SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ
Źródło: Protesty w Portland z 4 czerwca 2020 r.,
https:// www. lawfareblog. com/litigatin g-federal- governments -conduct- portland- protests, [dostęp dn. 30.08.2020]; CC BY-NC 2.0.
Co najmniej jedna osoba zginęła na skutek starć między rywalizującymi grupami, które protestowały w Portland, w stanie Oregon. Starcia miały miejsce między zwolennikami prezydenta Donalda Trumpa, który walczy o reelekcję, a uczestnikami wiecu „Black Lives Matter”, którzy domagają się zwalczania przejawów segregacji rasowej. Obie grupy się spotkały na ulicach miasta i to doprowadziło do wybuchu niekontrolowanej agresji.
Strzelanina doszła podczas obu demonstracji, w momencie gdy zaczęło dochodzić do bijatyk. Policja nie była jednak w stanie stwierdzić, czy zabity był uczestnikiem którejś demonstracji, czy też była to przypadkowa ofiara.
W Portland, w ostatnim czasie, często dochodziło do demonstracji. Organizowano wiece przeciwko rzekomej brutalności policji, podsycanej kwestiami rasowymi. Symbolem tego było zastrzelenie przez funkcjonariuszy 25 maja 2020 r. w Minneapolis, George'a Floyda. Ta śmierć wywołała w wielu miejscach Ameryki społeczny gniew. Organizowane były wielotysięczne protesty. Oburzenie pojawiło się tak w kraju, jak i za granicą. Prezydent Stanów Zjednoczonych, w celu uspokojenia sytuacji, wysłał do Portland dodatkowe siły Gwardii Narodowej.
W Portland miał mieć miejsce wiec zwolenników prezydenta Donalda Trumpa. Około 600 pojazdów z uczestnikami wjechało do miasta, gdzie trwał wiec „Black Lives Matter”. Zwolennicy „Black Lives Matter” próbowali zagrodzić drogę osobom popierającym D. Trumpa i wtedy doszło do ulicznych starć. Policja potwierdziła, że musiała interweniować i dokonała aresztowań najbardziej zaciekłych osób.
W zeszłym tygodniu Partia Republikańska na specjalnej konwencji nominowała obecnego prezydenta na kandydata w nadchodzących wyborach, na najważniejszy urząd w państwie. Donald Trump walczy o reelekcję.
Amerykańska opinia publiczna obecnie jest rozgorączkowana sprawami przemocy ze strony policji. Ofiarami dość często są Afroamerykanie. Znów wraca temat rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Przeciwko temu zjawisku protestują osoby związane z ruchem „Black Lives Matter”.
W czasie prezydenckiej kampanii Donald Trump nie może uniknąć tego tematu, stąd określone działania i organizowane wiece. Niestety skutkowało to przemocą między samymi demonstrantami, z różnych stron. Trump zapowiedział, że odwiedzi miasta, gdzie ostatnio dochodziło do przemocy.
Do dużych protestów doszło ostatnio w Republice Federalnej Niemiec RFN. Co najmniej kilkaset osób zostało zatrzymanych. Demonstranci stawili się licznie pod hasłem „Anty-Korona”, co ma związek z obecną pandemią koronawirusa/Covid-19.
Policja w Berlinie podała, że ponad 300 osób zostało zatrzymanych. Demonstranci chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec restrykcjom, które zostały wprowadzone, aby powstrzymać rozwój pandemii. W pokojowej, głównie demonstracji, na ulicach Berlina zgromadziło się około 38 tysięcy protestujących.
Niespodziewanie, w pewnym momencie, setki protestujących zaczęło szturmować siedzibę niemieckiego parlamentu, Reichstagu. Większość była ze skrajnej prawicy – organizacja Reichsbürger, co znaczy „Obywatele Rzeszy”. Cała klasa polityczna potępiła takie działania, jako „haniebne” i „niedopuszczalne”.
Podczas wcześniejszych protestów aresztowano około 200 agresywnych demonstrantów, którzy funkcjonariuszy obrzucali butelkami i kamieniami.
Również w innych europejskich miastach dochodziło do protestów. Na Trafalgar Square w Londynie protestujący nieśli na transparentach hasła: „Maska to kaganiec”, oraz „nowa normalność = nowy faszyzm”. Protesty odbyły się również w Paryżu, Wiedniu i Zurichu.
Pomimo obostrzeń, w Niemczech rośnie liczba zainfekowanych. Wzrost jest porównywalny do tego, kiedy po raz pierwszy koronawirus pojawił się w Niemczech w 2020 r.
Niemcy do tej pory bardzo dobrze radzili sobie z pandemią. Szybko wykrywali nowe ogniska koronawirusa, oraz skutecznie działali, aby obniżyć poziom śmiertelności wśród osób mających więcej niż 70 lat. Już w kwietniu zaczęto część obostrzeń znosić, jednakże w sierpniu 2020 r. nagle zaczęła rosnąć liczba chorych.
W zeszłym tygodniu władze wprowadziły kary za brak maseczki w przestrzeni publicznej, oraz zakaz większych zgromadzeń, aż do przyszłego roku. Pojawiają się głosy o kolejnych obostrzeniach, w kontekście jesieni i drugiej fali zakażeń. Niemcy zanotowały 242 tysiące przypadków i 9 297 zgonów. Statystycznie jest to mniej niż w Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii.
Źródło: Shinzō Abe,
https://pl.wikipedia. org/ wiki/ Shinz%C 5%8D _Abe# /media/ Plik: Shinzo _Abe _(2017 ).jpg, [dostęp dn. 28.08.2020]; domena publiczna.
To zapewne koniec pewnej epoki w Cesarstwie Japonii. Shinzō Abe był z kolei 90. i 96. szefem rządu. W historii był najdłużej pełniącym obowiązki premierem kraju. Jego odejście zwiastować może pewien przełom.
Dnia 28 sierpnia 2020 r. Abe ogłosił swoją rezygnację. Był najpierw premierem w latach 2006-2007, a następnie nieprzerwanie od 2012 r. Oficjalnie rezygnuje z powodu złego stanu zdrowia. Okres jego urzędowania wiąże się z takimi kwestiami jak ożywienie wzrostu gospodarczego oraz wzmocnienie potencjału obronnego. Japonia to obecnie trzecia gospodarka świata.
Ostatnio dużo pisało się o stanie zdrowia premiera. W krótkim czasie dwukrotnie udawał się do szpitala. Wiadomym jest, że Abe cierpiał na wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Nie było jasne, czy dotrwa do końca kadencji. W Japonii lider zwycięskiej partii politycznej jest jednocześnie szefem rządu. Abe ma teraz 65 lat.
Jak sam były już premier stwierdził, nie mógł czekać do momentu, gdy zdrowie nie pozwoli mu dalej pełnić urzędu. Chciał odejść, nie zostawiając próżni w czasie, gdy kraj zmaga się z pandemią koronawirusa/Covid-19. W 2007 r. Abe również rezygnował z powodu złego stanu zdrowia. Jego kadencja miała się skończyć za rok.
Na wieść o odejściu premiera, giełdy japońskie zareagowały dużymi spadkami. Około 47 miliardów dolarów amerykańskich zostało wycofanych z Nikkei i Topix. Same giełdy warte są 5,7 biliona dolarów, a za czasów Abe ich wartość się podwoiła.
Przed nami wyścig o przywództwo, w dominującej na japońskiej scenie partyjnej, Partii Liberalno-Demokratycznej. Za dwa-trzy tygodnie dowiemy się, kto zostanie szefem partii i nowym premierem. Urząd będzie piastował przez rok, do następnych wyborów. Wśród pretendentów są: były minister obrony Shigeru Ishiba, były szef dyplomacji Fumio Kishida oraz sekretarz gabinetu Yoshihide Suga.
Kontynent afrykański zmaga się z wieloma problemami. Kryzys migracyjny, konflikt etniczne, głód, zmiana klimatu, etc. To tylko kilka najpoważniejszych czynników dysfunkcjonalnych dla państw i społeczeństw.
Jednym z problemów, na który zwraca uwagę Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża to kwestia zaginięć. Przez różne czynniki ludzie muszą uciekać ze swych domów. Niestety w toku różnych działań, bardzo wielu z nich znika i nie wiadomo gdzie są.
W sumie zarejestrowano już ponad 40 tysięcy osób, które mają status „zaginionych”. Nie wiadomo czy uciekli, czy też padli ofiarą przemocy, a ciała złożone zostały w zbiorowych mogiłach, o nieokreślonym miejscu położenia. Co bardziej tragiczne, połowa „zaginionych” to niestety dzieci.
Duży wpływ na chaos mają wciąż toczące się konflikty etniczne, zbrojne, wewnątrzpaństwowe. Niepewne sytuacje w Etiopii, Somalii, Demokratycznej Republice Konga DRK, Libii czy Kamerunie utrudniają przeprowadzenie gruntownych śledztw.
Jednakże najpoważniejsza sytuacja zdaniem Czerwonego Krzyża ma mieć miejsce w północno-wschodniej Nigerii. Bez wątpienia jest to spowodowane rebelią Boko Haram, która ma status organizacji terrorystycznej, o charakterze fundamentalizmu islamskiego. Zdaniem Czerwonego Krzyża ponad 20 tysięcy zarejestrowanych „zaginionych” jest właśnie z tego obszaru, który często przechodzi z rąk do rąk, a władza centralna ma duży problem, by opanować sytuację.
Śledztwo w sprawie „zaginionych” – szczególnie los dzieci musi budzić niepokój – utrudnia również obecna pandemia koronawirusa/Covid-19. Trudno wysłać śledczych poza granice kraju, jeśli tak łatwo można zarazić się tym nowym wirusem.
Ze względu na uspokojenie sytuacji w Sudanie Południowym, to właśnie tam większość śledczych wyruszyła. Porozumienie pokojowe i podział władzy skutkowały zatrzymaniem rozlewu krwi. Obecnie poszukiwania skupiają się wokół 5 tysięcy nazwisk. Najważniejsze jest szybkie odnalezienie „zaginionych” dzieci.
Niepokój wzbudza teraz sytuacja w Libii. Tysiące osób z Afryki Subsaharyjskiej wyruszyło do Libii, gdzie jest obecnie jeden wielki przystanek w drodze do Europy. Wśród „zaginionych” jest bardzo dużo młodych mężczyzn. Libijski kryzys skutkował pojawieniem się problemu niewolnictwa: żeby dostać się do Europy, trzeba opłacić podróż, nierzadko niewolniczą pracą.
Już trzecią noc z rzędu trwają niepokoje w amerykańskim miasteczku, Kenosha. Jest to pokłosie postrzelenia Afroamerykanina przez policję. To kolejny incydent, który podsyca protesty na tle rasowym. Władze oskarżane są o bierność, zaś Afroamerykanie podkreślają wciąż istniejące podziały rasowe w społecznej mentalności Amerykanów.
Podczas trzeciej nocy niepokojów doszło niestety do strzelaniny. Dwie osoby zginęły, a jedna została ranna. Według lokalnych środków masowego przekazu, protestujący zaatakowali stację benzynową, gdzie doszło do strzelaniny. Ogień mieli rzekomo otworzyć ochroniarze stacji.
Niepokoje w mieście wybuchły po tym, jak policja raniła Jacoba Blake’a. 29-latek miał zostać kilkukrotnie trafiony policyjnymi kulami, gdy pochylał się nad samochodem. Zdaniem jego prawnika, „cudem będzie”, gdy pokrzywdzony stanie o własnych nogach. Doszło do przerwania rdzenia kręgowego i roztrzaskania kilku kręgów przez kule. Poszkodowany jest sparaliżowany od pasa w dół.
Lokalne władze bardzo szybko wprowadziły godzinę policyjną, lecz to jeszcze bardziej rozjuszyło rozgorączkowany tłum. Już trzecią noc z rzędy antyrasistowskie protesty przeradzały się w gwałtowne starcia na ulicach. Gubernator stanu Wisconsin, Tony Evers zapowiedział wysłanie dodatkowych sił Gwardii Narodowej.
Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę, 23 sierpnia 2020 r. Po postrzeleniu Jacoba Blake’a zebrał się duży tłum i pomaszerował w kierunku posterunku policji. Zaczęto demolować samochody oraz witryny sklepowe. Wtedy wprowadzono godzinę policyjną. Policja wydała odezwę do mieszkańców, by trzymała się z dala od głównych ulic. Kenosha liczy około 100 tysięcy osób. W celu zapanowania nad sytuacją w całym Wisconsin ogłoszono stan wyjątkowy.
Jednak „ogień gniewu” szybko się rozlał. Protesty były organizowane w Portland w stanie Oregon i Minneapolis w stanie Minnesota. To właśnie w Minneapolis w maju 2020 r. doszło do zastrzelenia innego Afroamerykanina, George'a Floyda. Wtedy przez Stany Zjednoczone i w wielu miejscach na świecie doszło do gwałtownych protestów, które przeszły do historii jako: „Black Lives Matter”.
Źródło: Erin O'Toole,
https://en. wikipedia.org /wiki/ Erin_O% 27Toole# /media/ File: Erin_O' Toole.jpg, [dostęp dn. 24.08.2020]; Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0).
Za nami osobowa zmiana na funkcji lidera głównej partii opozycyjnej. Konserwatyści w ten sposób chcą podnieść rękawicę rzuconą przez popularnego liberalnego premiera. Czas pokaże, czy zmiana osoby pociągnęła za sobą również jakościowe odrodzenie.
Właśnie dziś kanadyjska Partia Konserwatywna wybrała Erina O’Toole’a na swego lidera. Jest on politycznym weteranem. Był on m. in.: członkiem rządu w randze ministerialnej, jak również przez lata służył w wojsku.
Będzie on miał nie lada zadanie. Musi pokonać swego rywala, premiera rządu i popularnego liberała, którym jest Justin Trudeau. O’Toole’a zastąpił na pozycji lidera konserwatystów Andrew Scheera, który w zeszłym roku nie był w stanie pokonać Trudeau w wyścigu wyborczym (36% do 29%).
Konserwatyści muszą teraz mocno nadrobić zaległości i na nowo pokazać wyborcom swoje pozytywne oblicze. Wielu sądziło, że pałeczkę lidera bez problemu przejmie założyciel partii z 2003 r., Peter MacKay. Jest on opinii publicznej bardzo dobrze znany, gdyż był członkiem rządu byłego premiera Stephena Harpera oraz jeszcze dwóch innych. O’Toole nie jest tak dobrze znany szerokiej opinii publicznej. Jednakże uznano, że mniej rozpoznawalny polityk może dać partii efekt świeżości i nowy wiatr w żagle.
Same wybory na lidera konserwatystów odbyły się w trudnych warunkach. Chodzi oczywiście o pandemię koronawirusa. Partyjny konwent w Ottawie odbył się wirtualnie. Maszyny liczące głosy miały problem z ogarnięciem 175 tysięcy kart. Wyniki zostały ogłoszone z pięciogodzinnym opóźnieniem.
Konserwatyści liczą, że problemy Trudeau mogą przyspieszyć wybory, stąd już pierwsze kroki w kierunku kampanii.
Dla obecnego premiera trudny czas. Nie ma swobodnej większości parlamentarnej i potrzebuje głosów jednej z trzech formacji, które wprowadziły swoich przedstawicieli do ciała ustawodawczego. Pod koniec września wszyscy spodziewają się głosowania nad wotum zaufania dla jego rządu oraz dla rządowego programu walki z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa/Covid-19.
Źródło: Były prezydent Mali, Ibrahim Boubacar Keïta,
https://pl.wikipedia.org /wiki/Ibrahim _Boubacar_ Ke%C3%AFta# /media/ Plik:Ibrahim_ Boubacar_ Ke%C3%A Fta_ par_ Claude_ Truong- Ngoc_d% C3%A 9cembre _2013_(cropped).jpg, [dostęp dn. 19.08.2020]; Attribution-ShareAlike 3.0 Unported (CC BY-SA 3.0).
W celu uspokojenia sytuacji, wojskowi odpowiedzialni za zamach stanu obiecali utworzenie tymczasowego cywilnego rządu przejściowego oraz szybkie rozpisanie wyborów powszechnych. Ibrahim Boubacar Keïta był prezydentem Mali od 4 września 2013 r. do 19 sierpnia 2020 r.
Rzecznik malijskiej armii poinformował, że podjęto decyzję o tak znaczącym kroku jak zamach stanu po to, by powstrzymać rozwój chaosu, który opanował kraj.
Formalnie były już prezydent podał się do dymisji późnym wieczorem we wtorek 18 sierpnia 2020 r. Jak sam twierdził, oddaje władzy, aby w jej imię nie rozlano krwi. Społeczność międzynarodowa potępiła już zamach stanu. Wystąpienie Keïty odbyło się po tym, jak wojsko porwało go. Prezydent rozwiązał rząd i parlament. Wojskowy Komitet Ocalenia został utworzony dziś rano.
Mali już od wielu lat zmaga się z chaosem. To jeden z najbiedniejszych państw na świecie. Zmaga się z etnicznymi konfliktami, gospodarczą niewydolnością oraz islamskim ekstremizmem.
Liderzy wojskowego zamachu stanu utworzyli Narodowy Komitet Ocalenia Ludzi. Podkreślają, że nie zależy im na władzy i nie chcą przy niej pozostać. Ich rzecznik i zastępca szefa sił powietrznych, płk Ismaël Wagué zapewnia, że celem jest szybkie rozpisanie wyborów parlamentarnych.
Były prezydent Keita wystąpił wczoraj w krótkim orędziu, mając na twarzy maseczkę. W 2018 r. wygrał wybory prezydenckie i zapewnił sobie wtedy reelekcję. Jednak jego popularność spadła. Od dwóch miesięcy trwają protesty. Obywatele nie są zadowoleni z wszechobecnej korupcji, kryzysu gospodarczego, jak i oskarżeniami o niejasności wyborcze przy kampanii parlamentarnej. Żołnierze natomiast mieli za złe niezakończoną rebelię z ekstremistami, jak i niskie płace.
Jak podaje BBC, niemiecka prokuratura sprawdza, czy wydarzenia z wczorajszego wieczora można zakwalifikować jako „atak motywowany pobudkami religijnymi o podłożu muzułmańskim”. Z tego co udało się ustalić, mężczyzna swoim autem staranował kilka motocykli oraz auta na autostradzie pod Belinem.
Do zdarzenia doszło około 7 wieczorem, dnia 18 sierpnia 2020 r., na autostradzie A100. Świadkowie mieli zeznać, że podejrzany Irakijczyk miał wygrażać, iż posiada coś niebezpiecznego, schowanego w pudełku po nabojach. Okazało się, że w środku są tylko narzędzia potrzebne do naprawy sprzętu elektronicznego.
Prokuratura i policja podały do publicznej wiadomości, że w kilku miejscach na autostradzie doszło do podobnych ataków. Wszystko wskazywało na „celowe polowanie”, którego ofiarami mieli być głownie motocykliści. Śledztwo trwa i brane pod uwagę są motywy religijne, polityczne, jak również te natury psychologicznej.
Po całej serii dziwnych wypadków, mężczyzna miał się zatrzymać i postawić wspomniane pudełko na drodze. Dziennikarze informują, że miał wykrzykiwać „Allahu Akbar”, co by sugerowało pobudki religijne.
Zatrzymany już usłyszał zarzuty potrójnego usiłowania zabójstwa. Mieszkał w pomieszczeniu dedykowanym uchodźcom. Na własnym profilu społecznościowym umieścił przed atakiem zdjęcie swego samochodu, a w komentarzach odwoływał się do argumentów religijnych. Ustalono też, że był leczony psychiatrycznie.
W grudniu 2016 r. doszło do podobnego ataku. Wtedy to, Tunezyjczyk wjechał ciężarówką w tłum, który przybył na coroczny jarmark bożonarodzeniowy. Udało się mu zbiec do Włoch, gdzie został ostatecznie zastrzelony.
Źródło: Herb Islamskiej Republiki Pakistanu,
https://pl.wikipedia.org/ wiki/ Pakistan#/ media/Plik: State_ emblem_ of_ Pakistan.svg, [dostęp dn. 18.08.2020]; domena publiczna.
Dnia 17 sierpnia 2020 r. z oficjalną wizytą w Rijadzie zagościł głównodowodzący pakistańską armię. Spotkał się on z wysokiej rangą przedstawicielami saudyjskimi. Celem ma być zniwelowanie napięć, jakie w bilateralnych relacjach się pojawiły w związku z obecną sytuacją na spornym obszarze, jakim jest Kaszmir.
Sytuacja w bilateralnych relacjach skomplikowała się po tym, gdy Islamabad zaczął naciskać na Rijad, by ten wyraził bardziej stanowcze zdanie w konflikcie o Kaszmir, przeciwko działaniom Indii. W konsekwencji Arabia Saudyjska wyraziła swoje niezadowolenie i zagroziła wstrzymaniem finansowych inwestycji w Pakistanie.
Do Rijadu zawitał wczoraj gen. Qamar Javed Bajwa, który jest szefem wszystkich wojsk w Pakistanie. Rzecznik pakistańskiej armii stwierdził, że wizyta ma charakter formalny i dotyczy spraw wojskowych. Nieoficjalnie misja generała jest poważniejsza. W Islamabadzie istnieją obawy, że „saudyjski gniew” może zaszkodzić rezerwom walutowym banku centralnego Pakistanu.
Qamar Javed Bajwa spotkał się z wiceministrem obrony Arabii Saudyjskiej, którym jest Khalid bin Salman. Przeprowadził z nim bardzo szerokie rozmowy. Spotkał się również ze swoim saudyjskim odpowiednikiem, gen. Fayyadem bin Hammadem Al-Ruwailem.
W 2018 r. Arabia Saudyjska w sposób znaczący wspomogła Pakistan. Wtedy to Islamabad dotknął potężny kryzys płatniczy. Rijad udzielił pożyczki w kwocie 3 miliardów dolarów amerykańskich oraz kredyt naftowy na kwotę 3,2 miliarda dolarów.
Kiedy Pakistan zażądał od Rijadu konkretnego stanowiska w kwestii Kaszmiru, Saudyjczycy w odpowiedzi zażądali spłaty 1 miliarda dolarów wcześniej i zagrozili kolejnymi żądaniami wcześniejszej spłaty. Pod znakiem zapytania znalazły się też kolejne saudyjskie inwestycje naftowe w Pakistanie.
Zdjęcie: Rafik Baha ad-Din al-Hariri,
https://pl.wikipedia.org/ wiki/ Rafik_ al- Hariri#/media/ Plik: Hariri.jpg, [dostęp dn. 18.08.2020]; domena publiczna.
Jak podaje agencja Reutera, już dziś sędziowie ze specjalnego trybunału, pracującego pod auspicjami Organizacji Narodów Zjednoczonych ONZ, mają orzec w sprawie zamachowców, którzy odpowiadali za zamach bombowy. W jego wyniku, 15 lat temu, zginął były premier: Rafik Baha ad-Din al-Hariri.
Trybunał Specjalny dla Libanu ma status międzynarodowego trybunału karnego pracującego na podstawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1757 z 30 maja 2007 r. Jego celem jest zbadanie i osadzenie sprawców zamachu bombowego z 14 lutego 2005 r., kiedy to zginął były premier oraz 21 innych osób. Do aktu przemocy doszło w Bejrucie.
Właśnie dziś mają zapaść wyroki w sprawie, którą wytoczono przeciwko czterem członkom libańskiej radykalnej partii politycznej, o nazwie Hezbollah. Utworzona w 1982 r., reprezentuje ona radykalnych szyitów. Hezbollah od początku twierdził, że nie ma nic wspólnego z zamachem z 14 lutego 2005 r., w Bejrucie.
Rafik Baha ad-Din al-Hariri był premierem od 1992 r. do 1998 r., a później od 2000 r. do 2004 r. Ten sunnicki polityk i milioner uważany był za sojusznika Stanów Zjednoczonych oraz szeroko pojętego „Zachodu”. Poza tym, dążył do zbliżenia z innymi państwami arabskimi, gdzie dominuje sunnizm. Niemal automatycznie klasyfikowało go to, jako zagrożenie dla syryjskich i irańskich wpływów w Libanie.
Śmierć byłego premiera dla Libanu była ciosem. Rywalizacja różnych politycznych stronnictw pogrążyła kraj w kryzysie najgorszym od czasu zakończenia wojny domowej z lat 1975-1990.
Obecnie sytuacja w Libanie jest wciąż trudna, zwłaszcza po olbrzymiej eksplozji w Bejrucie, która zabiła 178 niewinnych cywili. Nie wiadomo do końca, czy był to wypadek, czy też celowe działanie osób trzecich. Do zdarzenia doszło 4 sierpnia 2020 r. Skutkiem była dymisja rządu, który miał poparcie właśnie Hezbollahu.
Trybunał obradujący w Hadze planował ogłosić werdykt na początku miesiąca, lecz krwawe wydarzenia przesunęły ten moment. Zgodnie z zebranymi dowodami – cały proces kosztował 1 miliard dolarów amerykańskich – zamach z 14 lutego 2005 r. przeprowadził zamachowiec-samobójca, którego nie można było zidentyfikować. Oskarżeni usłyszą wyroki zaocznie.
Źródło: Prezydent Iranu, Hasan Rouhani,
https://pl.wikipedia.org/ wiki/ Hasan_ Rouhani#/ media/ Plik:Hassan_ Rouhani_ 2.jpg, [dostep dn. 15.08.2020]; Attribution-ShareAlike 3.0 Unported (CC BY-SA 3.0).
Republika Iranu wprost nazywa zdradą interesów państw Zatoki Perskiej to, co uczyniły ostatnio Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wygląda na to, że bliskowschodni układ sił się zmienia, co dla Teheranu może oznaczać utratę statusu lidera.
To, co Iran ostatnio rozwścieczyło, to decyzja Abu Zabi, aby porozumieć się z „odwiecznym wrogiem świata Islamu”, czyli Izraelem. Zwłaszcza aktywny w komentowaniu jest teraz przywódca Iranu, prezydent Hasan Rouhani.
Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły, że zamierzają podpisać porozumienie normalizujące relacje bilateralne z państwem Izrael. Zdaniem Rouhani’ego to nie tylko „ogromny błąd”, ale wręcz „zdrada państw Zatoki Perskiej”.
Izrael i Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły swoją decyzją dwa dni temu. Stany Zjednoczone nie ukrywają, że mediacja prezydenta Donalda Trumpa walnie przyczyniła się do tego historycznego momentu. Oczywiście normalizacja bilateralnych relacji to tylko jedna strona medalu. Drugą jest osłabienie wpływów Iranu.
Już od pewnego czasu na Bliskim Wschodzie trwała rywalizacja między mocarstwami o status lidera arabskiego i islamskiego świata. Iran dążył do hegemonii, tak jak Arabia Saudyjska. Ostatnimi czasy jednak to Teheranowi lepiej w tej rywalizacji się powodziło, co było w niesmak Stanom Zjednoczonym, którego największym sojusznikiem w regionie jest Izrael oraz właśnie Saudyjczycy.
Dla Rouhani’ego taki obrót spraw jest niekorzystny i niedopuszczalny. Przestrzegł on Abu Zabi przed konsekwencjami takiego ruchu. Za najważniejszą uznał zezwolenie Izraelowi na stworzenie swoistego „przyczółku” w regionie Zatoki Perskiej. Poniekąd w emocjonalnym przemówieniu irańskiego przywódcy, gdzie padają słowa o zdradzie, błędzie i zdradzieckim czynie, można wyczuć przestrogę.
Poza tym, zwrócił uwagę na fakt, że decyzja została ogłoszona w Waszyngtonie, a jedynymi beneficjentami będzie Izrael, oraz Donald Trump, który ubiega się o reelekcję w listopadowych wyborach prezydenckich. Zdaniem Rouhani’ego, Abu Zabi daje się wykorzystywać w nieswojej rozgrywce, miało zostać uprzedmiotowione. Dodał, że tradycyjnie to Iran zawsze był obrońcą arabskiego i muzułmańskiego świata. Zjednoczone Emiraty Arabskie ten stan rzeczy mają swoim czynem podważać.
Źródło: Prezydent Białorusi, Alaksandr Łukaszenka,
https://pl.wikipedia.org/ wiki/ Alaksandr _%C5% 81ukaszenka#/ media/ Plik.jpg, [dostęp dn. 14.08.2020]; Attribution 4.0 International (CC BY 4.0).
Już kolejny dzień trwają protesty na Białorusi. Zwolennicy opozycji nie zgadzają się z oficjalnie ogłoszonymi wynikami ostatnich wyborów prezydenckich. Pojawiają się zarzuty, że wobec zatrzymanych demonstrantów mają być stosowane metody, które klasyfikowane są jako tortury.
Jak podaje BBC, zarówno obrońcy praw człowieka, jak i niezależni obserwatorzy alarmują światową opinię publiczną o brutalności przedstawicieli służb bezpieczeństwa. W sumie miano zatrzymać aż 6 700 protestujących. Wielu z nich skarży się na przemoc, maltretowanie oraz bicie ze strony funkcjonariuszy.
Zdaniem Amnesty International mają istnieć niepodważalne dowody na to, że „powszechnie stosuje się tortury”.
Już piąty dzień z rzędu trwają masowe protesty, które ogarnęły cały kraj. Wszystko na skutek sfałszowania ostatnich wyborów prezydenckich – takie stanowisko prezentują przedstawiciele opozycji. Zupełnie inne stanowisko przedstawia ekipa rządowa kierowana przez prezydenta, który jest Alaksandr Łukaszenka. Jej zdaniem cały proces wyborczy był demokratyczny i przejrzysty.
Zdaniem komisji wyborczej, kontrolowanej przez obecnie rządzących, niedzielne wybory miał wygrać urzędujący prezydent, z dość dużą przewagą. Opozycja widzi to jednak zupełnie inaczej. Jej zdaniem zwyciężyła ich liderka, którą jest Swiatłana Cichanouska.
Narasta jednak krytyka władz białoruski ze strony społeczności międzynarodowej. Wydaje się, że również Mińsk to widzi. Niedawno, przewodnicząca izby wyższej, Natalla Kaczanawa podała, że prezydent nakazał śledztwo w sprawie postepowania funkcjonariuszy i masowych aresztowań. Niemal natychmiast z aresztu zwolniono około tysiąc demonstrantów. Wiceminister spraw wewnętrznych Alexander Barsukov poinformował, że dziś reszta zatrzymanych ma zostać zwolniona do domu.
Ci, którzy już zostali zwolnieni do domu, podają w mediach społecznościowych makabryczne informacje dotyczące ich pobytu w areszcie. Publikowane są zdjęcia siniaków i opuchlizn. Obrażenia miały wynikać z postępowania funkcjonariuszy policji. Niektórym zatrzymany miano kazać stać całą noc na „spacerniaku”. Pojawiają się też zeznania opisujące krzyki bitych kobiet. Poza tym, mowa jest o ciągłym biciu, rozbieraniu do naga i grożeniem zgwałcenia.
Grupa ekspertów zajmujących się prawami człowieka z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych ONZ podała, że bez wątpienia reakcja służb porządkowych na ostatnie protesty była niewspółmierna i zbyt brutalna. Dodano, że jest niedopuszczalne, by władzę interesowało tylko rozpędzenie demonstracji i zamknięcie w odosobnieniu jak największej liczby uczestników – bez analizy powodu masowych wystąpień.
Jeszcze dziś szefowie dyplomacji państw członkowskich Unii Europejskiej mają się spotkać na nadzwyczajnym szczycie, aby omówić ewentualność wprowadzenia sankcji na Białoruś, w związku z obecną sytuacją.
Premier Republiki Czeskiej, Andrej Babiš poinformował, że jedynym akceptowalnym rozwiązaniem jest powtórzenie ostatnich wyborów, w warunkach ich transparentności.
Jak do tej pory, na skutek protestów zmarło dwóch demonstrantów. Minister spraw wewnętrznych Yuri Karayev stwierdził, że bierze na siebie odpowiedzialność za obrażenia osób podczas protestów i przeprasza wszystkie ofiary przemocy. Może to świadczyć o chęci porozumienia ze strony władz.
Źródło: Swiatłana Cichanouska,
https://pl.wikipedia.org/ wiki/ Swiat% C5%82 ana_Cichanouska #/media/ Plik:Sviatlana_ Cichanowskaja_ Vitebsk_01.jpg, [dostęp dn. 11.08.2020]; Attribution-ShareAlike 4.0 International (CC BY-SA 4.0).
Kolejny dzień od zakończenia głosowania w wyborach prezydenckich na Białorusi, trwają antyprezydenckie protesty. Wielu obywateli jest niezadowolonych tak z wyników, jak i warunków samego procesu wyborczego. O swoje życie boją się też opozycjoniści.
Litewskie władze podały dziś, że liderka opozycji i kandydatka w ostatnich wyborach prezydenckich, Swiatłana Cichanouska dołączyła do swoich dzieci. Wszyscy bezpiecznie mają przebywać teraz na Litwie.
Według oficjalnych badań rządowych typu exit poll, zdecydowanym zwycięzcą wyborów z 9 sierpnia 2020 r. został dotychczasowy przywódca, Alaksandr Łukaszenka. Miał uzyskać poparcie na poziomie 79,7%; Swiatłana Cichanouska zaś tylko 6,8%. Zdaniem liderki opozycji są to badania sfałszowane, a większość obywateli miała ją poprzeć.
Ostatnie dwie noce na Białorusi nie były spokojne. Dochodziło do gwałtownych starć ze służbami porządkowymi. Swiatłana Cichanouska jeszcze kilka tygodni temu nie była znana szerszej opinii publicznej. Kontrkandydatem dla A. Łukaszenki miał być jej mąż, bloger. Został jednak aresztowany, co uniemożliwiło mu start. Wtedy ona zdecydowała się „podnieść rękawice”.
O tym, że Cichanouska jest bezpieczna poinformował minister spraw zagranicznych Litwy, Linas Linkevicius. Zdaniem białoruskiej opozycji zmuszono ją do opuszczenia kraju. Od wczoraj nie było kontaktu ze Swiatłaną i rzekomo nie miała w planach żadnej emigracji.
Na chwilę obecną wiadomo o jednej ofierze śmiertelnej starć z siłami porządkowymi. Również Europa Zachodnia przyłączyła się do krytyki procesu wyborczego, jak i brutalności funkcjonariuszy. Media informują, że protesty rozlały się na cały kraj.
Prezydent A. Łukaszenka oskarża protestujących o działaniach typowe dla gangów oraz związki z zachodnim wywiadem. Zdaniem niezależnych obserwatorów, na Białorusi nie było wolnych i uczciwych wyborów od 1995 r. Na miesiąc przed wyborami opozycjoniści byli szykanowani oraz więzieni, byle tylko zniechęcić ich do kandydowania.
Przyjmuje się, że obecne protesty są największymi od 1991 r.
Źródło: Flaga Tajwanu,
https://pl.wikipedia. org/ wiki/ Republika _Chi% C5% 84ska #/media /Plik:F lag_ of_the_ Republic _of_ China.svg, [dostęp dn. 11.08.2020]; domena publiczna.
Sytuacja w Azji Południowo-Wschodniej wydaje się coraz bardziej napięta. Wyraz temu dają chociażby wypowiedzi czołowych tajwańskich dyplomatów. Ma to związek z poczynaniami komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej ChRL, zwłaszcza w kontekście wciąż autonomicznego miasta, jakim jest Hong Kong.
Właśnie dziś Tajwan (Republikę Chińską) odwiedza amerykański sekretarza zdrowia, Alex Azar. Tematem rozmów jest oczywiście pandemia koronawirusa, która wywołuje groźną chorobę Covid-19. Jednakże amerykańsko-tajwańskie relacje są o wiele głębsze i wielowymiarowe, co ma związek z bliskim sojuszem obu państw.
Właśnie tą bliskość w relacjach, tajwańscy liderzy chcą wykorzystać, by bronić się przed agresywną polityką Pekinu. Według ministra spraw zagranicznych Tajwanu, Josepha Wu, który wypowiedział się podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Tajpej, sytuacja staje się coraz trudniejsza. Tajwan sto w obliczu rosnącej presji ze strony ChRL. Celem ma być przekształcenie wyspy w kolejny Hong Kong, który coraz bardziej traci swój demokratyczny charakter.
Sama wizyta Azara na Tajwanie została przez Pekin skrytykowana. Przedstawiciele amerykańskich władz z rzadka odwiedzają wyspę, by nie zadrażniać bilateralnych relacji. Zdaniem CHRL, Tajwan to ich własna zbuntowana wyspa i z niechęcią spoglądają na takie formy spoufalenia.
W celu pokazania swojej pozycji, myśliwce komunistycznych Chin przekroczyły wczoraj wrażliwą linię dzieląca Cieśninę Tajwańską. Dla Tajpej to próba zastraszenia, zaś dla Pekinu to pokazanie, że Tajwan jest ich i nikt nie może temu zaprzeczyć.
Władze chińskie wzmacniają również swoją pozycję w Hong Kongu. Pomimo wielomiesięcznych i wielotysięcznych protestów, wprowadzono kontrowersyjne prawo o ekstradycji i bezpieczeństwie narodowym. Wczoraj aresztowano jednego z potentatów medialnych, Jimmy’ego Lai.
Tajwan boi się, że ich małą wyspę, duży kraj potraktuje właśnie jak Hong Kong, co może skończyć się obaleniem demokratycznych zasad.