpg, [dostęp dn. 25.07.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic license


Źródło: Nawaz Sharif,
https://pl.scribd.com/ article/383674303/ Former- Prime- Minister-N awaz- Sharif- And- His- Daughter- Set- To- Return- To- Pakistan- To- Appeal- Corruption- Convictions, [dostęp dn. 25.07.2018]; CC: BY-NC-ND 2.0.

25.07.2018 Twitterowe relacje amerykańsko-niemieckie

Bez wątpienia na naszych oczach jesteśmy świadkami ciekawych wydarzeń. Za kilkanaście lat badacze obecnych czasów będą musieli stosować nowe siatki pojęciowe. Jak nigdy wcześniej międzynarodowe relacje oparte są na krótkich komentarzach polityków, które umieszczają na popularnym portalu społecznościowym o nazwie Twitter.

Poza tym, już teraz można zaobserwować zmianę międzynarodowego układu sił. Jeszcze do niedawna jako spuściznę zimnowojennego ładu przyjmowano, że sojusz euroatlantycki stanowi najsilniejszy element globalnego układu gwarantującego zbiorowe bezpieczeństwie. Obecnie niestety obserwujemy coraz więcej rys między Stanami Zjednoczonymi a Europą.

Nowy element twitterowej dyplomacji nadał minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec, Heiko Maas. Właśnie na tymże portalu „zatwittował” odnosząc się do pogarszających relacji europejsko-amerykańskich. Stwierdził, że Stany Zjednoczone są większe od Białego Domu i od twittów autorstwa samego prezydenta Donalda Trumpa.

Krótko później Maas wystąpił z przemówieniem w Tokio gdzie powiedział, że Niemcy i Japonia kształtują „sojusz multilateralistów”. Ma to być odpowiedź na samolubną i jednokierunkową politykę Stanów Zjednoczonych, Chińskiej Republiki Ludowej ChRL oraz Rosji.

Relacje amerykańsko-europejskie w ostatnim czasie znacznie się pogorszyły. Nie tak dawno temu Trump nazwał zjednoczoną Europę „wrogiem handlu”. Amerykański przywódca nie ukrywał od początku kadencji, że zamierza w pierwszej kolejności skupić się na interesach USA (America First). To dla Niemiec duży problem, gdyż przez lata była najważniejszym partnerem handlowym i politycznym Waszyngtonu. Teraz na nowo musi sprecyzować swoją politykę zagraniczną.

Co ciekawe, kolejnym państwem, które odwiedzi szef niemieckiej dyplomacji będzie Korea Południowa. W planie tej wyprawy nie ma jednak Chińskiej Republiki Ludowej. Rosnąca pozycja i siła chińskiej gospodarki w wielu europejskich państwach stanowi powód do zdenerwowania.

24.07.2018 Przed szczytem BRICS

Nieformalna grupa pięciu szybko rozwijających się państwa na świecie o nazwie BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, Republika Południowej Afryki) to wschodzące gwiazdy globalnej gospodarki. Już wkrótce ich liderzy spotkają się podczas szczytu w południowoafrykańskiej stolicy, Johannesburgu.

Jak podaje francuska agencja informacyjna AFP, główny temat może być tylko jeden, i to w wielu komentarzach się pojawia: groźba handlowej wojny o skali globalnej. Powodem tak postawienia sprawy jest polityka amerykańskiego przywódcy, Donalda Trumpa. Już zapowiedział on wprowadzenie ceł na warty miliardy towarów import towarów z Chińskiej Republiki Ludowej. Poza tym, nowe cła na stal i aluminium dotknęły takie państwa jak Kanadę, Meksyk, czy 28 członków Unii Europejskiej.

Początek trzydniowego szczytu będzie miał miejsce jutro, a swoją obecność zapowiedzieli prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin, przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping oraz premier Republiki Indii Narendra Modi.


Źródło: Państwa członkowskie grupy BRICS, h
ttps://www.counterpunch.org/ 2018/07/ 19/state- of-the- brics-class- struggle- social- dialogue- reform- frustrations/, [dostęp dn. 24.07.2018]; Photo by Cflm001 | CC BY 2.0.

W związku z decyzją Trumpa, najwięcej do powiedzenia może mieć Xi Jinping. Już w oficjalnych stanowiskach Chiny zapowiadają wzmocnienie współpracy z państwami rozwijającymi się – zapewne w pierwszej kolejności z członkami grupy BRICS – jako przeciwwaga dla rosnącego „protekcjonizmu handlowego”. Trump zagroził wprowadzeniem ceł oskarżając Pekin o manipulacje własną walutą, co miało wzmacniać głównie chińskich eksporterów. Chińczycy natomiast odrzucają te domysły podkreślając, że z juanem nic nie robią i podlega on takim samym regulacjom rynkowym jak dolar amerykański. Amerykańskie działania mają być ich zdaniem „prowokacją do wojny handlowej”.

Natomiast rosyjski minister gospodarki Maxim Oreshkin stwierdził, że to co obecnie obserwujemy to nowe zjawisko. Z dnia na dzień zarówno Stany Zjednoczone, jak i Chiny, stosują coraz to nowsze i niespodziewane środki. Temat ewentualnej wojny handlowej na pewno poruszy, zwłaszcza w kontekście tego, co w Ameryce się dzieje.

Coraz częściej możemy przeczytać, że nowe decyzje amerykańskiej administracji mogą nadać grupie BRICS nowy impuls do jeszcze większych wspólnych działań. Siła tej grupa zapewne w niedługim czasie wzrośnie.

23.07.2018 Rośnie napięcie w relacjach amerykańsko-irańskich

Jak podaje BBC, w coraz mniej dyplomatycznych formach przybiera nowe niebezpieczne napięcie na linii Waszyngton-Teheran. Przywódcy obu potęg nie przebierają w słowach. Tym samym nadzieja na zbliżenie, które istniało, gdy obowiązywała jeszcze umowa nuklearna, znika na naszych oczach.

Kiedy w maju 2018 r. Stany Zjednoczone podjęły decyzję o jednostronnym zerwaniu umowy nuklearnej z Islamską Republiką Iranu, wielu spodziewało się pogorszenia atmosfery. Na razie uwidacznia się to w retoryce, którą stosują liderzy.

Prezydent USA Donald Trump napisał na profilu znajdującym się na popularnej stronie Twitter, że w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia ze strony Iranu, to Teheran „poniesie takie konsekwencje, jakie tylko nieliczni w historii ponieśli”.

Natomiast w odpowiedzi irański przywódca Hassan Rouhani stwierdził, że wojna z jego państwem będzie „matką wszystkich wojen”. Zwraca się jednak uwagę, że prezydent Iranu nie wyklucza przyszłego porozumieniu oraz powrotu do stołu rokowań. Ewentualny pokój byłby „matką każdego pokoju”.

Porozumienie z 2015 r. odnoszące się do rezygnacji z irańskich marzeń o potędze nuklearnej przez Teheran w zamian za zniesienie uciążliwych sankcji, przez samą Amerykę było krytykowane jako niewystarczające zabezpieczenie. Pomimo sprzeciwu Chin, Rosji, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, Waszyngton już zdecydował o nałożeniu obostrzeń.

To nie jedyna słowna zadra w bilateralnych stosunkach. Zaledwie wczoraj amerykański Sekretarz Stanu Mike Pompeo powiedział, że reżim w Iranie bardziej przypomina mafię niż rząd. Użył takiego sformułowania w obecności wielu Amerykanów irańskiego pochodzenia.

Od początku swej kadencji prezydent Donald Trump był krytyczny wobec układu nuklearnego i sugerował wzmożenie większej presji na Teheran. Uważał, że odmrożenie aktywów w zamian za ułudę rezygnacji z nuklearnych planów przez Iran to za mało. Jego zdaniem na początku dano by duż, lecz nie było pewności czy irańscy liderzy tym samym się odpłacili.

Poza tym, rola Teheranu w regionie jest destabilizująca. Amerykanie podkreślają zaangażowanie w syryjską wojnę domową po stronie reżimu Bashara al-Assada oraz w jemeńską wojnę domową po stronie szyickich rebeliantów Huti. W jemeńskim konflikcie zaangażowana jest też Arabia Saudyjska uważana za jednego z najważniejszych sojuszników Ameryki. Napięcie jeszcze długo będzie trwać…

23.07.2018 Kambodża przed wyborami do Zgromadzenia Narodowego

Już w najbliższą niedzielę, 29 lipca 2018 r. odbędą się wybory przedstawicieli obywateli w ciele ustawodawczym, jakim jest Zgromadzenie Narodowe. Jednakże atmosfera w tymże państwie robi się coraz cięższa. Na kilka dni przed głosowaniem zapowiedziano przeprowadzenie śledztwa w sprawie popełnienia przestępstwa przez 30 członków rozwiązanej rok temu głównej partii opozycyjnej. Chodzi o rzekome wezwania do bojkotu samych wyborów i płacenia za to.

Jeszcze rok temu za najważniejszą siłę opozycji wobec rządu centralnego uznawano Kambodżańską Narodową Partię Ratunkową (Cambodia National Rescue Party CNRP). Niespodziewanie rok temu została ona rozwiązana, co intepretuję się jako akcję represji wobec politycznych przeciwników. W wyborach z 2013 r. zwyciężyła obecnie rządząca Kambodżańska Partia Ludowa (Cambodian People’s Party CPP) premiera Hun Sena, lecz skala wygranej nie była oszałamiająca.

W odpowiedzi na działania władz, opozycja ogłosiła akcję „Czystego Palca”, co ma związek z oznaczaniem palcem wyborców biorących udział w głosowaniu. Zdaniem rządzących bojkot głosowania jest nielegalny, lecz formalnie nie ma paragrafu, który skutkowałby ukaraniem opozycjonistów i właśnie na to się oni powołują.


Źródło: Hun Sen,
https://commons.wikimedia.org/ wiki/ File:Hun _Sen_(2016).jpg, [dostęp dn. 23.07.2018]; This file comes from the website of the President of the Russian Federation and is licensed under the Creative Commons Attribution 4.0.

Lider CPP, Hun Sen jest nieprzerwanie premierem Kambodży od 14 stycznia 1985 r. Zdaniem większości komentatorów, nie powinien mieć większych problemów, by w niedzielne wybory zwyciężyć. Natomiast przywódca CNRP, Kem Sokha od września 2017 r. przebywa w więzieniu pod zarzutem zdrady. (Źródło: agencja Reutera).

22.07.2018 Hiszpańska opozycja ma nowego lidera

Prawicowo-konserwatywna Partia Ludowa w Hiszpanii wybrała nowego lidera. Został nim członek parlamentu, Pablo Casado. Zastąpił on na tym stanowisku Mariano Rajoya, który w zeszłym miesiącu przegrał głosowanie o wotum nieufności dla jego rządu.

Jak możemy przeczytać w komentarzach światowych agencji prasowych, nowy szef hiszpańskich konserwatystów znany jest ze swego prorynkowego nastawienia, chęci jak największego obniżenia podatków oraz ostrego rozprawienia się z katalońskimi separatystami.

Zadanie przed nim postawione jest jednak bardzo trudne. Musi przygotować Partię Ludową do zaplanowanych na przyszły rok wyborów samorządowych oraz do Parlamentu Europejskiego.

Delegaci partyjni zebrani w Madrycie, wybór Casady przyjęli aplauzem na stojącą. Nowy lider nie ukrywał, że chce partyjnych członków wysłać do każdej gminy i regionu, by odbudować społeczne zaufanie – praca u podstaw.

Wybory przewijały się niemal w każdej wypowiedzi. Będzie to zadanie niełatwe, gdyż Rajoy odchodził w odium korupcyjnego skandalu, który osłabił również samą formację. Chodzi o niejasne finanse z lat 1999-2005.


Źródło: Pablo Casado,
https://commons. wikimedia.org/ wiki/ File:Rueda_ de_ prensa_ de_ Pablo_ Casado_2017.jpg, [dostęp dn. 21.07.2018]; This file is made available under the Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication

Nowym premierem Królestwa Hiszpanii od 1 czerwca 2018 r. jest socjalista Pedro Sánchez. Uzyskał on parlamentarną większość dzięki mniejszym formacjom politycznym. Głosowało za nim 180 deputowanych, przy 169 przeciw i jednym wstrzymującym się. Kampania chyba powoli się zaczyna…

22.07.2018 Francja ogłasza stan wojny handlowej

Odbywa się właśnie szczyt ministrów finansów członków grupy dwudziestu najpotężniejszych gospodarek świata, zwaną G20. Spotkanie ma miejsce w stolicy Argentyny, Buenos Aires. W tle rozmów są jednak dość nerwowe reakcje niektórych uczestników. Minister finansów V Republiki Francuskiej, Bruno Le Maire stwierdził, że wojna handlowa stała się faktem.

Jak podaje BBC, Bruno Le Maire nie ograniczył się tylko do tego ogólnego sformułowania, lecz wprost nazwał ostatnie działania amerykańskiej administracji jako „prawo dżungli”. Chodzi oczywiście o politykę jednostronnego nakładania ceł na niektóre towary. Ostatnio dotknęło to materiały pochodzące właśnie z Unii Europejskiej.

Co oczywiste, odpowiedzią amerykańskiego Sekretarza Skarbu Stevena Mnuchina była obrona ostatnich aktów taryfowych Waszyngtonu. Jednocześnie wezwał on Unię, jak i Chińską Republikę Ludową ChRL, do otworzenia własnych rynków i dopuszczenia wolnej konkurencji.

Przyjmuje się, że ostre słowa francuskiego ministra finansów to odpowiedź na dość uszczypliwy komentarz prezydenta Donalda Trumpa, który nazwał Unię Europejską „wrogiem handlu”.

Również Chiny mogą zostać dotknięte nową polityką amerykańskiej administracji. Działania te są związane z rosnącą przepaścią w bilansie handlowym między Waszyngtonem - Brukselą i Waszyngtonem - Pekinem. Prezydent Trump już zapowiedział, że towary importowane z ChRL – mowa o towarach wartości ponad 500 miliardów dolarów amerykańskich – mogą zostać obłożone wyższymi cłami.

Co ważne, minister Bruno Le Maire już zapowiedział, że Unia Europejska nie będzie negocjować umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi, dopóki Ameryka nie wycofa się z decyzji o jednostronnym nałożeniu ceł na unijne towary.

Wszystko zaczęło się 1 czerwca 2018 r., kiedy to Donald Trump wprowadził cło na unijną stal w wysokości 25% oraz aluminium na poziomie 10%. W odpowiedzi Bruksela nałożyła nowe taryfy odwetowe na Whisky, Bourbon, motocykle Harley Davidson oraz sok pomarańczowy. Odnośnie Chin, Ameryka od września planuje nałożyć stałe 10% taryfy na ponad 6 000 importowanych produktów.

20.07.2018 Brexitowe problemy…

Wydaje się, że dla Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej proces występowania ze struktur Unii Europejskiej, to pasmo niekończących się problemów. Gdy jeden wydaje się rozwiązany, pojawia się następny. Jednakże dwuletni okres negocjacji „rozwodowych” się kończy, a umowy regulującej relacje już po wyjściu GB z UE nawet nie widać.

Jak podaje agencja Reutera, nowy kryzys w negocjacjach nad warunkami Brexitu związany jest ze statusem Irlandii Północnej i przyszłej granicy brytyjsko-unijnej. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zaapelowała do Brukseli, by ta rozważyła nowe porozumienie w tej sprawie, które nie uwzględnia „twardej granicy” oraz przeanalizowała jej „białą księgę”, czyli zbiór rozwiązań brytyjskiego autorstwa. W ten sposób uniknięto by niewygodnego dla wszystkich jej zdaniem scenariusza „Brexitu bez umowy”, co już unijny dyplomaci zaczęli sugerować – zwłaszcza przedsiębiorstwom.

Wydaje się, że Unia Europejska postawiła na dość ostre potraktowanie Wielkiej Brytanii w związku z jej decyzją o wystąpieniu z unijnych struktur. Pokłosiem tego jest dyskusyjny status Irlandii Północnej, która położona jest na irlandzkiej wyspie. W nowej rzeczywistości pobrexitowej, między Irlandią, a Irlandią Północną pojawiłaby się granica utrudniająca życie samym mieszkańcom. Londyn skonstatował, że taki plan Unii jest „niewykonalny”.


Źródło: Zdjęcie do tekstu pt.: „Brexit: nieodwracalny, czy nie?”
, https://blog.realinstitutoelcano.org/ en/brexit- irreversible- or-not/, [dostęp dn. 20.07.2018]; Photo: sgoldswo (CC BY-NC-ND 2.0)

Zamiast twardego stanowiska Brukseli, premier May na początku lipca 2018 r. zaproponowała rozwiązania zawarte w „Białej Księdze”. Pojawia się w nich sugestia bardzo ścisłych powiązań gospodarczych, dzięki czemu uniknięto by przygranicznych komplikacji.

Co ciekawe, taka postawa brytyjskiej szefowej rządu wywołało sprzeciw w jej partii, jak i wśród członków rządu. Niektórzy już podali się do dymisji. Uznaje się, że status Irlandii Północnej stanowi największą przeszkodą w negocjacjach między Londynem a Brukselą.

Unia Europejska wyszła już z jedną propozycją, która była dla Brytyjczyków nie do zaakceptowania. Zgodnie z nim Irlandia Północna uzyskałaby specjalny status ochronny. Nie może jednak dziwić sprzeciw May. Żaden przywódca nie zgodziłby się, by wewnątrz jego państwa tworzono od zewnątrz specjalne podziały. Zwłaszcza, że dopiero w 1998 r. podpisano porozumienie pokojowe kończące konflikt o Irlandię Północną. Ponad 3 600 osób zginęło w starciach między probrytyjską większością, a irlandzką mniejszością. Specjalny status doprowadziłby de facto do nowego typu granicy między Wielką Brytanią, a Irlandią Północną.

Największy cios na May spadł jednak ze strony jej Partii Konserwatywnej oraz niektórych członków gabinetu. To poważnie osłabiło jej rząd. Były już szef brytyjskiej dyplomacji, Boris Johnson stwierdził, że jest niedopuszczalne, by Pani Premier zgadzała się na łagodną wersję wystąpienia z unijnych struktur, jako skutek brukselskiego szantażu granicznego. Wielu konserwatystów obawia się, że sprawa Irlandii Północnej służy jako negocjacyjny straszak, któremu May już się rzekomo poddała.

Zapewne ciąg dalszy tej brexitowej sagi trwać będzie…

19.07.2018 Izrael przyjął kontrowersyjne przepisy o państwie narodowym

Jak powszechnie wiadomo, od początku istnienia państwa Izrael trwa konflikt izraelsko-palestyński. Przez lata dominowała teza, że tylko rozwiązanie dwupaństwowe może doprowadzić do stabilizacji i pokoju. Jednak kwestia chociażby granic uniemożliwia ostateczne porozumienie.

Na obszarze bliskowschodnim mieszka wiele grup narodowych i etnicznych. Stąd tak wielkie kontrowersje budzi nowe prawo przyjęte przez Izrael, które państwo to określa jako: „państwo narodowe narodu żydowskiego”.

Nie może dziwić, że najwięcej obaw mają Palestyńczycy i Arabowie. Uważają, że w nowej konfiguracji prawnej będą poddani permanentnej dyskryminacji. Już w mediach pada termin „izraelski apartheid”.

Po burzliwej debacie w Knesecie, 62 parlamentarzystów zagłosowało za, a 55 przeciw nowym regulacjom prawnym. Zgodnie z ustawą język hebrajski ma być urzędowym, a w interesie Izraela jest budowanie i wzmacnianie żydowskiej społeczności. Język arabski stracił na znaczeniu – przyznano mu status specjalny, zamiast wcześniejszego urzędowego na równi z hebrajskim.

Nowa ustawa przyznaje Żydom prawo do samostanowienia na obszarach historycznie ich zdaniem należących właśnie do nich – to też element kontrowersyjny w relacjach z innymi państwami regionu i wspólnotami tam zamieszkującymi.

Co ważne, niektóre zapisy samym Żydom się nie podobają. Wystarczy wspomnieć krytykę prezydenta państwa Reuvena Rivlina, który nie był zwolennikiem klauzuli o państwie narodowym. Rola głowy izraelskiego kraju w systemie politycznym jest skromna, a jego aktywność jest rzadka. Tym razem jednak prezydent ostro odniósł się nowego prawa. Jednak w parlamencie większość ma rząd wsparty przez prawicę na czele z premierem Benjaminem Netanyahu.

Istotne jest jednak to, że ustawa ma status prawa podstawowego i będzie traktowana jako przepis około konstytucyjny.

W Izraelu mieszka około 8 milionów osób, z czego ponad 17% stanowią obywatele pochodzenia arabskigoe. Stąd krytyka wielu organizacji reprezentujących interesy mniejszości, jak i chroniących prawa człowieka. Od dawna Izrael oskarżany jest o dyskryminację społeczności nieżydowskich w Izraelu. Krytyka na pewno nie ustanie po przyjęciu najnowszego prawa.

19.07.2018 Syryjska wojna domowa trwa…

Jak donosi francuska agencja informacyjna AFP, syryjscy rebelianci walczący z reżimem w Damaszku podjęli decyzję o poddaniu ważnego obszaru na pograniczu Syrii z Izraelem, przylegającym do Wzgórz Golan. Tym samym władza Bashara al-Assada wydaje się stabilizować.

Syryjski reżim wydaje się z dnia na dzień wzmacniać. Już od pewnego czasu mówi się o kolejnej militarnej ofensywie zakończonej sukcesem. Po pokonaniu niesławnego Państwa Islamskiego, reżim w Damaszku nabrał wiatru w żagle.

Ta sama agencja informacyjna podaje, że rebelianci zgodzili się na ewakuację zajmowanych przez siły proreżimowe dwóch miast na północy Syrii. Oba miasta od dłuższego czasu były w stanie oblężenia.

Syryjska wojna domowa trwa już siedem lat. O ile początkowo wydawało się, że władza Bashara al-Assada jest bliska załamania, o tyle teraz jest zupełnie inaczej. Jego pozycja została wzmocniona w momencie, gdy do gry weszła Rosja. Obecnie komentowane dwie umowy były negocjowane właśnie przez Moskwę i już pisze się o kolejnym zwycięstwie reżimu w Damaszku.

Już się zaznacza, że muhafaza Dara – muhafaza to jedna z podstawowych jednostek podziału administracyjnego, a jest ich w Syrii 14 – gdzie rozpoczęły się protesty w 2011 r., w 90% znajduje się pod kontrolą sił wiernych rządowi centralnemu w Damaszku. Kolejnym celem wojsk Bashara al-Assada była muhafaza Quneitra, która jest wciśnięta między Dara, a strefę buforową w pobliżu okupowanych przez Izrael Wzgórz Golan. Na skutek właśnie podpisanej umowy, cały ten obszar zajmą siły proreżimowe. Wojna w Syrii trwa…

18.07.2018 John Magufuli chce rządzić Tanzanią „wieczność”

W wywiadzie telewizyjnym, prezydent Tanzanii John Magufuli zadeklarował, że jego Partia Rewolucji (Chama Cha Mapinduzi) będzie „u władzy na zawsze, na wieczność”. Od 1977 r. formacja ta rządzi nieprzerwanie w tym kraju.

Jak podaje BBC, komentarz ten padł po tym, jak pojawiły się krytyczne komentarze na temat sytuacji więźniów w tym afrykańskim państwie. Krytycy podkreślają, że osoby pozbawione wolności są wykorzystywane przy ciężkich pracach. Mają też zbyt dużo godzin poświęcać na prace przymusowe. Sam prezydent nie zaprzeczył temu, lecz odniósł się do rzekomego lenistwa więźniów, za co mają być surowo karani.

Odnosząc się do obecnej monowładzy jednej formacji politycznej, prezydent Tanzanii stwierdził, że dla Partii Rewolucji nie ma obecnie żadnej alternatywy.

Dodał w emocjonalnych słowach, że wszyscy przeciwnicy jego formacji „będą mieć zawsze problemy”. Ataki na opozycję i ograniczenia w działalności mediów masowych skutkują coraz większą krytyką rządów Magufuli’ego.

Prezydent Magufuli nie jest pierwszy, który w tak jaskrawych słowach określił sytuację partyjną w państwie. W 2008 r. prezydent Republiki Południowej Afryki Jacob Zuma powiedział, że rządzący Afrykański Kongres Narodowy ANC będzie u władzy „dopóki Jezus nie wróci” (źródło: BBC). Faktem jest, że ANC rządzi, lecz Zumy już nie ma jako głowy państwa.


Źródło: Prezydent John Magufuli, http://www.africametro.com/ eastern- africa/ president-j ohn- magufuli- sacks- home- affairs- minister- nchemba- in-reshuffle, [dostęp dn. 18.07.2018]; Africa Metro is licensed under a Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International License.

18.07.2018 Problemy z egipską demokracją

Coraz więcej państw na kontynencie afrykańskim wprowadza nowe przepisy, które utrudniają życie użytkownikom Internetu, a zwłaszcza portali społecznościowych. Zdaniem obrońców praw człowieka jest to forma ograniczenia wolności słowa. Nowe przepisy uderzają też w ugrupowania opozycyjne. Do grupy tych państw ostatnio dołączył Egipt.

Nowe egipskie prawo reguluje zasady korzystania z portali społecznościowych. Jak podaje BBC, posiadacze kont na tego typu portalach, jak i osoby prowadzące blogi lub własne strony internetowe, którzy mogą pochwalić się ponad 5 000 obserwujących/czytających, będą od teraz traktowani jak środki masowego przekazu. Tym samym będą podlegać obostrzeniom, które już dotknęły radio, telewizję i prasę.

Komentatorzy sytuacji w Egipcie już podkreślają, że jest to kolejny sposób, by ograniczyć wolność słowa w tymże państwie. Zwraca się uwagę, że coraz więcej osób trafia do więzienia tylko za „rozpowszechnianie fałszywych informacji w Internecie”.

Jak możemy przeczytać w artykule autorstwa brytyjskich dziennikarzy, aż dwie trzecie posłów zagłosowało za nowymi przepisami. Od tego momentu Facebook, Twitter i inne popularne portale społecznościowe będą podlegać regulacjom, za których realizację odpowiada specjalny urząd o nazwie: Najwyższa Rada ds. Administracji Mediów. Organ ten będzie mógł nie tylko blokować poszczególne strony, lecz także składać doniesienie na prywatne osoby o złamanie prawa dotyczącego zniesławiania „osób i religii”, bądź „nakłaniania do naruszenia prawa”. Co ważne, na skutek protestu agencji AFP, Egipt usunął kontrowersyjny zapis o karaniu dziennikarzy.

W 2015 r. Egipt przyjął inne kontrowersyjne prawo, które karze za publikowanie informacji o aktach terroru sprzecznych z oficjalnymi rządowymi ogłoszeniami. Zdaniem wielu organizacji, w analizowanym państwie coraz bardziej ogranicza się wolność słowa i niezależność mediów. Według międzynarodowych statystyk Egipt zajmuje jedno z ostatnich miejsc, gdzie łamana jest wolność mediów.

16.07.2018 Unia Europejska chce sankcji za łamanie praw człowieka na Malediwach

Agencja Reutera sporo miejsca poświęca dziś planom nałożenia przez Unię Europejską sankcji na osoby odpowiedzialne za łamanie praw człowieka i podważanie rządów prawa w państwie wyspiarskim na Oceanie Indyjskim o nazwie: Republika Malediwów.

Przez sankcje należy rozumieć takie środki jak: zakaz podróżowania, czy bardziej dotkliwe zamrożenie aktywów. Nie określono kogo miałyby one dotknąć.

Sytuacja na Malediwach uległa diametralnej zmianie w lutym 2018 r. Wtedy to urzędujący prezydent Abdullah Jamin podjął decyzję o unieważnieniu wyroku Sądu Najwyższego, który to uchylił wcześniejsze wyroki skazujące na dziewięciu liderów opozycji. Wśród nich znalazł się pierwszy demokratycznie wybrany prezydent państwa Mohamed Nasheed (2008-2012). Prezydent Jamin wprowadził wtedy 45-dniowy stan wyjątkowy. Przyjmuje się, że tym ruchem chciał opozycji utrudnić działania w czasie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 23 września 2018 r.


Źródło: Prezydent Abdullah Jamin Abdul Gayoom,
https://maldivestimes. com/ in- the- maldives- total- regression- of- womens- rights- environmental- protection- activists-say/, [dostęp dn. 16.07.2018]; Photo by: presidentrajapaksa / CC BY-NC.

Jak podaje agencja Reutera, Unia Europejska podjęła dzisiejszą decyzję w związku konkluzją Rady Europejskiej z dnia 26 lutego 2018 r., która to wzywała prezydenta Jamina do ugody z opozycją w celu przeprowadzenia wolnych, uczciwych i przejrzystych wyborów. Obecny ruch ma wzmóc presję na przywódców tego wyspiarskiego państwa. Oficjalnie nikogo nie podano jako cel samych sankcji.

Zdaniem liderów Unii Europejskiej obecna sytuacja na Malediwach jest daleka od przyjętych zasad demokratycznego państwa prawa czy podziału władzy. Władze zainteresowanego państwa nie wydały jeszcze żadnego komentarza.

Stanowisko swoje również opublikowała Wielka Brytania – Malediwy do 1965 r. miały status brytyjskiego protektoratu. Wyrażono obawy, co do niezależności władzy sądowniczej, jak i plan ponownego wprowadzenia kary śmierci. Ponad 60 lat temu ta kara została usunięta z katalogu sankcji w kodeksie karnym.

Najbliższe wybory prezydenckie mają odbyć się 23 września 2018 r. Głównym kandydatem będzie zapewne urzędujący prezydent Abdullah Jamin. Będzie on się ubiegał o drugą pięcioletnią kadencję.

Natomiast gdy liderzy opozycji zadeklarowali chęć wystartowania, zostali uwięzieni. Zdaniem partii opozycyjnych to próba ograniczenia demokratycznego pluralizmu politycznego. Co oczywiste, obecnie rządzący zaprzeczają tym oskarżeniom.

Wśród chętnych do kandydowania był obalony w 2012 r. prezydent Mohamed Nasheed; po buncie policjantów. Zrezygnował jednak z ubiegania się o najwyższy urząd. W 2015 r. usłyszał wyrok 13 lat więzienia za terroryzm – sam proces był mocno krytykowany. Rok później pozwolono mu udać się na leczenie. Uzyskał azyl w Wielkiej Brytanii, a następnie zamieszkał na Sri Lance.

16.07.2018 Izraelskie zaangażowanie w Syrii

Syryjska państwowa agencja prasowa SANA poinformowała, że rakiety wystrzelone z terytorium Izraela osiągnęły cel w pobliżu miasta Aleppo. Uderzono w lotnisko Nairab położone na przedmieściach tego syryjskiego miasta. Agencja nazwała ten akt mianem ataku „Syjonistycznego Wroga”.

Do wspomnianego zdarzenia miało dojść w dniu wczorajszym.

Zdaniem komentatorów z agencji Reutera, ataki rakietowe miały na celu wsparcie rebeliantów walczących z reżimem w Damaszku. Już od pewnego czasu siły wierne rządowi centralnemu prowadzą zmasowaną ofensywę na południu Syrii – z powodzeniem.

Na chwilę obecną: rzecznik armii izraelskiej odmówił jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie, zaś minister obrony Izraela Avigdor Lieberman stwierdził, że nic mu nie wiadomo o jakichkolwiek atakach, lecz polityka jego rządu wobec trwającego konfliktu syryjskiego jest niezmienna. Dodał, że celem Tel Awiwu jest niedopuszczenie do przekształcenia Syrii w „irański szaniec” skierowany przeciwko Izraelowi.

Jak do tej pory izraelskie zaangażowanie militarne w sąsiedniej Syrii skupiało się na atakowaniu baz, z których operowały jednostki irańskie, bądź z Iranem sprzymierzone. Ataki lotnicze i rakietowe to główna forma działań. Iran natomiast, w syryjskiej wojnie domowej, wspiera reżim Bashara al-Assada, wysyłając własnych ochotników, jak i sprzymierzony z nim libański Hezbollah.

Według niepotwierdzonych danych, zaatakowane lotnisko było głównie obsadzone przez irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, a zginąć mogło nawet 9 osób. Sam Iran nie skomentował zdarzenia, zaś syryjskie media reżimowe skupiają się tylko na stratach materialnych.

16.07.2018 Turcja – między Stanami Zjednoczonymi a Rosją

Od epoki zimnowojennej minęło sporo lat, lecz Turcja - pomimo wiatru zmian - pozostawała lojalnym sojusznikiem Paktu Północnoatlantyckiego NATO, jak i Stanów Zjednoczonych. Jednak już od pewnego czasu widoczne były coraz bliższe relacje między Ankarą a Moskwą. Miało to związek z różnicami zdań między liderami Turcji i Stanów Zjednoczonych w takich kwestiach jak syryjska wojna domowa, czy pozycja kurdyjskich bojowników w Syrii i Iraku.
Jednym z elementów zbliżenia turecko-rosyjskiego była decyzja Ankary o zakupie systemu rakietowego czwartej generacji S-400 od Rosji. W odpowiedzi amerykański koncern zbrojeniowy Raytheon Company zaoferował rakietowy system ziemia-powietrze na mobilnej platformie samochodowej „Patriot”. O propozycji poinformował sam Departament Stanu USA.

Amerykańscy dyplomaci podkreślają, że dzięki nowym stosunkom handlowym na polu zbrojeniowym liczą na polepszenie dwustronnych relacji. Co jest oczywiste, oprócz samej sprzedaży rakiet, w tle będą negocjacje odnośnie innego wsparcia systemu obronnego Turcji. Dla Ameryki fakt, że „Turcja – sojusznik” zamierza kupić sprzęt od Rosji to poważny problem. Już w mediach pojawiły się spekulacje, czy w ogóle dojdzie do realizacji umowy o zakupie przez Ankarę samolotów F-35 Lightning II od firmy Lockheed Martin.

Należy też pamiętać, że administracja prezydenta Donalda Trumpa nie ukrywała, że dzięki sprzedaży rodzimej broni do sojuszników nie tylko wzmacniają relacje z nimi, lecz tworzą dodatkowe miejsca pracy w USA. Natomiast Turcja coraz bardziej jest „przeciągana” na stronę rosyjską, bądź amerykańską.

15.07.2018 Rekordowa liczba ofiar wojny w Afganistanie

Źródła z Organizacji Narodów Zjednoczonych ONZ podają, że sytuacja w targanym wewnętrznymi konfliktami Afganistanie jest niepokojąca. Wskazywać mają na to statystki ofiar śmiertelnych, zwłaszcza wśród niewinnych cywili.

Tylko w pierwszych sześciu miesiącach 2018 r. zginąć miało 1 692 osoby. Jako główną przyczynę podano działania zbrojne różnych formacji ekstremistycznych oraz bombowe ataki samobójcze. Sam raport ONZ został opublikowany tuż po tym, jak zaatakowano w stolicy Kabulu ministerstwo rozwoju obszarów wiejskich, co skończyło się śmiercią siedmiu niewinnych cywili.

W ostatnim czasie obserwuje się zwiększoną aktywność takich organizacji jak Talibowie (pomimo zawieszenia broni sprzed miesiąca), czy Państwo Islamskie. Ataki kosztowały życie wiele osób, a aktywność nie skupia się na konkretnym terenie, lecz obejmuje obszar całego państwa. Sam konflikt rozpoczął się w 2001 r., lecz rejestry ofiar są robione przez ONZ dopiero od 2009 r. Tegoroczne wyniki statystyczne są najgorsze od początku prowadzenie statystyk w Afganistanie.

Statystycznie pierwsza połowa 2018 r. jest gorsza od porównywalnego okresu w 2017 r. o 1%. Jednocześnie zaobserwowano spadek liczby osób, które odniosły różnego rodzaju obrażenia o 5%. Od stycznia do czerwca 2018 r., aż 3 430 osób musiało szukać pomocy medycznej w wyniku prowadzonych działań bojowych.

W 2001 r. Stany Zjednoczone postanowiły dokonać inwazji na Afganistan, co miało związek z atakami terrorystycznymi w Nowym Jorku i Waszyngtonie w tym samym roku. W ramach polityki „zero tolerancji” dla organizacji terrorystycznych, odsunięto od władzy Talibów, którzy posądzani byli o bliskie relacje z fundamentalistyczną formacją islamską, Al-Kaidą i jej charyzmatycznym liderem, już nieżyjącym Osamą bin Ladenem.

Gdy do władzy w USA doszedł Donald Trump, zdecydował on o tym, że Ameryka dalej będzie zaangażowana w afgański konflikt – choć formalnie NATO wycofało się z tego kraju w 2014 r. Ostatnio podjęto decyzję, że działania USA i sojuszników w Afganistanie ulegną przeglądowi, co może zapowiadać jakąś jakościową zmianę w prowadzonej polityce. Od 2014 r. Talibowie swoimi rządami objęli ponownie dość duży obszar, co osłabiło wspierany przez Zachód rząd centralny w Kabulu.

15.07.2018 Przed spotkaniem Trump-Putin

Jeszcze do spotkania na najwyższym szczycie nie doszło, a już media elektryzują każde słowa, które wypowiadają sami uczestnicy zbliżającego się wydarzenia. Już wkrótce w Helsinkach dojdzie do rozmowy w cztery oczy dwóch liderów światowych potęg: prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa oraz jego rosyjskiego odpowiednika, Władimira Putina.

Niewątpliwie amerykański przywódca należy do tych polityków, którzy nie przebierają słowa i często mówią to co myślą, ignorując dyplomatyczne sztuczki. Tak też było ostatnim razem, o czym donoszą brytyjscy dziennikarze z BBC.

Prezydent Donald Trump w specjalnym wywiadzie dla CBS News określił Unię Europejską jako „wroga handlu”. Dodał, że europejskie państwa nie tylko wykorzystują amerykańskiego sojusznika, lecz co gorsza nie płacą rachunków wynikających z uczestnictwa w pracach Paktu Północnoatlantyckiego NATO. Zapewne chodzi o zobowiązanie wydatkowania 2% PKB na obronność, co nie wszyscy członkowie sojuszu wypełniają.

Jak podaje BBC, w odpowiedzi na te dość ostre słowa Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział, że każdy kto nazywa Unię wrogiem handlu rozsiewa „fałszywe informacje”.

W dalszej części wywiadu dla CBS News, Donald Trump skupił się na zbliżającym spotkaniu z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Amerykański przywódca stwierdził, że ma „niskie oczekiwania” przed spotkaniem. Słowa te padły po tym jak postawiono akt oskarżenia przeciwko 12 Rosjanom oskarżonym o shakowanie systemu podczas amerykańskich wyborów prezydenckich w 2016 r. Sam Trump stwierdził, że to zdarzenie będzie elementem rozmów i ma nadzieje, że „przyniesie to coś dobrego”.

Federacja Rosyjska konsekwentnie zaprzecza oskarżeniom, jakoby miała coś wspólnego z próbą wpływania nielegalnymi sposobami na wyniki wyborów sprzed blisko dwóch lat.

Zastępca Prokuratora Generalnego Stanów Zjednoczonych, Rod Rosenstein dwa dni temu upublicznił wyniki śledztwa, a już pojawiły się żądania, by Donald Trump odwołał szczyt w Helsinkach. Dziś miały miejsce protesty przeciwko wyprawie amerykańskiego przywódcy do stolicy Finlandii.

12.07.2018 Podatek od mediów społecznościowych i protesty w Ugandzie

Jak podaje CNN, ostre protesty obywateli przeciwko nowym zobowiązaniom podatkowym nałożonym na dostawców i odbiorców mediów społecznościowych skutkowały – przynajmniej oficjalnie – „przeglądem” przepisów w tejże materii.

Po brutalnych starciach ulicznych, szef rządu Ruhakana Rugunda zapowiedział, że projekt ustawy zostanie na pewno zmieniony i do 19 lipca 2018 r. członkom parlamentu zostaną przedstawione nowe regulacje, już nie tak kontrowersyjne. W maju 2018 r. do publicznej wiadomości trafił projekt nowych przepisów, które opodatkowywały zarówno usługi internetowe, jak i krajowe mobilne transakcje pieniężne.

Nowe przepisy wywołały obawy odnośnie ewentualnego ograniczenia wolności w Internecie. Z dniem 1 lipca 2018 r. część przepisów zaczęła obowiązywać. Osoby korzystające z takich stron jak Facebook, Twitter, czy WhatsApp płaciłyby za każdy dzień 200 ugandyjskich szylingów, czyli około 20 groszy. Skargę do ugandyjskiego sądu konstytucyjnego zgłosili też dostawcy usług internetowych o działania nielegalne i z punktu widzenia prawa nieważne – ustawa nie ujęła czynnika społecznego oraz utrudnia wolność słowa.

Podczas ostatniej demonstracji policja rozpyliła gaz łzawiący. Tłumy protestujących, kierowanych przez znanego działacza oraz muzyka Roberta Kyagulanyi’ego, kierowały się ku gmachowi parlamentu w Kampali.

Według znawców tematu, prezydent Yoweri Museveni nakładając nowy podatek dążył do ograniczenia takiego negatywnego zjawiska wg niego jak „plotkowanie” w mediach społecznościowych. Jednakże pojawiły się również komentarze, zwłaszcza wśród członków ugandyjskiego parlamentu, że nowy podatek to tylko sposób na zebranie pieniędzy i uniezależnienie się od zewnętrznych donatorów. Skoro tak wielu korzysta z popularnych portali społecznościowych, to dlaczego państwo nie miałoby z tego skorzystać.

Co ciekawe, niedawno również w Tanzanii wprowadzono nowe finansowe mechanizmy, które dotknęły chociażby blogerów oraz wydawców internetowych. Za wydanie samej zgody na działalność, każdy z nich musi teraz zapłacić do budżetu centralnego, aż 930 dolarów amerykańskich.

Natomiast prezydent Kenii, Uhuru Kenyatta podpisał ustawę o cyberprzestępstwie, która nakłada wysokie kary za publikowanie fałszywych informacji. Już pojawiają się krytyczne opinie, że w ten sposób ogranicza się wolność słowa, zwłaszcza działaczom opozycyjnym.

12.07.2018 Projekt globalnego pokoju wg Donalda Trumpa

Z dużą dozą uwagi komentatorzy z Afryki wysłuchali amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który to na konferencji prasowej powiedział, że przyjmuje na siebie misję osiągnięcia globalnego pokoju, gdzie Afryka zajmuje najważniejsze miejsce. Dodał on w emocjonalnych słowach, że ze smutkiem słucha i ogląda doniesienia o „okrutnych i brutalnych” konfliktach rozgrywanych na afrykańskiej ziemi.

Jak możemy przeczytać na portalu internetowym africanews.com, prezydent Stanów Zjednoczonych podkreślił, że afrykańskie problemy są tak skomplikowane, że niewielu jest w stanie je zrozumieć. Słowa te padły podczas konferencji w Brukseli, po szczycie państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego NATO.

Amerykański przywódca dodał, że dla niego samego pokój jest celem samym w sobie. Pokój w skali globalnej.

Stany Zjednoczone są w ostatnich latach coraz aktywniejszym partnerem dla wielu rządów w Afryce. Zaznaczają swoją obecność na takich polach jak gospodarka, zwalczanie ekstremizmów i aktów terroru oraz pomoc humanitarna.

Jednak wielu analityków zwraca uwagę na ostatnie słowa Trumpa, który wyraźnie podkreślił, że elementem budowania pokoju globalnego będzie stworzenie w USA najsilniejszej armii na świecie. Jak sam powiedział: „(…) budujemy ogromną armię (…) Będziemy mieć wojsko, jakiego jeszcze nie mieliśmy”.

Przyjmuje się, że w Afryce przebywa teraz około tysiąc żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych, zaś Waszyngton finansuje istnienie 30 baz rozsianych po całym kontynencie. Ostatnią wypowiedź lidera najpotężniejszego państwa na świecie możemy łatwo zinterpretować, jako zapowiedź jeszcze większej obecności amerykańskiej na afrykańskiej ziemi.

12.07.2018 Po szczycie NATO…

Zaiste trudno jest ocenić skutki właśnie zakończonego szczytu członków najpotężniejszego sojuszu obronnego na świecie, jakim bez wątpienia jest Pakt Północnoatlantycki NATO. Wielu komentatorów skupia się na sporze wokół wydatków na obronność, co dla Stanów Zjednoczonych jest kwestią kluczową.

Jak się okazuje, jedną z kluczowych kwestii problematycznych dla sojuszników z NATO jest rozstrzygnięcie, co zostało ustalone podczas pamiętnego szczytu z 2014 r. Zdaniem amerykańskiego przywódcy Donalda Trumpa, członkowie Paktu mieli wtedy zobligować się do stałego wzrostu wydatków na obronność. Jednak pozostali członkowie NATO poddawać mają teraz w wątpliwość niektóre ustalenia.

Diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Sekretarz Generalny NATO, Jens Stoltenberg potwierdził, że wszyscy członkowie są zobligowani do wzrostu wydatków na obronność do poziomu 2% rocznego PKB. Natomiast członkowie Paktu podkreślają, że zgodnie z porozumieniem z 2014 r., cel ten ma być osiągnięty w ciągu dekady, czyli do 2024 r. Prezydent Trump, który do tej pory krytycznie odnosił się do sojuszników podkreślając, że amerykańskie nakłady są znacznie większe niż innych i główny ciężar „zbiorowej obrony” spoczywa tylko na barkach USA, obecnie nazywa „wielkim postępem” wyniki rozmów szczytu w Brukseli.

Jednak wśród europejskich członków daje się odczuć zadowolenie nie z wyników szczytu, lecz z tego, że w końcu się skończył. W komentarzach chociażby brytyjskiej BBC daje się wyczuć dość uszczypliwe tony. Korespondenci zwracają uwagę, że Trump ogłosił sukces swój choć nie wiadomo o ile realnie wzrosną wydatki na obronność poszczególnych państw. Podkreślają, że dla Europy dużym problemem jest zaplanowany szczyt prezydenta Trumpa ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem w Helsinkach, lecz nie wiadomo co zostanie poruszone i jakie będzie stanowisko USA (NATO). Wiele można pisać o metodach Trumpa, lecz na razie nie można im odebrać skuteczności. Jak pisali brytyjscy korespondenci: Witajcie w świecie Trumpa.

Reakcje niektórych członków NATO były jednak chłodniejsze od prezentowanego stanowiska USA. Włochy, Francja i Kanada zakomunikowały, że nie powzięły nowych zobowiązań ponad te, które wypracowano cztery lata temu.

09.07.2018 Problemy brytyjskiej premier

Przed szefową brytyjskiego rządu, Theresą May poważne problemy do rozwiązania. Najpierw minister odpowiedzialny za negocjacje z Unią Europejską odnośnie wystąpienia Wielkiej Brytanii z unijnych struktur, David Davis, a następnie minister spraw zagranicznych Boris Johnson złożyli dymisje.

Powód był oczywisty. Już od pewnego czasu w mediach pojawiały się informacje, że niektórym członkom rządu nie podoba się kierunek negocjacji z UE odnośnie warunków współpracy Wielkiej Brytanii z Unią po jej wystąpieniu z unijnych struktur.

Najdobitniej ujął to ustępujący B. Johnson. Stwierdził on, że Londyn zmierza obecnie do stanu, by stać się „kolonią” Unii Europejskiej. Dodał w emocjonalnym oświadczeniu, że w tym kierunku z końcem marca przyszłego roku „sen umrze”.

Ta dramatyczna w swej formie rezygnacja ze stanowiska Borisa Johnsona nastąpiła tuż po tym jak odeszli David Davis oraz jego zastępca Steve Banker. Miało to mieć związek z dość jasną deklaracją premier Theresy May, by po Brexicie Wielka Brytania nadal pozostawała w bliskich relacjach ekonomicznych z Unią Europejską. Odejście kilku członków rządu nastąpiło po informacji premier kilka dni temu, że zgodziła się na unijne przepisy w zakresie handlu towarami.

Obecne roszady rządowe już są komentowane przez eurosceptycznych członków rządzącej Partii Konserwatywnej jako przymiarka do ewentualnej walki o przywództwo w partii.

Tuż po rezygnacji ministra spraw zagranicznych, premier Theresa May pojawiła się w Izbie Gmin i broniła swojej polityki. Jednocześnie podała, że na miejsce Davida Davisa powołała eurosceptyka Dominica Raaba, który ma odpowiadać za dalsze negocjacje z Brukselą.


Źródło: Premier Theresa May,
https://www.economicvoice. com /labour- calls- on- theresa- may- to- be-s traight- with- the- people/, [dostęp dn. 09.07.2018]; By UK Home Office (CC-BY-2.0).

Coraz częściej pisze się o ostrym podziale wewnątrz Partii Konserwatywnej. Najbliższe miesiące będą dla obecnego rządu kluczowe (źródło informacji: francuska agencja AFP).

09.07.2018 Coraz chłodniejsze relacje brytyjsko-rosyjskie

Zmarła bezdomna Brytyjka, która została narażona na kontakt z gazem paraliżującym Novichok, który był wykorzystywany przez wojsko i prawdopodobnie pochodzi z Rosji. Ofiarą jest Dawn Sturgess, która miała 44 lata i była matką trójki dzieci. Zmarła wczoraj na terytorium Wielkiej Brytanii. Już potwierdzono, że śmiertelna toksyna to ta sama, która omal nie zabiła byłego rosyjskiego szpiega i jego córkę. Wielka Brytania o oba ataki oskarża Kreml, o czym poinformował sam brytyjski minister obrony.

Jak podaje agencja AFP, zmarła Dawn Sturgess oraz otruty Charlie Rowley (przebywa w szpitalu w stanie krytycznym) mieli kontakt z gazem w miejscowości Amesbury położonej niedaleko Salisbury, gdzie w marcu znaleziono nieprzytomnych Siergieja Skripala oraz jego córkę Julię – S. Skripal to były rosyjski szpieg, który zdradził na rzecz Wielkiej Brytanii.

W brytyjskim parlamencie minister obrony Gavin Williamson tak skomentował ostatnie wydarzenia: „Jest rzeczą oczywistą, że to Rosja dokonała ataku na brytyjskim terytorium, w wyniku czego doszło do śmierci obywatela Wielkiej Brytanii”. Władze Federacji Rosyjskiej już nazwały te oskarżenia absurdem.

Na chwilę obecną potwierdzono, że to Novichok był odpowiedzialny za otrucie Skripalów, a także Dawn Sturgess oraz Charliego Rowleya. Nie do końca wiadomo, czy użyto identyczną partię gazu. Policja nie stawia też jasnej tezy o powiązaniu zdarzenia w Amesbury z próbą otrucia w Salisbury. Pojawiają się ostrzeżenia, że nie ma pewności co do bezpieczeństwa. Może dochodzić do dalszych – nawet przypadkowych – otruć.

07.07.2018 Potężny zamach terrorystyczny w Somali

W stolicy Somali, Mogadiszu doszło do potężnego zamachu terrorystycznego. Po zdetonowaniu dwóch ładunków wybuchowych umieszczonych w samochodach-pułapkach, do terrorystycznych działań przystąpili sami bojownicy.

Jak podają media, atak był pierwszym aktem terroru od początku Ramadanu, który miał miejsce blisko dwa miesiące temu. Somalijskie władze poczyniły dodatkowe starania, by w ten święty dla muzułman czas zwiększyć poczucie bezpieczeństwa. Działania te właśnie dziś zawiodły.

Po detonacji dwóch ładunków wybuchowych, bojownicy zaatakowali gmach ministerstwa spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa narodowego w Mogadiszu. Pierwsza bomba wybuchła w pobliżu ministerialnego budynku, niedaleko posterunku policji, a druga tuż obok pałacu prezydenckiego. Wszystko zaczęło się około 11 rano czasu lokalnego. Według wstępnych informacji zginąć miało co najmniej 10 osób, a 20 odniosło obrażenia. Już potwierdzono, że za atakiem stoi najsilniejsza organizacja terrorystyczna w regionie: al-Shabab.

Jest rzeczą powszechnie wiadomo, że islamscy ekstremiści często nasilają działania w czasie świątecznym, by ukazać władze centralne jako niezdolne do rządzenia. Dążenie do utworzenia kalifatu jest wśród fundamentalistów coraz powszechniejsze i popularniejsze. W przypadku Somali faktem jest, że rząd w Mogadiszu ma duże problemy z poradzeniem sobie z rebelią ekstremistów, pomimo posiadania oparcia w środowisku międzynarodowym, a zwłaszcza państwach regionu Afryki Wschodniej.

Obecnie sytuacja jest niejasna. Rzecznik komórki odpowiedzialnej za operacje militarne organizacji al-Shabab, Abdiasis Abu Musab miał zdradzić dziennikarzom, że wciąż bojownicy są w gmachu ministerstwa, zaś świadkowie donoszą o wymianie ognia, która ma dalej trwać. Natomiast somalijska policja podała, że wszyscy bojownicy już zostali uśmierceni po ponad dwugodzinnej walce. Sytuacja obecnie jest rozwojowa.

07.07.2018 Rysy na procesie odprężenia Waszyngton-Pjongjang

Jak możemy przeczytać w artykule na stronie internetowej BBC, w procesie negocjowania nuklearnej umowy z Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną KRL-D, zwanej potocznie Koreą Północną, pojawiły się rysy. Przedstawiciele komunistycznego reżimu stwierdzili, że obecna postawa Stanów Zjednoczonych jest „godna ubolewania”.

Taka deklaracja ma związek ze stanowiskiem jaki prezentowali ostatnio amerykańscy przedstawiciele podczas oficjalnych rozmów negocjacyjnych z reżimem w Pjongjangu. Jednocześnie przedstawiciele Korei Północnej dodawali, że to co się obecnie dzieje jest „bardzo niepokojące”.

Dwa dni spędził On w północnokoreańskiej stolicy, gdzie jego zdaniem miał nastąpić postęp w rozmowach.

Wizyta Mika Pompeo w Pjongjangu jest pierwszą wyprawą wysoko postawionego przedstawiciela amerykańskiej administracji w Korei Północnej od czasu sławetnego szczytu w Singapurze z dnia 12 czerwca 2018 r., gdzie spotkali się amerykański przywódca Donald Trump ze swoim północnokoreańskim odpowiednikiem Kim Dzong Unem.

Raczej jest to forma oficjalnej skargi na amerykańską formę presji.

Nie od dziś wiadomo, że od lat komunistyczny reżim czynił starania, by znaleźć się wśród nuklearnych potęg. Poza tym, skutecznie prowadzono kolejne testy broni masowego rażenia oraz rakiet średniego i dalekiego zasięgu, które mogły dosięgnąć nawet terytorium USA.


Źródło: Kim Dzong Un i Donald Trump – 12 czerwiec 2018 r.,
https://en.m.wikipedia.org/ wiki/ File:Trump- Kim_ meeting_ in_Capella_ Hotel_(1).jpg, [dostęp dn. 07.07.2018];
This image is a work of an employee of the Executive Office of the President of the United States, taken or made as part of that person's official duties. As a work of the U.S. federal government, the image is in the public domain.

Północnokoreańscy negocjatorzy liczyli, że w zamian za rezygnację z marzeń o nuklearnej potędze, uzyskają coś w zamian. Zupełnie inaczej do tego podchodzić mieli Amerykanie. Podczas ostatniego spotkania delegacja USA miała wywierać nacisk, by Pjongjang jednostronnie zrezygnował z chęci posiadania broni masowego rażenia, a dopiero później mógłby coś oczekiwać w zamian. Północnokoreański reżim zasugerował, że jego wola do zakończenia procesu denuklearyzacji półwyspu może „osłabnąć”, jeśli taka postawa będzie dalej prezentowana przez amerykańską administrację.

05.07.2018 Problemy prezydenta Malawi

Jak podaje BBC, w Malawi coraz głośniejsze są żądania dymisji prezydenta Petera Muthariki. Ma to związek z wynikami pracy agencji antykorupcyjnej, która oskarża głowę państwa o przyjęcie pieniędzy od prywatnego biznesmana, który dostarczał żywność dla funkcjonariuszy policji. Mowa jest o kwocie 145 milionów kwacha malawijskich – waluta Malawi.

Zgodnie z raportem agencji, z tej kwoty miano wpłacić na fundusz rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej również duże pieniądze. Jedynym beneficjentem miał być właśnie prezydent Peter Mutharika. Rzecznik głowy państwa już odrzucił oskarżenia, a różne organizacje społeczne zapowiadają wyjście na ulice jeśli prezydent w ciągu 14 dni nie ustąpi.

Już od pewnego czasu agencja antykorupcyjna badała kontrakt, który otrzymał Zameer Karim z firmy Pioneer Investments. Początkowo za dostarczenie pół miliona pakietów żywnościowych miano z pieniędzy publicznych zapłacić mu 2,3 miliarda kwacha, lecz bardzo szybko jednostronnie i z pominięciem procedur szef policji Innocent Bottomani zgodził się na kwotę 2,8 miliarda kwacha. Po tym zdarzeniu, Karim miał przelać na partyjne konto prezydenta wspomnianą „łapówkę” 145 milionów kwacha – w takich słowach krytycy prezydenta określają zaistniałe zdarzenie.

Jeszcze kilka dni temu sam prezydent zaprzeczał, by brał udział w nielegalnych działaniach, a te oskarżenia to jego zdaniem działania opozycji, które chcą osłabić szanse obecnej głowy państwa przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Niedawno jednak partia rządząca potwierdziła istnienie konta, które miało wspierać działania statutowe formacji. To zaś doprowadziło do uwiarygodnienia oskarżeń i obecnych problemów głowy państwa.


Źródło: Prezydent Peter Mutharika,
https://www.flickr com/ photos/ usipeace/ 14830671006, [dostęp dn. 05.07.2018]; Attribution-NonCommercial 2.0 Generic (CC BY-NC 2.0).

Również w partii rządzącej pojawiają się głosy, które wątpią w dalszą polityczną przyszłość obecnego prezydenta. Natomiast Peter Mutharika podkreślił, że otrzymuje tylko 40% uposażenia, a reszta wraca do rządu. Jednak coraz więcej głosów domaga się jego ustąpienia. Przyszłość polityczna prezydenta Malawi jest obecnie niejasna.

02.07.2018 Nowy prezydent Meksyku

Światowe agencje informacyjne podały, że następnym prezydentem Meksyku z poparciem około 53% zostanie Andres Manuel Lopez Obrador. W dzisiejszym wywiadzie już zapowiedział, że kraj pod jego rządami będzie dalej częścią Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu NAFTA, razem ze Stanami Zjednoczonymi oraz Kanadą. Jednocześnie dodał, że zamierza respektować ustalenia zespołu pracującego nad renegocjacją samego układu.

Jak podaje agencja Reutera, Andres Manuel Lopez Obrador wygrał wczorajsze wybory uzyskując ponad dwukrotną przewagę nad drugim z kolei kandydatem. Tym samym, główne formacje polityczne musiały przełknąć gorycz porażki, a Lopez Obrador został pierwszym lewicowym prezydentem od zmian systemowych w 2000 r.

Jednym z istotnych politycznych problemów obecnie jest proces renegocjacji układu o wolnym handlu. Prezydent-elekt od rana uspokaja dziennikarzy, że wspiera rząd w rozmowach i uszanuje każdą umowę, które będzie dla Meksyku dobra. Tego też ma dotyczyć rozmowa z obecnym prezydentem, którym jest Enrique Pena Nieto, zaplanowaną na dzień jutrzejszy. Prezydent-elekt obejmie urząd głowy państwa w grudniu 2018 r.

Niewątpliwie uwagę wszystkich skupia obecny kryzys w relacjach z potężnym sąsiadem z północy: Stanami Zjednoczonymi. Amerykański prezydent Donald Trump nie ukrywał, że chce renegocjacji NAFTA, by instrument ten służył lepiej Ameryce. Jednakże kwestie migracyjne również kładą się cieniem.


Źródło: Donald Trump po lewej i Andres Manuel Lopez Obrador po prawej,
http://www.americasquarterly.org/ content/ who- spooks- mexicos- elites- more- trump- or-a mlo, [dostęp dn. 02.07.2018]; Gage Skidmore 10 February 2011 Wikicommons/Eneas de Troya (wikicommons) CC by 2.0 July 1 2012.

Przed nowym prezydentem czeka więc sporo pracy, by relacje uległy polepszeniu. Zwłaszcza, że tuż po tym, jak amerykański przywódca pogratulował zwycięzcy, do mediów trafiła informacja, że plan wybudowania muru granicznego na koszt Meksyku wciąż „żyje”.

Meksykański prezydent-elekt nie ukrywał, że chciałby bliższych relacji z USA, by ta wspomogła w rozwoju całej Ameryce Środkowej i w ten sposób doprowadzić do zmniejszenia nielegalnej migracji. Będzie to jednak trudne.

01.07.2018 Amerykanie, Saudyjczycy i ropa

Amerykański prezydent Donald Trump znany jest z tego, że znaczną część komunikacji z opinią publiczną realizuje za pośrednictwem portalu społecznościowego Twitter. Tak też się odbyło w kontekście ostatniej rozmowy telefonicznej Trumpa z Królem Arabii Saudyjskiej, którym jest Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud.

Jak sam zaznaczył amerykański przywódca, wezwał on Saudyjczyków do zwiększenia wydobycia ropy naftowej, co ma związek z rosnącymi cenami tego cennego surowca naturalnego. Prezydent USA miał osobiście poprosić króla o zwiększenie wydobycia na poziomie dodatkowych dwóch milionów baryłek dziennie. Saudyjski władca miał zgodzić się co do tego, że obecne ceny są rzeczywiście za wysokie.

W artykule BBC World możemy przeczytać, że D. Trump w rozmowie zaznaczył, iż taki ruch był potrzebny w związku z „zawirowaniami i dysfunkcją w Wenezueli oraz Iranie”. Jednak analitycy zaznaczają, że ceny znacznie podskoczyły po amerykańskiej deklaracji o planach nałożenia surowych sankcji na Iran, który jest jednym z ważniejszych dostarczycieli ropy na światowe rynki. Deklaracja państw eksportujących ropę OPEC, a także zgoda Federacji Rosyjskiej, na zwiększenie wydobycia nie doprowadziło do uspokojenia sytuacji. Światowy rynek ropy nie zareagował obniżką cen.


Źródło: Król Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud oraz prezydent Rosji Władimir Putin – październik 2017 r.,
https://commons. wikimedia. org/ wiki/ File: Vladimir_ Putin_ and_ Salman_ of_ Saudi_ Arabia_ (2017-10-05)_ 1.jpg, [dostęp dn. 01.07.2018]; This file is licensed under the Creative Commons Attribution 4.0 International license.

Główna saudyjska agencja prasowa potwierdziła fakt odbycia rozmowy telefonicznej prezydenta USA D. Trumpa z Królem Salmanem ibn Abd al-Azizem Al Su’udem, w trakcie której podkreślili potrzebę „zachowania stabilności rynku ropy”. Jednak nie potwierdzono, by Saudyjczycy zgodzili się na zwiększenie wydobycia.

Znawcy tematu zaznaczają, że obecny poziom 10 milionów baryłek dziennie jest dla Arabii Saudyjskiej optymalny i rzadko zgadzają się na przekroczenie poziomu 11 milionów. Natomiast D. Trump wielokrotnie krytykował państwa OPEC za politykę sztucznego podwyższania cen ropy mimo, że najważniejszy dostawca surowca na rynek, Arabia Saudyjski, to jeden z najważniejszych sojuszników USA.

Duchowy przywódca Iranu, Ajatollah Ali Chamenei oskarżył Stany Zjednoczone o upolitycznienie kwestii cen ropy. Zaznaczył, że pomimo problemów gospodarczych – wartość rodzimej waluty spadła odkąd Amerykanie zdecydowali o wycofaniu poparcia dla umowy nuklearnej – nie uda się Waszyngtonie „wbić klina” między obywatelami, a rządem.



2018

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2017

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2016

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU