SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ






BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA
LUTY 2021

28.02.2021 Walki o Ma’rib w Jemenie

Już trzeci dzień z rzędu trwają intensywne walki w gubernatorstwie Ma’rib w Jemenie. O kontrolę na tym obszarze walczą siły wierne rządowi centralnemu oraz rebelianci z Ruchu Huti. Co najmniej kilkadziesiąt żołnierzy i bojowników zginęło.

Jak podaje Al-Dżazira, powołując się źródła wojskowe jemeńskiego rządu, wśród zabitych ma być jeden z starszych rangą oficerów Ruchu Huti. Trudno ocenić teraz wiarygodność tej informacji. Jednakże inicjatywa nadal leży po stronie rebeliantów. To oni na początku lutego 2021 r. rozpoczęli operację, której celem było zajęcie stolicy gubernatorstwa. W pobliżu miasta Ma’rib znajdują się najbogatsze złoża ropy naftowej. Huti mają poparcie ze strony Iranu.

O ile Huti zazwyczaj nie podają danych dotyczących ofiar śmiertelnych, o tyle strona rządowa robi to bardzo chętnie. Podano do wiadomości, że rebelianci mieli stracić nawet setkę bojowników od początku operacji. Tylko w ciągu ostatniej doby strona rządowa miała stracić 22 osoby, Huti aż 28, w tym rzekomo generała Abdela Ghaniego Shaalana.

Należy pamiętać, że strona rządowa posiada poparcie międzynarodowej koalicji kierowanej przez Arabię Saudyjską. Saudyjczycy mieli ostatnio przeprowadzić aż 12 nalotów w celu wsparcia sił rządowych, mających uznanie międzynarodowe.

Rząd centralny Jemenu oskarżył ostatnio Huti o to, że rebelianci mieli nękać niewinnych cywili rakietami balistycznymi. Za cel miano wziąć stolicę gubernatorstwa Ma’rib, a także saudyjską stolicę, czyli Rijad. Saudyjczycy podali, że udało się im udaremnić rakietowy atak Huti.

Zdaniem Organizacji Narodów Zjednoczonych, jemeńska wojna skutkowała śmiercią kilkudziesięciu tysięcy osób i zmuszeniem do opuszczenia swych domów przez miliony cywili. Mowa jest o jednym z najgorszych kryzysów humanitarnych.

Wojna wybuchła w 2014 r., gdy Huti zajęli stolicę kraju, Sana. Obecnie rebelianci kontrolują północ kraju, a walki toczą się o Ma’rib. Wydaję się, że jemeńska wojna wchodzi w kluczową fazę, co może zapowiadać w przyszłości rozmowy pokojowe.

Nie zmienia to faktu, że społeczność międzynarodowa z niepokojem spogląda na sytuację humanitarną. W gubernatorstwie obecnie przebywa około 2 miliony wewnętrznych przesiedleńców. Nawet pół miliona dzieci może zmagać się z niedożywieniem. Przeciągające się walki to poważne zagrożenie dla osób tam przebywających.

Zdaniem specjalistów, bitwa o Ma’rib może być kluczem dla przyszłych negocjacji pokojowych. Nowa amerykańska administracja skreśliła Ruch Huti z listy organizacji terrorystycznych. Obie strony przed negocjacjami mogą chcieć zapewnić sobie wpierw lepszą pozycję przetargową i z tego powodu mogą chcieć kontrolować kluczowe gubernatorstwo.
Źródło: Al-Dżazira.

28.02.2021 Krwawy dzień w Mjanmie

Republika Związku Mjanmy, czyli dawny Związek Birmański, to kraj położony w Azji Południowo-Wschodniej, nad Zatoką Bengalską. Niedawno miał tam miejsce wojskowy zamach stanu. Dochodzi do licznych protestów, które niestety wiążą się ze stratami wśród protestujących. Wojsko zamiast negocjowania wybrało drogę pacyfikacji.

Sporo miejsca ostatnim protestom poświęciła Al-Dżazira, czyli arabska stacja telewizyjna. Nie może dziwić zainteresowanie mediów. Protesty przeciwko wojskowej juncie skutkowały otwarciem ognia przez jednostki wysłane do pacyfikacji demonstracji. W kilku miastach władza poszła na konfrontację. Co najmniej 4 osoby zginęły. Kolejne kilkadziesiąt odniosło poważne obrażenia i wymagało pomocy medycznej.

Do tragicznych dni w historii Mjanmy trzeba dodać niedzielę, 28 lutego 2021 r. Wtedy to, w Rangunie oraz kilku innym miastom, doszło do ostrych starć protestujących z policją i wojskiem. Siły pacyfikujące protesty wystrzeliły ostrą amunicję. Ulice spłynęły krwią.

W dzisiejszych protestach policja i wojsko współpracowały. Jak podaje Al-Dżazira, policja miała się wpierw wycofać, by móc później użyć granaty ogłuszające, gaz łzawiący oraz strzały ostrzegawcze oddane w powietrze. Gdy to nie uspokoiło sytuacji, zmobilizowane siły zostały wysłane do bezpośredniego zwarcia z rozemocjonowanym tłumem. Wtedy padły strzały.
Obecnie docierają do światowej opinii publicznej drastyczne nagrania oraz zeznania świadków. Jeden z uczestników protestów podał, że wojsko miało celowo strzelać w grupę demonstrantów, która schroniła się na dworcu autobusowym. Rzekomo jedna osoba miała właśnie tam zginąć.

Co najmniej trzy osoby miały zginąć w mieście Dawei na południu Mjanmy. Kolejne doniesienia o ofiarach śmiertelnych są na chwilę obecną trudne do potwierdzenia. Mowa jest o ofiarach w Mandalay, czy Bago. Jeśli informacje uzyskają potwierdzenie, bilans ofiar śmiertelnych może być znacznie wyższy.

Wiele demonstracji zostało w ten brutalny sposób rozbitych. Protesty z 27 lutego 2021 r. zostały również spacyfikowane, lecz nie ma doniesień o ofiarach śmiertelnych. Aresztowano około 479 osób.

Demonstracje są skutkiem wojskowego zamachu stanu z 1 lutego 2021 r. Zdaniem generałów, wybory z listopada 2020 r. nie były uczciwe i z tego powodu władza nie powinna być dalej w rękach partii premier Aung San Suu Kyi, czyli Narodowej Ligi na rzecz Demokracji.

27.02.2021 Plaga porwań w Nigerii

Cechą charakterystyczną nigeryjskiego ekstremizmu są porwania dla okupu. Terroryści spod znaku chociażby takiej organizacja jak Boko Haram, gros swoich sił skupiają na operacjach, których celem jest przechwycenie dużej liczby osób, zwłaszcza uczennic. Porwania są jednak nie tylko dla okupu, ale chociażby dla procederu niewolnictwa, czy zwłaszcza tragicznego niewolnictwa seksualnego (młode dziewczyny sprzedawano na żony dla terrorystów).

Jak donosi BBC, nigeryjska policja wszczęła akcję poszukiwawczo-ratowniczą w stanie Zamfara, na północnym-zachodzie Nigerii. Porwano tam, z jednej ze szkół aż 317 dziewcząt. Zaledwie tydzień temu porwano 42 osoby z internatu, położonego w stanie Niger.

To już cała seria tego typu działań. Zwłaszcza północna część państwa jest mocno dotknięta tym procederem. Prezydent państwa, Muhammadu Buhari potępił ten rodzaj aktu przemocy jako „nieludzki i całkowicie niedopuszczalny”. Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF) wezwał do uwolnienia porwanych.

Do najsłynniejszego porwania doszło w 2014 r. Wtedy to ze szkoły w miejscowości Chibok uprowadzono 276 uczennic. Światowa opinia publiczna zwróciła uwagę na ten jakże niebezpieczny proceder.

Zazwyczaj akty przemocy w Nigerii są związane z organizacją Boko Haram. Jednakże jej działania odbiegały od tych, które kojarzymy z funkcjonowaniem międzynarodowego terroryzmu. W wielu opracowaniach opisuje się Boko Haram jak swoistą mafię. Ostatnie porwania nie mają jasnej przesłanki islamistycznej, stąd podejrzenie, że w związku z destabilizacją sytuacji w Nigerii, do głosu mogą dochodzić pomniejsze organizacje przestępcze, które w ten sposób chcą szybko zarobić. Do chwili obecnej nikt nie przyznał się do porwania. Natomiast lokalna społeczność zareagowała gniewem na kolumny pojazdów z policją i dziennikarzami, które przybyły po porwaniu do Jangebe, gdzie znajduje się szkoła.

Grupę 42 osób ze szkoły z internatem w Kagara, w stanie Niger, udało się uwolnić. Do placówki miała wtargnąć grupa uzbrojonych napastników. Jeden z uczniów został zabity na miejscu. Następnie zabrano porwanych do pobliskiego lasu. Nie ujawniono szczegółów uwolnienia uczniów oraz pracowników szkoły.

27.02.2021 Wraca sprawa zamordowania Jamala Khashoggiego

Wciąż nie do końca wyjaśnione zostały okoliczności zamordowania przebywającego na wygnaniu, saudyjskiego dziennikarza Jamala Khashoggiego. Zgodnie z raportem wywiadu Stanów Zjednoczonych, istnieje wiele poszlak sugerujących, że zleceniodawcą morderstwa mógł być następca tronu Arabii Saudyjskiej, Książe koronny Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud.

Raport wywiadu został upubliczniony za obecnej administracji prezydenta Joe Bidena. Jak podaje BBC, możemy w nim przeczytać, że saudyjski Książe miał zatwierdzić plan „schwytania lub zamordowania” dziennikarza J. Khashoggiego. Już wcześniej Waszyngton nałożył sankcje po tym, jak wyszły na jaw bulwersujące światową opinię publiczną okoliczności. Jednakże samego następcy saudyjskiego tronu żadne obostrzenia nie dotknęły.

Arabia Saudyjska już skrytykowała sam raport, nazywając go „negatywnym, fałszywym i niedopuszczalnym”. Sam Książe, który de facto rządzi w państwie, odrzucił oskarżenia skierowanego przeciwko niemu.

Okoliczności śmierci niewygodnego dla saudyjskich władz dziennikarza są bardzo tragiczne. Miał on zostać zamordowany w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule, a następnie jego ciało zostało poćwiartowane. W chwili śmierci w 2018 r. Jamal Khashoggi miał 59 lat. Kiedyś był on blisko związany z rodziną królewską, ale wpadł w niełaskę. Skutkiem tego był wyjazd do Stanów Zjednoczonych i osiedlenie się poza granicami Ojczyzny. Rozpoczął pracę w Washington Post, gdzie publikował krytyczne względem Księcia teksty.

Zgodnie z raportem amerykańskiego wywiadu, istnieją trzy podstawowe przesłanki by sądzić, że za morderstwem stał saudyjski następca tronu. Po pierwsze, po 2017 r. wyraźnie widać, że proces decyzyjny w Arabii Saudyjskiej jest w pełni zależny od Księcia. Po drugie, w morderstwo bezpośrednio zaangażowani byli ochroniarz i bliski doradca następcy tronu. Po trzecie, powszechnie wiadomo, że Książe jest zwolennikiem stosowania brutalnych środków, których efektem ma być uciszanie dysydentów przebywających poza granicami Arabii Saudyjskiej.
Formalnie Arabia Saudyjska skazała 5 osób na 20 lat pozbawienia wolności za to morderstwo. Miała to być tylko „nieuczciwa operacja”. Zdaniem wielu wyrok to „antyteza sprawiedliwości”.

26.02.2021 Odważny krok parlamentu holenderskiego/niderlandzkiego

Holandia, a właściwie Królestwo Niderlandów (oficjalna nazwa), posiada dwuizbowy parlament Stany Generalne, które dzielą się na Tweede Kamer oraz reprezentacyjny Eerste Kamer, czyli Senat.

Dnia 25 lutego 2021 r. przyjęto niewiążącą, ale bardzo medialną uchwałę. Zgodnie z nią, poczynania Chińskiej Republiki Ludowej ChRL w prowincji Sinciang, gdzie zamieszkuje tureckojęzyczna muzułmańska mniejszość, mogą mieć znamiona ludobójstwa.

Świat już od dłuższego czasu z niepokojem spogląda na los muzułmańskich Ujgurów. Doniesienia o niszczeniu kultury, odbieraniu dzieci, umieszczeniu nawet miliona osób w „obozach reedukacyjnych”, czy sterylizacja kobiet, musi budzić bardzo głębokie odczucia. Właśnie nad losem Ujgurów pochylił się holenderski parlament. Tego typu uchwała, biorąc pod uwagę europejskie uwarunkowania, stanowi wyjątek i odważny ruch.

Organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka z niepokojem od miesięcy przyglądali się sytuacji w chińskiej prowincji. Zdaniem aktywistów, władze w Pekinie mają celowo dążyć do zniszczenia kulturowych podwalin Ujgurów i innych religijnych mniejszości. Obok sterylizacji, za niepokojące uznaje się tortury, czy pracę przymusową; m. in.: dla zagranicznych korporacji.
Zgodnie z holenderską uchwałą: „W Chinach ma miejsce ludobójstwo mniejszości ujgurskiej”. Nie pada jednak bezpośrednie oskarżenia władz chińskich o prowadzenie działań w takim charakterze.

W odpowiedzi, chińska ambasada w Hadze zakomunikowała, że jej zdaniem uchwała jest „jawnym kłamstwem”. Poza tym, holenderski parlament ma „celowo obsmarowywać Chiny, a także rażąco ingerować w jej sprawy wewnętrzne”.

Wcześniej z podobną inicjatywą, co Holandia, wystąpiła Kanada, która również skrytykowała Pekin za sposób w jaki traktowani są zwłaszcza Ujgurzy.

Holandia poszła jednak o krok dalej. Wprost odwołała się do rezolucji nr 260 Organizacji Narodów Zjednoczonych, czyli do jak ważnego dokumentu o nazwie: Konwencja ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 r.

Holenderska partia rządząca, jak i sam rząd, w komentarzu stwierdzili jednak, że nie chcą oskarżać nikogo o ludobójstwo, gdyż to może uczynić tylko ONZ lub międzynarodowy sąd.

26.02.2021 Amerykańskie naloty w Syrii

Jak podaje agencja Reutera, powołując się na dane z Pentagonu, Stany Zjednoczone podjęły zdecydowane działania militarne w ogarniętej wojną domową Syrią. Miała to być odpowiedź na antyamerykańskie akcje w Iraku.

Amerykańska administracja, kierowana obecnie przez prezydenta Joe Bidena, podjęła decyzję o przeprowadzeniu nalotów lotniczych. Operacja została wyznaczona na czwartek, 25 lutego 2021 r. Za cel wzięto obiekty kontrolowane przez milicję, wspieraną przez Iran, we wschodniej Syrii. W ten sposób odpowiedziano na rakietowe ataki w Iraku, które skierowane były przeciwko amerykańskim celom.

Sama operacja lotnicza nie miała spektakularnego charakteru. Zdecydowano o bardzo precyzyjnym atakom przeciwko skrupulatnie dobranym celom. Nie jest do końca jasne, jaki był efekt tych działań. Nie wiadomo też, co zostało ostatecznie zniszczone.

Państwowa telewizja syryjska Ekhbariya TV poinformowała, że o świcie miały miejsce amerykańskie naloty w pobliżu granicy syryjsko-irackiej. Podano również, że śmierć miało ponieść 17 osób.

To, co musi zastanawiać, to decyzja Bidena, by uderzyć tylko w Syrii. Zdaniem dziennikarzy, w ten sposób Waszyngton daje Bagdadowi wolną rękę w śledztwie, które prowadzi. Chodzi o zbadanie tego, kto stał za atakami rakietowymi z 15 lutego 2021 r., w których to ranni zostali obywatele amerykańscy.

Rzecznik Pentagonu, John Kirby poinformował, że doszło do serii nalotów na wschodzie Syrii. Chodzić miało o zniszczenie infrastruktury wykorzystywanej przez bojowników organizacji paramilitarnych, mających wsparcie z Teheranu. Dodał, że celem jest ochrona amerykańskiego personelu operującego na Bliskim Wschodzie. Poza tym, tak dobierano cele, by zminimalizować koszty wśród cywilów i w ten sposób de-eskalować obecny kryzys.

Na pograniczu syryjsko-irackim operują takie ekstremistyczne organizacje jak Kata’ib Hezbollah, czy Kata’ib Sayyid al-Shuhada. Zarówno Iran, jak i rząd centralny w Syrii zabrali głos po nalotach i stwierdzili, że „Zachód” musi przestrzegać rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, a Stany Zjednoczone mają tego nie robić.

21.02.2021 Niepokoje na Haiti

Republika Haiti to państwo w Ameryce Środkowej, na Morzu Karaibskim. Ostatnio jednak w tym kraju wyraźnie odczuwalne jest polityczne napięcie. Ma to związek z wyborami prezydenckimi.

Po okresie uspokojenia, co raczej miało związek z obawami pandemicznymi, aniżeli realizacją postulatów dużej grupy obywateli, znów na ulicach organizowane są antyrządowe protesty. Zwłaszcza w dużych miastach jest to widoczne, w tym w stolicy: Port-au-Prince.

Tysiące ludzi wyszło na ulice miast i miasteczek. Protestują przeciwko rządowi centralnemu. Zapalono opony oraz obrzucono siły porządkowe kamieniami. Domagają się ustąpienia obecnej głowy państwa, którym jest Jovenel Moïse.

Zdaniem BBC są doniesienia, że na skutek starć z policją, która wystrzeliła gumowe kule, kilku demonstrantów zostało rannych. To co wzbudza tak wysoką polityczną temperaturę to spór, czy obecny prezydent ma dostateczną legitymizację do rządzenia w tym karaibskim państwie.

Zdaniem haitańskiej opozycji, kadencja obecnego przywódcy powinna się zakończyć z dniem 7 lutego 2021 r. – równo pięć lat po tym, jak wygasł mandat Michela Martelly’ego. Moïse jednak uważa, że jego kadencja rozpoczęła się w dniu 7 lutego 2017 r., czyli kadencja wciąż trwa. Problem jest w rozumieniu kalendarza wyborczego. Oskarżenia o wyborcze nieprawidłowości spowodowały, że elekcja z 2015 r. została unieważniona. Ponad roczne przepychanki skutkowały tym, że parlament wybrał tymczasowego prezydenta. Moïse uważa, że nie można do jego okresu urzędowania dodawać czas, gdy Haiti było kierowane przez p.o. prezydenta, który nie miał społecznego mandatu.

Obecna kadencja nie była łatwa. Moïse był przez opozycję oskarżany o korupcję. Poza tym, kraj targały liczne demonstracje. Wielkim problemem okazało się też nie przeprowadzenie wyborów parlamentarnych w październiku 2019 r. Skutkiem było to, że prezydent rządził krajem za pośrednictwem dekretów.

Obecny prezydent uważa, że działania opozycji odnośnie usunięcia go z urzędu z dniem 7 lutego 2021 r. były formą zamachu stanu. Poza tym, miano obwołać sędziego Sądu Najwyższego tymczasowym przywódcą. W konsekwencji zatrzymano 23 osoby. Wśród nich był wspomniany sędzia, Ivickel Dabresil. Opozycja obwołała już innego sędziego, Josepha Mécène Jean-Louisa p.o. prezydentem. Na Haiti mamy zatem dwuwładzę.

21.02.2021 Protesty w Algierii

Algierczycy znów wyszli na ulicę. Kraj ponownie znalazł się w kryzysie. Ta sytuacja ma niepokoić obecnego prezydenta tego północnoafrykańskiego państwa. Samo zdenerwowanie elit rządzących nie może dziwić. Siła algierskiej ulicy jest bardzo duża.

Kilka dni temu, w miejscowości Charrata, położonej około 200 kilometrów od stolicy państwa, czyli Algieru, doszło do masowych demonstracji. Demonstranci wykrzykiwali hasła: „Algieria! Wolna! Demokratyczna!”. To, co było charakterystyczne to fakt, że w proteście uczestniczyli przedstawiciele różnych środowisk.

Dla rządzących to niepokojący znak. Dwa lata temu, oddolny i społeczny Ruch Hirak doprowadził do obalenia wieloletniego przywódcy oraz do serii głośnych procesów o charakterze korupcyjnym. Cotygodniowe protesty w Algierze gromadziły wtedy tłumy. Co ważne, w Algierze od 2001 r. obowiązywały przepisy o zakazie organizowania demonstracji ulicznych.

Demonstracje Ruchu Hirak zakończyły się w marcu 2020 r., co było spowodowane szybko rozwijającą się pandemią koronawirusa/Covid-19, a nie realizacją żądań przez elity rządzące. Demonstracja w Charracie była pierwszą od ogłoszenia obostrzeń pandemicznych i miała miejsce pięć dni temu.

Zdaniem władz jest to niepokojący sygnał i grozi kolejnymi perturbacjami. Obawiają się, że Ruch Hirak znów zacznie organizować regularne demonstracje w Algierze. Stolica kraju żyje obecnie w dużych nerwach. Co ciekawe, jest to spowodowane nie olbrzymim protestem w stolicy, a samą groźbą, że może do nich dojść w niedalekiej przyszłości.

Do Algieru ściągnięto dodatkowe siły porządkowe. Na rogatkach widać zgromadzone siły policyjne, wozy opancerzone oraz rozlokowane armatki wodne.

Ruch Hirak ma typowo oddolny charakter. Nie wykrystalizowało się żadne przywództwo. Impulsem do powstania jego była decyzja schorowanego, po udarze prezydenta, Abd al-Aziza Butefliki, o ubieganiu się o piątą kadencję. Demonstranci żądali jego odwołania, co się udało 2 kwietnia 2019 r. Żądano również odejścia jego najbliższego otoczenia, co już się nie udało.

Ruch uznał, że jego misja jeszcze się nie skończyła.

18.02.2021 Egipt popiera Abdulhamida Dbeibeha

Jak donosi agencja Reutera, Arabska Republika Egiptu w pełni popiera nowego premiera Państwa Libii, którym został Abdulhamid Dbeibeh. Egipski prezydent Abd al-Fattah as-Sisi właśnie się z nim spotkał. To nie tylko polityczne poparcie. Egipt obawia się, że chaos w Libii może w jakiś sposób przenieść się na obszar sąsiedniego państwa.

Poza tym, Kair miał z zadowoleniem przyjąć najnowszą inicjatywę pogodzenia zwaśnionych stron na wschodzie i zachodzie Libii. Chodzi o utworzenie rządu tymczasowego, pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych ONZ. Efektem ma być ponownie utworzenie stałej misji dyplomatycznej w Trypolisie.

Egipskie władze do niedawna w pełni popierały wojskowego oficera, który panował nad wschodnią częścią Libii. Chodzi o generała Chalifę Bilkasima Haftara, który po wojnie czadyjsko-libijskiej wsparł powstanie w 2011 r., przeciwko wieloletniemu dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu. Haftar miał być gwarantem nienaruszalności granicy libijsko-egipskiej, jednakże jego czerwcowa kampania (2020 r.) w celu zdobycia Trypolisu się załamała.

Abd al-Fattah as-Sisi w oficjalnym oświadczeniu zapewnił, że zamierza czynić starania, by wprowadzić Libię na drogę stabilności i odbudowy po wieloletniej wojnie domowej. Dbeibeh napisał natomiast, że z niecierpliwością czeka na strategiczne relacje między dwoma bratnimi narodami.

Tydzień temu Abdulhamid Dbeibeh odwiedził Turcję, która również jest aktywna w regionie i zazwyczaj rywalizuje z Egiptem o wpływy w świecie muzułmańskim.

18.02.2021 Komisja Europejska skrytykowała słoweńskiego szefa rządu

Komisja Europejska to jeden z ważniejszych organów wewnętrznych Unii Europejskiej. Przez niektórych jest traktowana, jako tak zwany quasi-rząd „jednoczącej się Europy”. Nie dziwi zatem, że każda aktywność tego organu jest szeroko komentowana w mediach masowych.

Tym razem Komisja Europejska podjęła decyzję o wstawieniu się za słoweńskimi dziennikarzami. Potępiono premiera Słowenii, którym jest Janez Janša. Ten miał skrytykować reporterkę za artykuł sugerujący, że wolność mediów w tym państwie jest pod presją władz centralnych.

To co wzburzyło unijnych Komisarzy to tweet, który Janša umieścił na popularnym portalu Twitter. Słoweński premier oskarżył w nim reporterkę „Politico”, czyli Lili Bayer o kłamstwo w swoim artykule. Chodzi głownie o tekst pod znamiennym tytułem: „W środku wojny Słowenii z mediami”.

Zdaniem autorki, to właśnie premier Janša ma tworzyć klimat strachu wokół środowiska medialnego, którego ofiarą są dziennikarze oraz obserwatorzy sceny politycznej.

Nie może dziwić, że dla słoweńskiego premiera nie były to miłe oskarżenia. Odgryzł się wrzucają własny tweet i oskarżając autorkę o dziennikarską nierzetelność. Napisał, że Lili Bayer nie powinna pisać nieprawdy oraz cytować nieznane, anonimowe źródła pochodzące głównie z lewej strony sceny politycznej.

Rzecznik Komisji Europejskie Eric Mamer, zapytany o komentarz w sprawie słoweńskiego kryzysu stwierdził, że potępia wszelkie ataki na dziennikarzy. Dodał, że tak jak w Brukseli unika się podobnych działań, tak unijni liderzy liczą, że pozostali członkowie UE również nie będą tak czynić.

Niektórzy Europosłowie, w tym Guy Verhofstadt (były premier Belgii i lider eurogrupy liberalnej w Parlamencie Europejskim) stanęli w obronie Lili Bayer.

W odpowiedzi na te działania szef słoweńskiego rządu zauważył, że on sam odpowiedział na wszystkie pytania i zarzuty ze strony unijnych liderów, natomiast gdy o to samo poprosił krytycznie nastawionych dziennikarzy do jego rządu, to miał zostać zignorowany. Dodał, że w tej sytuacji to on czuje się zastraszony.

17.02.2021 Prawa człowieka na sztandarze Joe Bidena

Amerykański przywódca już na początku swojej kadencji zwraca uwagę na prawa człowieka. Podkreśla, że Stany Zjednoczone będą globalnym liderem w ochronie przyrodzonych praw. Coraz częściej słychać też krytykę skierowaną przeciwko Chińskiej Republice Ludowej ChRL.

Podczas ostatniego wywiadu udzielonego amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN, Joe Biden zaznaczył, że Chiny zapłacą za łamanie praw człowieka. Chodzić ma oczywiście o los muzułmańskiej mniejszości tureckojęzycznej, zamieszkującej głownie prowincję Sinciang. Najbardziej dramatyczna jest sytuacja Ujgurów, którzy masowo byli wysyłani do „obozów reedukacyjnych”. Na chińskiego przywódcę, Xi Jinpinga spadła krytyka ze strony społeczności międzynarodowej.

Biden, naciskany przez dziennikarza, stwierdził, że Stany Zjednoczone będą globalnym liderem w ochronie praw człowieka. Z tego powodu komunistyczne Chiny będą musiały zapłacić za to, co robią Ujgurom i innym religijnym mniejszościom. Waszyngton zamierza w tej kwestii współpracować z pozostałymi państwami, dla których prawa człowieka są kluczowe.

Amerykański przywódca dodał, że Pekin chce być światowym liderem na wielu płaszczyznach. Jednak, aby to się stało, wpierw musi zyskać zaufanie ze strony innych członków społeczności międzynarodowej. Dopóki dzieje się to z łamaniem praw człowieka w tle, zaufać będzie trudno.

W lutym 2021 r. Biden miał okazję telefonicznie rozmawiać z chińskim przywódcą. Rozmowa trwała ponad dwie godziny i poruszono wiele kwestii. Dla Ameryki kluczowe jest zachowanie swoich wpływów w Azji Południowo-Wschodniej, czego symbolem jest możliwość swobodnego korzystania z prawa żeglugi na otwartych akwenach. Chiny natomiast prowadzą dość agresywną politykę „faktów dokonanych”, co prowadzi nieraz do sporów z Tajwanem, czy Filipinami, lub Wietnamem. Również nieuczciwe zdanie USA praktyki handlowe są powodem bilateralnych niesnasek.

Co oczywiste Pekin odrzuca jakiekolwiek oskarżenia o łamanie praw człowieka na obszarze Sinciangu. Ich zdaniem, „obozy reedukacyjne” pozwoliły na zdobycie zawodu przez przedstawicielu chociażby Ujgurów, oraz zniwelowanie wpływów ekstremistów religijnych i separatystów.

Świat jednak z niepokojem przygląda się sytuacji Muzułman w komunistycznym państwie, który ma największą armię na świecie oraz pokaźny arsenał broni masowego rażenia.

17.02.2021 Co z porozumieniem nuklearnym?

Zmiana gospodarza Białego Domu skutkowała już powrotem do idei porozumienia nuklearnego. Jak wiadomo, najbardziej zawzięte w tej kwestii kraje to Stany Zjednoczone oraz Islamska Republika Iranu.

Głowa irańskiego państwa, Ali Chamenei stwierdził niedawno, że jest w stanie zaakceptować tylko działania, a nie bezcelowe rozmowy w sprawie kryzysu wokół działań Teheranu, aby zdobyć broń masowego rażenia. Zarówno Iran, jak i Stany Zjednoczone naciskają drugą stronę, by w negocjacjach był bardziej ustępliwym.

Wydaje się, że polityczna przewaga jest teraz po stronie lidera irańskiego. Zauważył on, że Iran zareaguje i zaakceptuje tylko te akty, które będą miały charakter „pozytywny” dla jego państwa. Dodał, że wydarzenia po 2015 r., czyli od momentu podpisania poprzedniego porozumienia, były pasmem złamanych obietnic. Zatem powrót do tego co było, może mieć miejsce dopiero po tym, jak inni sygnatariusze poczynią działania „pozytywne” w kierunku Teheranu.

W 2018 r., ówczesny prezydent USA, Donald Trump jednostronnie wycofał się z porozumienia nuklearnego: w zamian za obietnicę rezygnacji z bycia nuklearną potęgą przez Iran, miały zostać zniesione uciążliwe sankcje gospodarcze. Waszyngton krótko później nałożył bardzo restrykcyjne ograniczenia na Teheran.

Obecny prezydent, Joe Biden chce powrotu do zapisów z 2015 r. Jednakże aby to się stało, Iran musiałby powrócić do swoich zobowiązań, z których się wycofał w 2019 r., po tym jak Ameryka nałożyła już nowe sankcje. Najpierw Teheran musiałby się ograniczać w swoim programie nuklearnym, a dopiero wtedy USA zniosłyby sankcje.

Pozycja irańskiego przywódcy jest znana. Uważa on, że to Stany Zjednoczone jednostronnie naruszyły umowę, a zatem to one powinny wpierw znieść uciążliwe sankcje w sposób, który byłby widoczny. Taki gest byłby przez Teheran uznany za powód do ponownego spotkania przy stole negocjacyjnym.

Wielu ma nadzieję, że ta zmiana retoryki może powstrzymać Iran przez ograniczeniem działań i inspekcji ze strony chociażby Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej IAEA. Niedawno irański parlament przegłosował odpowiednią rezolucję w tej sprawie.

13.02.2021 Zamach bombowy w Mogadiszu

Jak podaje Aljazeera, w pobliżu budynku parlamentu somalijskiego eksplodował pojazd z materiałami wybuchowymi. Wcześniej kierowca przejechał punkt kontrolny, co skutkowało otwarciem w jego kierunku ognia przez siły bezpieczeństwa.

Wstępne informacje mówią o śmierci trzech osób. Osiem kolejnych cywili wymagało opieki medycznej z powodu odniesionych ran. Do zdarzenia doszło niedaleko budynku parlamentu w stolicy Somalii, Mogadiszu.

Zdaniem świadków zdarzenia, ofiar mogło być więcej, gdyby pojazd został przez bramkę bezpieczeństwa przepuszczony. Ulice w okolicy parlamentu są zawsze tłoczne, a zwłaszcza w weekend. Kiedy strażnicy z punktu kontrolnego planowali sprawdzić auto, rozpoczął się pościg. Wtedy został otworzony ogień. Strzały spowodowały, że postronni cywile zaczęli uciekać. W ten sposób wielu się schroniło i uniknęło najgorszego losu.

Na chwilę obecną nikt nie przyznał się do tego ataku terrorystycznego. Jednakże, powszechnie wiadomo, że rząd centralny zmaga się z powstaniem organizacji Al-Shabaab, która ma powiązania z niesławną AL-Kaidą. Pomimo faktu, że fundamentaliści islamscy zostali wyparci z Mogadiszu w 2011 r., to nadal kontrolują oni spore obszary prowincji.

Sytuacja polityczna w Somalii również jest trudna. Organizacja Narodów Zjednoczonych ONZ wyraziła zaniepokojenie wciąż odkładanymi wyborami. Uważa, ze może to pogrążyć kraj w większym chaosie, niż jest to teraz.

Wybory powszechne miały odbyć się 8 lutego 2021 r. Jednakże, liderzy państwa nie mogą się porozumieć. Mohamed Abdullahi Mohamed, który jest prezydentem Somalii, oraz lokalni liderze nie mogą znaleźć nici porozumienia odnośnie warunków samego głosowania.

Al-Shabaab wcześniej groziła, że zintensyfikuje terror podczas samego dnia wyborczego.

Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała strony do jak najszybszego wypracowania warunków, które umożliwią jak przeprowadzenie głosowania bez dalszej zwłoki.

13.02.2021 Mario Draghi nowym premierem Włoch

Właśnie został zaprzysiężony nowy szef włoskiego rządu. Wielu ma nadzieję, że to zakończy polityczny impas głównych formacji politycznych. Poprzedni rząd upadł na skutek starć wewnątrz koalicji.

Mario Draghi jest byłym szefem Europejskiego Banku Centralnego. Udało mu się stworzyć większość koalicyjną. Skład obejmuje główne partie polityczne.

Chaos polityczny, który spowodował upadek poprzedniego rządu, był pokłosiem wewnątrzkoalicyjnych sporów o to, jak wykorzystać pieniądze Unii Europejskiej pochodzące ze specjalnie utworzonego Funduszu Odbudowy.

Sytuacja we Włoszech nie jest łatwa. Pandemia koronawirusa/Covid-19 spowodowała największy kryzys gospodarczy od lat. Na nowego groźnego wirusa zmarło ponad 93 tysiące chorych. Tylko w pięciu innych państwach wskaźnik śmiertelności jest gorszy.

Draghi nie będzie miał łatwo. Udało mu się stworzyć koalicję o szerokim spektrum politycznym. W ostatniej chwili dostał wsparcie ze strony największego ugrupowania, Ruchu Pięciu Gwiazd. Formalnie ma większość w parlamencie, by swobodnie realizować program rządowy.

Ministrem spraw zagranicznych pozostanie lider Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli Luigi Di Maio. Ministrem gospodarki natomiast będzie Giancarlo Giorgetti, z populistycznej formacji o nazwie Liga (Lega). Andrea Orlando obejmie funkcję ministra pracy (centrolewicowa Partia Demokratyczna).

Głosowanie nad wotum zaufania ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Jednakże zdaniem komentatorów, przy tak skonstruowanej koalicji, będzie to tylko formalność.

Mario Draghi to ekonomista, który był prezesem Banku Włoch oraz obejmował ważne funkcje w Unii Europejskiej. Zdaniem wielu jest on technokratą, który nie wzbudza politycznych kontrowersji. Jako „bezpieczny” premier może schłodzić zazwyczaj rozgorączkowaną włoską scenę partyjną i spokojnie kierować pracami rządu. Celem ma być uzgodnienie formy wydatkowania pieniędzy z unijnego Funduszu na rzecz naprawy gospodarki po pandemii.

12.02.2021 Niepokojące doniesienia z Etiopii

Ostatnie informacje z ogarniętej konfliktem wewnętrznym Etiopii są bardzo niepokojące. Zdaniem władz tego afrykańskiego państwa, na północy kraju dochodzi do niespotykanej przemocy względem kobiet. Gwałty są niemal na porządku dziennym.

Pod koniec 2020 r. władze centralne podjęły decyzję o obaleniu lokalnych rządów, na obszarze o nazwie Tigraj. Federalna Demokratyczna Republika Etiopii, jak sama nazwa wskazuje jest federacją. Składa się z dziewięciu regionów administracyjnych o nazwie kyllyl, oraz dwóch miast wydzielonych. Podział oparty jest w głównej mierze na strukturze etnicznej obywateli. Tigraj w przeważającej części zamieszkują Tigrajczycy, którzy są głównie chrześcijańskimi Koptami, przynależącymi do Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego Tawahedo.

Chaotyczny miejscami konflikt z końca 2020 r. zakończył się sukcesem rządu centralnego, ale także tragedią wielu kobiet. Wiele z nich miało zostać brutalnie zgwałconych podczas tego bezsensownego konfliktu. Nawet rządzący Etiopią podają, że nie ma żadnych wątpliwości, że do gwałtów dochodziło i to na masową skalę. Niestety czynione jest to dopiero teraz, mimo doniesień, że już w listopadzie dochodziło do seksualnych przestępstw. Rząd etiopski premiera Abiy’a Ahmeda początkowo zaprzeczał oskarżeniom.

Specjalna komisja rządowa potwierdziła co najmniej 108 gwałtów w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy. Połowa przestępstw seksualnych miała miejsce w stolicy regionu Tigraj, czyli Mekelie. Miasto to zostało zdobyte już pod koniec listopada 2020 r., ale walki wojsk centralnych z siłami wiernymi Tigrajskiemu Ludowemu Frontowi Wyzwolenia TPLF na obszarach górzystych przeciągały się jeszcze przez kolejne tygodnie.

Zdaniem agencji Reutera trudno ocenić wiarygodność niektórych doniesień. Część świadków rozpoznała sprawców gwałtów wśród żołnierzy rządu federalnego, lub jego sojuszników. Nie można jednak dokonać ostatecznej weryfikacji. Rząd etiopski nie podał, czy ściga sprawców. Potwierdził tylko, że nie toleruje przemocy seksualnej oraz fakt, że gros gwałtów mogło zostać nie zgłoszonych.

W oficjalnym komentarzu stwierdzono: „Wojna i zlikwidowanie administracji regionalnej doprowadziły do wzrostu przemocy na tle płciowym w regionie. Lokalne struktury, takie jak policja i placówki opieki zdrowotnej, w których ofiary przemocy seksualnej normalnie zgłaszałyby takie przestępstwa, już nie istnieją”. Poza tym, rządowa komisja skupiła działania na stolicy regionu i okolicy – nie napłynęły dane z prowincji Tigraj.

12.02.2021 Protesty w Mjanmie

Rozwija się ruch protestacyjny w Republice Związku Mjanmy. Jest to pokłosie niedawnego wojskowego zamachu stanu. Generałowie przejęli władzę, co nie podoba się coraz większej liczbie obywateli, którzy po latach wcześniejszych rządów junty dążyli do stworzenia cywilnego rządu.

Jak podaje agencja Reutera, doszło wczoraj do masowych prodemokratycznych protestów w Mjanmie. Setki tysięcy osób wyszło na ulice, wbrew zaleceniom rządzącej junty. Doszło do starć z policją. Protestujący domagają się uwolnienia obalonej premier, którą była laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Aung San Suu Kyi.

Cały kraj ogarnęły protesty. Jest to, jak dotąd, największe wystąpienie ludności przeciwko juncie. Ma miejsce zaledwie dzień po tym, jak Stany Zjednoczone podjęły decyzję o nałożeniu sankcji na generałów, którzy przewodzili przewrotowi.

Zgodnie z doniesieniami Czerwonego Krzyża, w mieście Mulmejn policja użyła kul gumowych, aby rozpędzić wielotysięczny tłum. Rannych miało zostać trzech demonstrantów. Wcześniej policja miała rzekomo prowokować demonstrantów. Jednego z obecnych miano powalić i uderzać głową o bruk. Zanim padły strzały, demonstranci obrzucili policję kamieniami.

W największym mieście Mjanmy, Jangon odbyły się dwie demonstracje. W jednej uczestniczyli przedstawiciele zawodów medycznych, którzy ubrani byli w swoje białe fartuchy. W innej zaś, kibice przebrani w kolory swoich ulubionych zespołów sportowych. W innych miastach demonstracje wyglądały jak naprędce zorganizowane imprezy. Rapowano i tańczono. Wszędzie natomiast używano prześmiewczych haseł przeciwko rządzącej juncie.

Narodowa Liga na rzecz Demokracji, partia obalonej premier Aung San Suu Kyi, z zadowoleniem przyjęła słowa potępienia społeczności międzynarodowej skierowanej przeciwko generałom. Nawołują oni do bardziej stanowczych działań, których efektem ma być uwolnienie obalonej liderki i uznanie zwycięstwa partii w ostatnich wyborach z listopada 2020 r.

Obecne protesty są największymi od czasu Szafranowej Rewolucji z 2007 r. Wtedy to obywatele masowo występowali przeciwko rządzącej juncie. Jednakże tamte protesty nie zakończyły się zmianą reżimu.

11.02.2021 Pierwsza telefoniczna rozmowa Joe Bidena i Xi Jinpinga

Za czasów prezydentury Donalda Trumpa, relacje amerykańsko-chińskie nie należały do najlepszych. Wiele było problemów na linii Waszyngton-Pekin. Wielu zastanawia się jaką politykę przyjmie nowy gospodarz Białego Domu, Joe Biden.

Jak podaje BBC, doszło do pierwszej telefonicznej „rozmowy na szczycie”. Rozmawiali: nowy przywódca Stanów Zjednoczonych, Joe Biden oraz przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinping.

Wiemy, że Joe Biden poruszył trudne tematy. Jednym z nich była kwestia oskarżeń wobec Pekinu o łamanie praw człowieka w regionie Sinciang. Chodzi o mniejszość muzułmańską, Ujgurów, którzy mają podlegać stałym represjom ze strony chińskich władz komunistycznych.

Oczywiście to nie jedyne trudne tematy. Poruszano też takie kwestie jak: sprawa handlu i wojny handlowej między państwami, zmiany w prawie, które spowodowały protesty w Hongkongu, czy presja Chin na Tajwan, który Pekin traktuje jak zbuntowaną prowincję.

W chińskich mediach może było usłyszeć o ostrzeżeniach Xi Jinpinga skierowanych w stronę Bidena, że dalej prowadzony kurs, który został wyznaczony przez Trumpa, może okazać się katastrofą dla obu zainteresowanych państw. Pekin liczy, że za Bidena poprawią się relacje.

Media zwracają uwagę, że rozmowa telefoniczna miała miejsce tuż przed Chińskim Nowym Rokiem. Z dniem 12 lutego 2021 r., zgodnie z chińskim kalendarzem, rozpocznie się Rok Bawoła. Przyjmuje się w kręgach dyplomatycznych, że telefon w takim momencie, to gest przyjazny i dobrej woli.

Co oczywiste, dla Waszyngtonu kluczowe jest, by zagwarantować niezależność zarówno Tajwanowi, jak i miastu Hongkong. Jednakże światowa opinia publiczna najbardziej zaniepokojona jest teraz losem Ujgurów.

Zdaniem organizacji broniących prawa człowieka, nawet milion przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej może być przetrzymywanych w tzw.: „obozach reedukacyjnych”, które mają charakter obozów koncentracyjnych. Poza tym, na masową skalę kobiety mają być sterylizowane, a mężczyźni kierowani do prac przymusowych, w tym do fabryk produkujących dla międzynarodowych korporacji.

11.02.2021 Chińsko-indyjski spór graniczny

Banggong Co (Jezioro Pangong), to jezioro endoreiczne, czyli bezodpływowe, w Himalajach. Politycznie jest ono podzielone między dwa zwaśnione kraje: Republikę Indii oraz Chińską Republikę Ludową. Oba państwa roszczą pretensje do obszarów przygranicznych. Jak donosi BBC, rządzący z obu stron mieli zrobić „krok w tył”, co może sygnalizować poprawę w bilateralnych relacjach.

W czerwcu 2020 r. relacje między Indiami a Chinami osiągnęły punkt kulminacyjny. Doszło wtedy do krwawego przygranicznego starcia, z użyciem głównie broni białej. Indie podały, że zginęło około 20 jej żołnierzy. Również straty były po stronie chińskiej. Od tego momentu relacje międzypaństwowe były bardzo napięte. Kolejne starcia miały miejsce w styczniu 2021 r. Media masowe podają, że oba kraje podjęły decyzję o wycofaniu wojsk z ziem, do których roszczę pretensje.

Indie i Chiny, co ważne, należą do grona potęg nuklearnych: posiadają spore arsenały broni masowego rażenia. Jednakże, jak stwierdził hinduski minister obrony Rajnath Singh, wycofanie wojsk to efekt „długotrwałych rozmów”, na szczeblu dyplomatycznym i wojskowym. Dzień wcześniej z podobnym oświadczeniem wystąpił Pekin.

Rzecznik chińskiego ministerstwa obrony, pułkownik Wu Qian podał, że w sposób zsynchronizowany obie strony mają wycofać swoje wojska, w pierwszej kolejności z brzegów Banggong Co (Jezioro Pangong). Był to najbardziej zapalny punkt granicznego sporu indyjsko-chińskiego.

Minister Singh zaznaczył jednak, że do normalizacji daleko. W przemówieniu do parlamentu Indii stwierdził, że Pekin zmobilizował na spornym obszarze znaczne siły. Ponadto zajął hinduskie terytorium w regionie Ladakh. Mowa jest nawet o 38 tysiącach kilometrów kwadratowych. Chiny odrzucają oskarżenia. Jednakże według zdjęć satelitarnych, od czerwca 2020 r. Pekin nakazał zbudowanie sieć bunkrów, baz i magazynów sprzętu wojskowego właśnie na spornym obszarze.

Granica między Indiami a Chinami jest dość niejasna. Oparcie w przeszłości granicy na sieci rzek, jezior i czap lodowych skutkuje, że może się nieraz zmieniać. Właśnie tam, naprzeciw siebie, stacjonują dwie największe armie świata.

06.02.2021 Tanzania nie chce szczepionek

Od samego początku pandemii koronawirusa/Covid-19, władze Tanzanii były oskarżane o lekceważenie sytuacji. Wielu obawiało się, gdy nowoodkryty groźny wirus dotrze na kontynent afrykański, a sytuacja wtedy stanie się tragiczna. Okazało się, że niska średnia wieku mieszkańców Afryki będzie okolicznością sprzyjającą.

Już od wielu miesięcy tanzańskie władze podkreślają, że nie notują żadnych przypadków koronawirusa. Jednakże zdaniem specjalistów, którzy są cytowani przez dziennikarzy z BBC, sytuacja może być zgoła inna, i niestety bardziej tragiczna.

Dziennikarz z BBC rozmawiał z jedną rodziną u której ostatnio zmarli mąż i ojciec. Rodzina podejrzewa, że to właśnie koronawirus mógł być przyczyną. Liczba podobnych przypadków – nagła śmierć i zaprzeczanie, że to Covid-19 był przyczyną – jest duża. Może to prowadzić do wniosków, że prawdziwy globalny poziom śmiertelności jest znacznie wyższy.

Tanzania nie tylko donosi, że jest wolna od koronawirusa, ale nie publikuje również żadnych raportów odnośnie wykonanych testów, czy poziomu śmiertelności. Oficjalnie kraj „jest wolny od Covid-19”. W Tanzanii nie ma nie tylko testów, chorych czy ofiar, ale także planów szczepień. Rodziny zmarłych, którzy podejrzewają wirus, wolą publicznie nie dyskutować.
Wielka Brytania, ze względu na poczynania Tanzanii, zakazała wszelkich podróży do i z tego kraju. Stany Zjednoczone natomiast odradzają wyjazd.

W czerwcu 2020 r., prezydent tanzański, John Magufuli oficjalnie ogłosił wolność od koronawirusa. Poza tym kpił z maseczek, wątpił w skuteczność testów oraz krytykował sąsiednie kraje, które nakładały kolejne obostrzenia. Poza tym, głowa państwa sugerowała szkodliwość samych szczepionek. Zamiast tego polecał inhalacje parowe oraz środki ziołowe. Dodał, że Tanzańczycy to nie króliki doświadczalne.

Magufuli, znany przeciwnik „zachodniego imperializmu” stwierdził, że „Gdyby biały człowiek był w stanie wymyślić szczepionki, powinien był już znaleźć taką na AIDS, raka i gruźlicę”. Światowa Organizacja Zdrowia WHO skrytykowała tanzańskiego przywódcę i zapowiedziała udzielenie pomocy w organizacji szczepień, jeśli takowe zostaną zorganizowane.

06.02.2021 Kryzys w Mjanmie

Narasta polityczny kryzys w Republice Związku Mjanmy po wojskowym zamachu stanu, który miał miejsce 1 lutego 2021 r. Jak podaje BBC, generałowie, którzy teraz rządzą, podjęli decyzję o wyłączeniu Internetu. Przez globalną sieć zwolennicy obalonego rządu umawiali się na spotkania i protesty.

Narasta społeczny gniew po tym, jak wojskowi przeprowadzili zamach. Początkowe, nieśmiałe wiece i demonstracje, obecnie się rozrastają. Dziś tysiące ludzi wyszło na ulice. Jest to największy antywojskowy protest w tym kraju od zamachu.

BBC, powołując się na NetBlocks Internet Observatory podaje, że na terenie Mjanmy obecnie praktycznie zanika dostęp do Internetu.

Podczas protestu skandowano takie hasła jak: „Wojskowy dyktator, przegra, przegra; Demokracja, wygra, wygra”, czy „Musimy to zakończyć, teraz”. Władze wysłały policję z tarczami, by ta zablokowała główne drogi dojazdowe do centrum Yangon, głównego miasta, które było stolicą do 2006 r.

O planowanych protestach wiadomo było wcześniej, dzięki portalom społecznościowym. Najpierw zablokowano Facebooka, a następnie Instagram i Twitter. Obecnie nie ma dostępu do globalnej sieci. Jedyną formą dostępu do Internetu jest korzystanie teraz z wirtualnych sieci prywatnych, ale do nich niewiele osób wykupiło akces.

Główną siłą napędową dzisiejszych protestów są robotnicy i studenci. Wzywają oni do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, w tym Laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla, premier Aung San Suu Kyi. Należy jednak pamiętać, że przed zamachem była ona oskarżana o czystki etniczne względem muzułmańskiej mniejszości, głównie ludu Rohingja.

Co ciekawe, symbolem dzisiejszego protestu stał się znak znany z powieści s-f „Igrzyska Śmierci” autorstwa Suzanne Collins: salut złożony z trzech palców wykonywany przez trybutów. Poza tym, dawano policji róże i butelki z wodą – nawoływano do wspierania protestujących.

Na chwilę obecną sytuacja w Mjanmie jest spokojna. Nie ma doniesień o przemocy ze strony reżimu wojskowego.

05.02.2021 Na Morzu Południowochińskim bez zmian…

Co jakiś czas słyszymy o kolejnym incydencie na Morzu Południowochińskim. Wiele państw ma tam do rozegrania własne interesy. Bez względu na to, kto stoi na czele najistotniejszych państw, na tym akwenie nic się nie zmienia.

Jak podała agencja Reutera, amerykański okręt wojenny przepłynął dziś w pobliżu Wysp Paracelskich. Obszar ten jest kontrolowany przez Chińską Republikę Ludową, lecz faktyczne prawa do niego, to już kwestia bardziej skomplikowana.

Zdaniem amerykańskich władz, okręt przepłynął nie naruszając terytorium Chin, korzystając z prawa swobodnej żeglugi. Jednocześnie podkreśla się, że ten bez wątpienia akt natury politycznej, był pierwszym od czasu, gdy Biały Dom objął Joe Biden.

Co oczywiste, komunistyczne Chiny potraktowały ten gest jako prowokację. W oświadczeniu czytamy, że natychmiast wysłano własne okręty oraz samoloty. Miano również sygnalizować, że to wpłynięcie stanowi naruszenie ich przestrzeni.

Morze Południowochińskie to nie jedyne sporne kwestie w relacjach chińsko-amerykańskich. Trzeba również dodać wcześniejsze sankcje, wciąż prowadzoną wojnę handlową, sytuację międzynarodową Tajwanu oraz kwestię Hongkongu.

Zdaniem Pekinu nikt nie ma prawa wpływać na ich wody oraz kwestionować prawa do ich ziem i wysepek. Stany Zjednoczone mają inny pogląd. Twierdzą, że zgodnie z prawem międzynarodowym, wolność żeglugi w pobliżu Wysp Paracelskich jest gwarantowana, a niszczyciel USS John S. McCain miał tylko to udowodnić.

Pomimo faktu, że od 1974 r. Wyspami Paracelskimi zarządzają komunistyczne Chiny, praw do nich również deklaruje Wietnam oraz Tajwan.

Zdaniem Pekinu, Waszyngton swoimi nieuprawnionymi działaniami „zakłóca dobrą atmosferę pokoju, przyjaźni i współpracy na Morzu Południowochińskim”.

Na tym akwenie zatarg z Chinami o zwierzchność prowadzą takie państwa jak Filipiny, Brunei oraz Malezja.

05.02.2021 Kryzys w Mjanmie

Republika Związku Mjanmy to państwo w Azji Południowo-Wschodniej. Dawniej kraj ten znany był jako Birma. Przeżywa on obecnie trudne chwile. Ma to związek z wojskowym zamachem stanu, który niedawno miał miejsce.

Sytuacja w Mjanmie się pogarsza. Jak podaje agencja Reutera, policja codziennie dokonuje teraz aresztowań. Coraz więcej osób trafia do miejsc odosobnienia. Poza tym, w społeczeństwa narasta bunt. Ma miejsce coraz więcej protestów przeciwko zmianom na szczycie władzy, które niewiele mają wspólnego z demokracją.

Media masowe dużo miejsca poświęcają samym protestom przeciwko wojskowemu reżimowi. Ostatnie informacje są takie, że obok premier, którą była Aung San Suu Kyi, również jej bliscy współpracownicy są zatrzymywani. Gdy obywatele zorganizowali protest, uderzając w garnki, aż 30 osób zostało uwięzionych, pod zarzutem zakłócania spokoju publicznego.

Również społeczność międzynarodowa nie jest zadowolona z ostatnich zmian, w tym azjatyckim państwie. Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała do uwolnienia aresztowanej premier Mjanmy. Prezydent Stanów Zjednoczonych, Joe Biden nie wyklucza natomiast nałożenia sankcji na członków obecnie rządzącej junty.

Jednym z ostatnich, o którym wiadomo, że został uwieziony, jest wieloletni działacz Win Htein. Ma on 79 lat i do 2011 r., kiedy to kraj wszedł na kruchą drogę prodemokratycznych zmian, był więźniem niejednej junty. Jest tez znanym współpracownikiem Aung San Suu Kyi. Nie znamy zarzutów.

Na chwilę obecną nie ma masowych demonstracji przeciwko juncie, ale wydaje się, że niektórzy coraz chętniej wyrażają niezadowolenie i nieposłuszeństwo. Najpierw na ulicę wyszli studenci, później lekarze, a teraz zdarzają się „przerwy pracy” wśród nauczycieli.

Lider wojskowego zamachu stanu, gen. Min Aung Hlaing argumentował, że władza została przejęta w związku z nieprawidłowościami podczas ostatnich wyborów, które miały miejsce w listopadzie 2020 r. Komisja wyborcza twierdziła, że wszystko odbyło się zgodnie z demokratycznymi zasadami, a zwycięstwo zdecydowane odniosła premier Aung San Suu Kyi i jej polityczne zaplecze.

04.02.2021 Stany Zjednoczone przestają angażować się w jemeński konflikt

Jemeńska wojna domowa tylko na papierze ma charakter konfliktu wewnątrzpaństwowego. Wiele państw się zaangażowało, przedłużając konflikt i realizując własne interesy. Nowa amerykańska administracja podała, że zaprzestaje wspierać swoich sojuszników.

Jemeński konflikt jest niezwykle krwawy. Przez ponad sześcioletnie działania zbrojne śmierć mogło ponieść ponad 110 tysięcy osób. Waszyngton podał, że w tej sytuacji, zamierza skończyć ze wsparciem sojuszników, którzy prowadzili dość ofensywne działania.

Nowy amerykański przywódca, Joe Biden, podczas pierwszego przemówienia poświęconego polityce zagranicznej USA stwierdził, że jemeńska wojna musi się skończyć. Wcześniej, zarówno Barack Obama, jak i Donald Trump, wspierali międzynarodową koalicję kierowaną przez Arabię Saudyjską. Celem miało być wsparcie rządu centralnego, który okazał się słaby oraz zdławienie rebelii Huti, mającej poparcie w Iranie.

Niestety ofiarami wojny, jak i rywalizacji mocarstw, okazali się niewinni cywile. Miliony Jemeńczyków straciło dach nad głową, jak również dostęp do stałych źródeł i pożywienia. Głód okazał się nowym wrogiem dla tych ludzi.

Rebelia rozpoczęta w 2014 r. wykazała słabość rządu centralnego. Rok później, Arabia Saudyjska i osiem innych państw arabskich zaangażowało się. Wsparli rząd centralny. Saudyjczycy mieli za sobą poparcie Stanów Zjednoczonych, Francji oraz Wielkiej Brytanii.

Joe Biden wydaje się, że planuje zrezygnować z kursu przyjętego przez Donalda Trumpa. Zapowiedział też, że zamierza prowadzić bardziej otwartą politykę w kontekście przyjmowania uchodźców. Poza tym stwierdził, że zarzuca zamysł o wycofaniu wojsk amerykańskich, lub ich części, stacjonujących obecnie na obszarze Republiki Federalnej Niemiec RFN.



2021

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2020

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2019

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2018

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2017

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2016

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU