SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ
Źródło: Mapa Indonezji z na zielono zaznaczonym obszarem regionu Papua,
https://news.mongabay.com /2019/ 03/ nothing- was- left- flash- floods- landslides- hit-i ndonesias- papua- region/, [dostęp dn. 30.08.2019]; Image by Bwmodular via Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0).
W związku z gwałtownymi protestami w indonezyjskim regionie o nazwie Papua, głos zabrał przedstawiciel władzy centralnej. Minister obrony Wiranto zaapelował o zachowanie spokoju. Dodał, że żądania demonstrantów, odnoszące się do przeciwdziałania aktów przemocy o podłożu rasistowskim, zostały już spełnione.
Słowa powyższe padły podczas konferencji prasowej w Dżakarcie, w której uczestniczyło kilku czołowych polityków z tego regionu. Minister zaapelował o zatrzymanie przemocy dodając, że żadne obrażanie, bądź używanie nieprzyzwoitych określeń, nie może motywować i usprawiedliwiać jakichkolwiek aktów przemocy.
Ostatnie wydarzenia już są określane jako największe niepokoje o podłożu etnicznym i rasowym od kilku dekad. Władze indonezyjskie uważają, że głosy domagające się niezależności i niepodległości tych obszarów, gdzie określone wspólnoty etniczne, rasowe bądź religijne mają większość, nie mogą być zaakceptowane.
Już podano, że w związku z kolejnymi podpaleniami budynków oraz samochodów, w stolicy regionu, Jayapura zostanie rozlokowane kolejne 1 250 policjantów. W zeszłym tygodniu na miejsce wysłano 1 200 przedstawicieli służb porządkowych. Co ważne, w związku z toczącymi się od lat konfliktami separatystycznymi, na tym obszarze znajdują się stale spore siły zbrojne Indonezji. Papua to najbardziej na wschód wysunięty obszar państwa.
W samym regionie nie jest teraz spokojnie. Dwa dni temu, w jednym miasteczku doszło do nagłej strzelaniny. Władze centralne podały, że zginął żołnierz oraz dwóch cywili, zaś separatyści mówią o sześciu zabitych. Od ponad tygodnia na obszarze Papui nie ma dostępu do Internetu, a przez to trudno o wiarygodne informacje.
Iskrą zapalną ostatnich wydarzeń miało być rzekomo bezprawne zatrzymanie studentów z Papui za zbezczeszczenie flagi podczas święta narodowego. Wiranto zapewnił, że przeciwko dwóm członkom personelu wojskowego toczy się postępowanie wyjaśniające. Papuascy politycy również apelują o spokój, lecz domagają się bardziej sprawiedliwego traktowania wszystkich obywateli przez władze indonezyjskie.
Asam to stan w Indiach, który położony jest u stóp Himalajów. Ostatnio jest tam gorąco, co ma związek z planowanym upublicznieniem rejestru obywateli. Wielu obawia się, że w ten sposób władze centralne, chcą załatwić problem niektórych wspólnot tam mieszkających.
W Asamie, jak podaje agencja Reutera, rozmieszczono dziś potężne siły militarne i paramilitarne. Jutro ma zostać opublikowany rejestr obywatelski. Zdaniem dziennikarzy, władze obawiają się, że to co zostanie upublicznione wielu się nie spodoba. Zwłaszcza tym, którzy w rejestrze nie zostaną ujęci, a przez to będą mieli status bezpaństwowców. Może nawet chodzić o kilka milionów osób, zwłaszcza wyznania muzułmańskiego.
Przez ostatnie cztery lata narastał spór w prowincji. Część mieszkańców drogą sądową chciała uznania swojej etnicznej i religijnej odrębności i podmiotowej tożsamości. Zwłaszcza w kontekście napływu sporej rzeszy nielegalnych imigrantów z Bangladeszu. Jednak sposób w jaki chciano to rozwiązać budził wątpliwości. Sama lista ma zostać ogłoszona jutro, lecz projekt wyjścia z kryzysu, który pojawił się przed rokiem, wzbudził mieszane uczucia. Zdaniem specjalistów, nawet cztery miliony osób mogą zostać poza systemem, dzięki centralnemu rejestrowi obywatelskiemu.
Jeden z zapytanych urzędników państwowych potwierdził, że lista ujrzy światło dzienne jutro i dołożono wszelkich starań, by każdy miał do niej dostęp i bez trudu mógł znaleźć swoje nazwisko.
Rząd premiera Narendry Modiego znany jest ze swego nacjonalistycznego podejścia i popiera „testy” na obywatelstwo w stanach granicznych. Obok Asam, kolejnym ma być Bengal Zachodni. Przeciwnicy takich rozwiązań podkreślają, że w ten sposób szuka się nielegalnych imigrantów, a w szczególności wyznania muzułmańskiego. W Asamie mieszka około 33 miliony osób, a do pilnowania porządku wysłano 60 tysięcy personelu bezpieczeństwa oraz 19 tysięcy członków jednostek paramilitarnych.
Zgodnie z prawem, by znaleźć się na liście, należało przedłożyć dokumenty stwierdzające, że dana osoba, lub rodzina mieszkała w Indiach przed 24 marca 1971 r. W tym samym roku, Indie zaangażowały się w spór Pakistanu i Bangladeszu, co skutkowało falą migracji, głównie muzułman. Osoby, które nie znajdą się na liście, będą miały prawo do apelacji w czasie 4 miesięcy, w innym przypadku zostaną umieszczone w specjalnych ośrodkach, a następnie deportowane do Bangladeszu.
Są kolejne ofiary śmiertelne przeciągających się protestów opozycji w Sudanie. Jest to skutek politycznego sporu między rządzącą juntą wojskową, a działaczami domagającymi się wprowadzenia rządów cywilnych.
Rzecznik sudańskiej rady wojskowej, gen. Shams El Din Kabbashi poinformował, że 9 żołnierzy z sił szybkiego wsparcia RSF zostało zwolnionych ze służby w związku z ostatnimi przypadkami przemocy. Następnie wszyscy mieli zostać zatrzymani do dyspozycji wymiaru sprawiedliwości. Jest to pokłosie wydarzeń w miastach Omdurman i El-Obeid.
Gen. Shams El Din Kabbashi dodał, że gubernator stanu Kordofan Północny, jak i stanowa rada bezpieczeństwa, mają zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Wskutek gwałtownych starć w trakcie protestu, zginęło 6 osób, w tym 4 dzieci, w El-Obeid. W Omdurmanie wiele osób zostało rannych. Wszystko to na skutek ostrzału z broni palnej.
Gdy wieść o przypadkach śmiertelnych obeszła mieszkańców miasta, ci masowo wyszli na ulice. Zdaniem opozycji mogło to być nawet około 100 tysięcy osób.
Sytuacja w Sudanie jest w tej chwili złożona. Niedawno opozycja oraz wojskowi podpisali porozumienie odnośnie utworzenia rządu przejściowego. Sam okres przejściowy ma potrwać trzy lata, a w jego czasie zarówno cywilna opozycji, jak i rządząca junta wojskowa, podzielą się władzą. Aby jednak tego dokonać, musi powstać okołokonstytucyjne porozumienie w postaci ustawy przejściowej legalizującej takie rozwiązanie. Na początku bieżącego tygodnia powstał jednak impas, co do formy i treści takowego dokumentu. Rozmowy wciąż trwają, zaś negocjatorem głównym został Mohamed Hassan Lebat, przybyły z ramienia Unii Afrykańskiej, najważniejszej kontynentalnej organizacji zrzeszającej wszystkie państwa Afryki.
Sytuacja w Sudanie skomplikowała się po ludowym powstaniu i obaleniu wieloletniego prezydenta, Umara Hasana Ahmada al-Baszira. Przewodził on temu afrykańskiemu państwu od 30 czerwca 1989 r. do 11 kwietnia 2019 r. Jego zastępcą, na bardzo krótko, gdyż tylko przez jeden dzień, został generał i wiceprezydent, Ahmed Awad Ibn Auf – nie jako prezydent, ale jako przewodniczący Tymczasowej Rady Wojskowej. Od 12 kwietnia 2019 r., na czele Rady stoi Abd al-Fattah Abd er-Rahman Burhan.
Jak podają światowe media, dziś rano miało miejsce sześć eksplozji w stolicy Tajlandii, Bangkoku. Rannych zostały cztery osoby, nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych. Co ważne, zamach miał miejsce podczas toczącego się szczytu bezpieczeństwa państw Azji Południowo-Wschodniej, przy współudziale dyplomatów z takich mocarstw jak Stany Zjednoczone, czy Chińska Republika Ludowa ChRL.
Agencja Reutera szczegółowo przeanalizowała kolejność zdarzeń. Wpierw, w okolicy centrum, miały miejsce dwie niewielkie eksplozje, lecz było to jeszcze przed godzinami szczytu, stąd na szczęście tak nikłe skutki. Trzeci wybuch miał miejsce blisko kompleksu budynków rządowych, będących również obszarem goszczącym część dyplomatów. Tam właśnie postronne osoby miały zostać ranne.
Policja w Tajlandii już potwierdziła, że eksplodowało sześć niewielkich ładunków wybuchowych, a siódmy udało się zneutralizować. Na razie nikt nie przyznał się do ataku. Premier kraju Prayuth Chan-ocha stwierdził tylko na twitterze, że potępia osoby, które „niszczą pokój i szkodzą wizerunkowi kraju”. Mają zostać wdrożone dodatkowe procedury bezpieczeństwa.
Bangkok jest obecnie gospodarzem szczytu bezpieczeństwa ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich organizacji o nazwie: Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej ASEAN. Do organizacji przynależy obecnie 10 państw: Filipiny, Indonezja, Malezja, Singapur, Tajlandia, Brunei, Wietnam, Laos, Mjanma i Kambodża. W szczycie uczestniczą też szefowie dyplomacji globalnych graczy, takich jak USA, ChRL, czy Federacja Rosyjska.
Żadna z bomb nie eksplodowała w pobliżu miejsca, gdzie odbywają się spotkania w ramach szczytu ASEAN. Już wczoraj policja informowała, że znalazła dwie paczki z materiałami wybuchowymi, i obie zostały rozbrojone przed eksplozją. Nie jest jasne, czy celem zamachowców było zakłócenie samego szczytu. Dwie osoby miały zostać aresztowane w związku z podejrzeniem współudziału w tym zamachu.
Ostatnie poważne zamachy w Bangkoku miały miejsce w 2017 r. Wtedy to skazano człowieka, który przyznał się do nielegalnych działań argumentując, iż w ten sposób chciał pokazać sprzeciw wobec rządów junty wojskowej, kierowanej przez obecnego premiera.
Źródło: Mapa ukazująca państwa członkowskie ASEAN,
https://pl. wikipedia. org/wiki/ Stowarzyszenie_ Narod%C3%B3w_ Azji_ Po%C5%82udniowo- Wschodniej# /media/Plik:A ssociation_ of_Southeast_ Asian_ Nations_(orthographic_ projection).svg, [dostęp dn. 02.08.2019]; Attribution 3.0 Unported (CC BY 3.0).
Źródło: Premier Prayuth Chan-ocha,
https:// commons. wikimedia. org/ wiki/ File: Vladimir_P utin_ meeting_ Prayut_ Chan-o -c ha_(2 016-05 -19)- 02_c ropped1.jpg, [dostęp 02.08.2019]; Attribution 4.0 International (CC BY 4.0).