SIEĆ REGIONALNYCH OŚRODKÓW DEBATY MIĘDZYNARODOWEJ






BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA
MAJ 2021

28.05.2021 Drugi zamach stanu w Mali

Cztery dni temu, zdaniem komentatorów wydarzeń w Mali, miał miejsce drugi zamach stanu, w ciągu dziewięciu miesięcy. Tymczasowy prezydent Bah Ndaw oraz tymczasowy premier Moctar Ouane zostali pozbawieni władzy i umieszczeni w areszcie domowym. Dziś ich wypuszczono, po naciskach społeczności międzynarodowej.

Jak podaje BBC, były przywódca junty wojskowej, pułkownik Assimi Goïta ogłosił się dzisiaj tymczasowym prezydentem kraju. Uczynił to po tym, jak cztery dni temu pozbawił władzy dotychczasowych tymczasowych przywódców – prezydenta i premiera – którzy rządzili od czasu pierwszego zamachu stanu.

Sytuacja w Mali staje się coraz bardziej napięta, ale pomimo przetasowań na szczycie władzy, nie dochodzi do niepokojów. Goïta, który stał za pierwszym zamachem uważał, że nie był dość doceniany za ostatnie zmiany. Wiele decyzji nie było z nim konsultowanych, co skutkowało obaleniem tymczasowych władz.

Pułkownik Goïta wprost oskarżył prezydenta Ndawa i premiera Ouane o sabotowanie procesu transformacji Mali. Najpierw ich aresztowano (w poniedziałek), a następnie sami zrezygnowali z zajmowanych stanowisk (w środę).

W obronie obalonych władz wystąpiły Organizacja Narodów Zjednoczonych ONZ, Unia Afrykańska, Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej ECOWAS, Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Goïta, by uspokoić międzynarodowe środowisko zapewnił, że przyszłoroczne wybory mają się odbyć zgodnie z pierwotnym planem.

Na Mali nie zostały nałożone sankcje, gdyż wojsko obiecało, że w okresie przejściowym nie będzie dzierżyć władzy. Wydaje się, że ten układ został zerwany.

Nie wiadomo, jak regionalne fora zareagują, ale Francja jest teraz najbardziej negatywnie nastawiona do liderów przewrotu. Prezydent Emmanuel Macron nazwał ostatnie wydarzenia mianem „zamachu stanu w ramach zamachu stanu”. Paryż grozi sankcjami w imieniu swoim i Unii Europejskiej.

Źródło: BBC.com.

28.05.2021 Po Francji, Niemcy przyznają się do niechlubnych wydarzeń z przeszłości

Wczoraj media rozpisywały się o prezydencie Francji, którym jest Emmanuel Macron. W Kigali prosił on o wybaczenie za milczenie w kwestii ludobójstwa z 1994 r. Mimo, że nie padły oficjalne przeprosiny, wielu doceniło gest ze strony francuskiej głowy państwa. Francja niewiele wtedy zrobiła, by powstrzymać rwandyjski reżim przed zbrodniczymi działaniami, a jej wpływy były olbrzymie.

Do podobnego gestu doszło dziś w kontekście relacji niemiecko-namibijskich. W XIX w. i na początku XX w. Namibia była kolonią niemiecką i występowała w tym czasie pod nazwą: Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia (istniała w latach 1884-1915).

Władze w Berlinie oficjalnie przyznały się do ludobójstwa w Namibii, w czasach kolonialnych. Za słowami idą od razu czyny. Niemiecki rząd podał do publicznej wiadomości decyzję o przyznaniu ponad miliarda dolarów amerykańskich pomocy rozwojowej dla Namibii, jako formę rekompensaty za masowe morderstwa kolonizatorów, które miały miejsce na początku XX w.

Jak podaje BBC, sam minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec RFN, Heiko Maas stwierdził, że Niemcy ponoszą w pełni historyczną i moralną odpowiedzialność za wydarzenia sprzed wieku. Skutkiem ma być oficjalna prośba o przebaczenie, która zostanie wkrótce przedstawiona. W latach 1904-1908 około 80% przedstawicieli ludów Herero i Namaqua zostało zamordowanych. W literaturze można spotkać się z terminem „zapomnianego ludobójstwa”.

Polityka władz kolonialnych była wtedy brutalna. Całe grupy etniczne były zmuszane do opuszczenia swej rdzennej ziemi. Każdy, który wrócił był zabijany albo umieszczany w specjalnych obozach koncentracyjnych. Szacuje się, że śmierć mogło ponieść około 100 tysięcy osób.

Od 2015 r. trwały rozmowy między Namibią a Niemcami odnośnie porozumienia, którego celem byłoby uznanie prawdy historycznej i ewentualne zadośćuczynienie krzywd. Dzisiejsze oświadczenie jest kwintesencją tych rozmów.

Źródło: BBC.com.

27.05.2021 Irlandia potępia Izrael

Nie cichną echa ostatniej odsłony wieloletniego konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Zdaniem krytyków poczynań Żydów na Bliskim Wschodzie, niedawne wydarzenia były bezprawnym bombardowaniem Strefy Gazy. Ostrą odezwę w tej sprawie wydał ostatnio irlandzki parlament.

Irlandzcy posłowie w swoim wniosku byli bardzo odważni, biorąc pod uwagę międzynarodowy wymiar konfliktu bliskowschodniego. Możemy przeczytać, że zdaniem Irlandii nie ma możliwości uznania „faktycznej aneksji Palestyny przez Izrael”. Takiej formy potępienia inne kraje jeszcze nie wysunęły. Sam wniosek pod obrady wniosła opozycyjna partia Sinn Fein, ale szybko zyskała ona uznanie po międzypartyjnych dyskusjach.

Z punktu widzenia relacji międzynarodowych, jest to ewenement. Żadne inne państwo Unii Europejskiej nie nazwało poczynań Izraela na terytoriach okupowanych mianem „faktycznej aneksji”. W języku dyplomacji oznacza to poważne ostrzeżenie dla Tel Awiwu.

Mary Lou MacDonald, która stoi na czele Sinn Fein, po głosowaniu nie przebierała w słowach. Stwierdziła, że przyjęcie przez parlament wniosku, to nie tylko pusta deklaracja, ale początek pewnej linii politycznej. Celem ma być „stanowcza, konsekwentna konfrontacja wobec izraelskich zbrodni przeciwko Palestynie”. Jednakże należy pamiętać, że w toku międzypartyjnych rozmów odrzucono zapisy o sankcjach i wezwaniu ambasadora Izraela.

Jilan Wahba Abdalmajid, który pełni funkcję ambasadora Palestyńczyków w Irlandii powiedział, że akt parlamentu traktuje jak „wielkie wsparcie”. Jego zdaniem, to pierwszy przypadek w UE, kiedy ma miejsce przeciwdziałanie prób aneksji kolejnych terytoriów.

Irlandzki szef dyplomacji, Simon Coveney powiedział, że przyjęty wniosek jest odzwierciedleniem tego, co sami Irlandczycy czują. On sam wprost nazwał poczynania Izraela mianem aneksji, co winno znaleźć odpór w Unii Europejskiej.

Wiele państw uważa, że osady zbudowane przez Izrael po wojnie w 1967 r. stanowią istotną przeszkodę do budowania stałego pokoju w regionie. Poza tym, mają być sprzeczne z prawem międzynarodowym publicznym. Jednak Tel Awiw w swojej polityce ma przeć do zagarniania coraz to nowych terenów i jest to tzw.: „polityka faktów dokonanych”. Co oczywiste Irlandia nie usprawiedliwia bezmyślnych ataków rakietowych organizacja Hamas, ale nie uważa też, by przez pryzmat tej grupy bezkrytycznie przyjmować poczynania Izraela.

Źródło: Al-Jazeera.

27.05.2021 Emmanuel Macron wypowiedział w Afryce historyczne słowa

Wydaje się, że cała Afryka żyje dziś wizytą francuskiego prezydenta, Emmanuela Macrona w rwandyjskiej stolicy, Kigali. Podczas pobytu, głowa Francja wzięła na siebie część ciężaru odpowiedzialności za ludobójstwo, które miało miejsce 27 lat temu.

Macron nie tylko uznał francuską odpowiedzialność, ale także poprosił Rwandyjczyków o przebaczenie roli Francji w morderstwach z 1994 r. Dziennikarze zwrócili jednak uwagę na fakt, że oficjalne „przepraszam” nie padło. Słowa Macrona padły w Miejscu Pamięci Ludobójstwa w Kigali, gdzie pochowanych jest ponad ćwierć miliona ofiar.

Rok 1994 zapisze się historii Rwandy jako najtragiczniejszy. Około 800 tysięcy Tutsi i umiarkowanych Hutu zostało wtedy zamordowanych. Dane te należy uznać za szacunkowe i minimalne. 100 dni masakr zakończył dopiero przewrót Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, który w lipcu 1994 r. zajął kraj. Na jego czele stał obecny prezydent, Paul Kagame.

W swoim wystąpieniu Emmanuel Macron przyznał, że Francja w tamtych tragicznych dniach miała nie słuchać ostrzeżeń o zbliżającej się masakrze i tym samym popierać „ludobójczy reżim”. Dodał, że nie uważa, by Paryż był współwinny tego, co się stało. Zdaniem Macrona, winą było to, że bardziej ceniono milczenie, niż badanie prawdy.

Co oczywiste, od razu pojawiły się komentarze, że to za mało. Zdaniem wielu, wpływy Francji w Rwandzie w tamtym okresie były tak duże, że bez problemu mogłaby powstrzymać falę rzezi. Tym samym, Rwandyjczykom mają należeć się pełne przeprosiny.

Słowa Macrona padły krótko po tym, jak opublikowano we Francji wyniki prac tamtejszej komisji śledczej. W raporcie można przeczytać, że ówcześni francuscy urzędnicy mieli być zaślepieni postawą kolonialną, co obarcza ich odpowiedzialnością za brak przewidywalności. Jednakże nie ma podstaw do twierdzenia, że Francja współuczestniczyła w masakrach.

Również Kagame, który wcześniej był krytyczny względem Paryża w kontekście wydarzeń sprzed 27 lat, odniósł się pochwalnie do raportu. Świadczyć to może o porozumieniu międzypaństwowym i próbie zbliżenia.

Macron zaś miał trudną rolę: znaleźć rozwiązanie polubowne, w kontekście roli Francji, i nie przepraszać, w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich.

Źródło: Al-Jazeera.

26.05.2021 Kryzys migracyjny

Wygląda na to, że przed nami kolejny kryzys migracyjny. Tysiące ludzi próbuje dostać się do hiszpańskiej enklawy na terenie Maroka, Ceuty. W ten sposób chcą dostać się do mitycznej dla nich krainy, czyli Europy.

Sytuacja w Afryce Północnej staje się coraz trudniejsza. Ceuta to miasto i twierdza, należące do Hiszpanii, ale położone na terenie Maroka. Umiejscowione jest niemal naprzeciwko Gibraltaru. Ceuta i Gibraltar tworzą wybrzeże lądowe Cieśniny Gibraltarskiej.

W ciągu ostatnich kilku dni, w kontekście Ceuty, padają coraz to nowe rekordy napływu nielegalnych imigrantów. Wielu przepływa, inni zaś płyną na pontonach. Dla migrantów Ceuta jest wygodną bramą do Europy, gdyż nie muszą pokonywać trudnego i niebezpiecznego akwenu Morza Śródziemnego.

W komentarzach wielu zastanawia się na ile, ten nowy kryzys migracyjny, nie jest pokłosiem dyplomatycznego sporu między Królestwem Maroka a Królestwem Hiszpanii. Marokańskie władze miały rzekomo celowo poluzować granice, by zmusić Madryt do ustępstw.

Jak podaje Deutsche Welle, co najmniej jedna osoba miała utonąć podczas próby forsowania granic enklawy. Tylko dziś, 6 tysięcy migrantów przedostało się do Ceuty. Również sytuacja wodna sprzyja migrantom. Poziom wód jest tak niski, że przy odpływie można pokonać trasę po płytkich wodach, bez konieczności pływania w niej.

Co ważne, wiele osób z Afryki, którzy marzą o dostaniu się do Europy, postrzega Ceutę jako wrota do Europy. Jednakże, do tej pory wybierano inne, dłuższe, niebezpieczniejsze trasy. Był to zapewne skutek restrykcyjnej polityki władz marokańskich. Ceuta do tej pory nie widziała tak dużego napływu migrantów.

Wydaje się, że to właśnie postawa Maroka jest tutaj kluczowa. Pojawiają się sugestie, że to Rabat miał celowo poluzować swoją politykę graniczną i dopuszczać migrantów do granic Ceuty. Źródeł tego bilateralnego sporu należy doszukiwać się w kontekście decyzji Madrytu o przyjęciu na leczenie szpitalnego marokańskiego dysydenta i rebelianta. Od tego momentu stosunki stały się mocno napięte.

Jednakże hiszpańska polityka azylowa jest także dość restrykcyjna. Taki status przyznawany jest obecnie tylko małoletnim bez opieki. Pozostali są zatrzymywani. Jednakże w samym mieście sytuacja staje się napięta. Już jest mowa o kryzysie humanitarnym. Wielu zatrzymanych jest teraz umieszczonych na stadionie, ale zanim wrócą do Maroka, minie trochę czasu i będą potrzebować pomocy. Sytuacja jest rozwojowa.

Źródło: Deutsche Welle.

26.05.2021 Alaksandr Łukaszenka oskarża Zachód o prowadzenie „wojny hybrydowej”

Nie cichną słowa oburzenia po ostatnich wydarzeniach, których głównym aktorem był białoruski reżim. Chodzi o to, co niektórzy dziennikarze nazywają „państwowym porwaniem samolotu” w celu aresztowania białoruskiego opozycjonisty. Przywódca Białorusi, Alaksandr Łukaszenka odpiera zarzuty i w swoim stylu atakuje kraje Europy Zachodniej.

Szerokim echem w Europie odbił się pierwszy publiczny komentarz, jakim opinię publiczną uraczył białoruski prezydent. Jak podaje sieć telewizyjna Deutsche Welle, Alaksandr Łukaszenka stwierdził, że „nieżyczliwi” Białorusi mają próbować tenże kraj teraz „udusić”. W ten sposób odniósł się do skandalu międzynarodowego, jakim było zmuszenie pasażerskiego samolotu do lądowania w Mińsku i wyciągnięcie z niego krytycznego względem władz blogera, którego aresztowano na lotnisku.

W miniony weekend białoruskie władze zmusiły samolot linii Ryanair do lądowania. Z jego pokładu wyprowadzono wszystkich pasażerów i aresztowano opozycjonistę Ramana Pratasevicha oraz studentkę prawa Sofię Sapega. Co oczywiste, kraje Unii Europejskiej zareagowały zdecydowaną krytykę.

Łukaszenka, jak było do przewidzenia, skupił się głównie na krytyce ze strony wielu państw europejskich. Jego zdaniem, miała zostać przekroczona „czerwona linia”. Dodał, że zagrożenie było realne. Nieznane siły – głównie ze Szwajcarii – miały stać za stworzeniem „zagrożenia bombowego” i z tego powodu samolot musiał w Mińsku lądować. Poza tym zaznaczył, że te same siły, głownie z „Zachodu”, mają prowadzić permanentną wojnę hybrydową z Białorusią. Prezydent dodał, że jest kłamstwem jakoby myśliwiec miał zmusić samolot do lądowania, zaś Pratasevich rzekomo planował „krwawy bunt”.

Fakty są następujące: w niedzielę, 24 maja 2021 r., białoruskie władze zmusiły samolot lecący z Grecji na Litwę do lądowania w Mińsku. Na lotnisku Pratasevich i jego dziewczyna, Sofia, zostali aresztowani. Jako powód przymusowego lądowania podano, że na pokładzie może być podłożona bomba. Niemal natychmiast Unia Europejska nałożyła sankcje: białoruskie linie lotnicze mają zakaz korzystania z przestrzeni powietrznej UE.

Źródło: Deutsche Welle.

20.05.2021 Guillaume Soro oskarżony

Były premier i lider rebeliantów na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Guillaume Soro stanął na ławie oskarżonych. Odpowiada za planowanie zamachu na prezydenta tego afrykańskiego kraju, którym od 2010 r. jest Alassane Dramane Ouattara. Soro sądzony jest zaocznie, gdyż przebywa poza granicami kraju.

Sam proces do spokojnych nie należy. Obrońcy oskarżonego byłego premiera zażądali więcej czasu na przeanalizowanie zebranego materiału dowodowego. Soro stanął na lawie oskarżonych wraz z 19 innymi osobami.

Dzisiejsze wnioski obrony skutkowały przełożeniem rozprawy na 26 maja 2021 r. Zdaniem Soro i jego obrońców, cała sprawa ma podłoże polityczne. Z tego powodu, na sali rozpraw spokojnie nie jest.

Na Wybrzeżu Kości Słoniowej sprawa już mocno podniosła polityczną temperaturę. Mówimy o kraju, który ma za sobą dwie krwawe wojny domowe.

Sam Soro obecnie przebywa w Europie, na przymusowej emigracji. W 2020 r. usłyszał już jeden wyrok za defraudację publicznych pieniędzy. Usłyszał wtedy wyrok 20 lat pozbawienia wolności.
Soro i Ouattara dobrze się znają. W 2010 r., w wyniku powyborczego kryzysu, obaj stanęli na czele rewolucji. Ouattara został prezydentem, a Soro premierem i przewodniczącym parlamentu w czasie jego prezydentur. Jednak osobiste animozje dały o sobie znać. Ouattara sprzeciwiał się ambicjom, które cechowały Soro. Stąd ten polityczno-osobowościowy spór.

Akt oskarżenia pojawił się nagle w 2019 r., kiedy Soro przebywał w Europie. Dużo się wtedy pisało o tym, że zaufany polityk Ouattary zamierza wystartować w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 2020 r. Oskarżenie uniemożliwiło mu kandydowanie i jednocześnie rozpoczęło sądową epopeję.

Źródło: agencja Reutera.

20.05.2021 Protesty w Kolumbii

Już czwarty tydzień z kolei trwają protesty w Kolumbii. Jak do tej pory, nie słabną. Jest to skutek niepowodzenia negocjacji między rządem a organizatorów obecnych demonstracji. Są ofiary śmiertelne.

Ponad cztery tygodnie temu, na ulice wyszli, studenci, związkowcy oraz inni zainteresowani, którzy nie zgadzają się z kierunkiem zmian zaproponowanym przez rząd centralny. Żądają dalekich reform społecznych. Przemoc jest z obu stron niestety. Zarówno policja, jak i demonstracji, wykazują się agresją. Zdaniem władz, śmierć od początku protestów poniosło 15 osób, zaś jedna z organizacji broniących praw człowieka mówi o 40 ofiarach ulicznych starć.

Władze chciały zdusić protesty blokadami ulic dojazdowych do miasta, ale skutkiem były niedobory w stolicy. Parę dni temu, prezydent Ivan Duque zarządził zniesienie blokady. Najdotkliwsze okazały się braki benzyny i żywności.

Początkowo demonstrowano przeciwko nowym regulacjom podatkowym. Obecnie demonstranci żądają ustalenia płacy minimalnej, zmian pracy policji, by nie dochodziło do nieuzasadnionej przemocy, czy stworzenia perspektyw dla najmłodszych obywateli. Rząd już wycofał się z projektu reformy służby zdrowia – uważano, że nowe przepisy są zbyt nieczytelne. Nie uspokoiło to sytuacji.

Główne protesty, co oczywiste, odbywają się w stolicy kraju, Bogocie. Zdaniem burmistrza, dzisiejszy wiec zgromadził około 8 tysięcy osób. Nieformalnie prowadzone są rozmowy między organizatorami a rządem, ale nie przyniosły one dotychczas rezultatu.

Pandemia koronawirusa mocno uderzyła w słabe podstawy kolumbijskiej gospodarki. Gwałtownie wrósł poziom bezrobocia, zadłużenie państwa się zwiększyło, a wiele firm upadło. W 2020 r. kolumbijska gospodarka skurczyła się o 6,8%.

Protestujący zapowiadają kontynuację demonstracji, a władze liczą koszty dla gospodarki, co skrupulatnie w wypowiedziach jest podkreślane.

Źródło: agencja Reutera.

19.05.2021 Charbel Wehbe chce odejść

Libański szef dyplomacji, Charbel Wehbe wniósł właśnie wniosek o swoją dymisję. W tle jest jednak dyplomatyczna burza. Wehbe wprost oskarżył państwa z obszaru Zatoki Perskiej o wspieranie ISIS/ISIL (Państwo Islamskie) i destabilizację sytuacji w Libanie.

Libański minister spraw zagranicznych Charbel Wehbe złożył na ręce prezydenta kraju swoją dymisję, z prośbą o zwolnienie go z obowiązków. Stało się to po tym, jak powstała medialna burza. W kilku telewizyjnych wypowiedziach, Wehbe oskarżył niektóre państwa regionu o wspieranie fundamentalistów islamskich, co skutkować miało powstanie libańskiego odłamu ISIS, czyli ISIL. Nie zdecydował się jednak wymienić te państwa, które mają przyjaźnić się, czy wręcz miłować ekstremistów religijnych.

Zwłaszcza jedna medialna wypowiedź odbiła się szerokim echem. W programie politycznym, Wehbe starł się z saudyjskim gościem prowadzącego. Saudyjczyk oskarżył prezydenta Libanu, którym jest Michel Aoun, o oddanie kraju w ręce Hezbollahu, wspieranego przez Iran. Rijad i Teheran rywalizują o przewodnictwo w świecie Islamu. Wehbe poirytowany stwierdził, że nie pozwoli się obrażać przez Beduina. Krótko później przeprosił dodając, że nie chce urażać „braterskich krajów arabskich”. Po tych incydentach, Wehbe złożył dymisję.

Liban nie jest w łatwej pozycji. Kraj zmaga się z kryzysem gospodarczym. Ostatnio dążył do wzmocnienia współpracy z państwami sunnickimi. Celem było uzyskanie finansowego wsparcia. Te jednak niechętnie spoglądały na rosnący w siłę w Libanie, Hezbollah. W zeszłym miesiącu Arabia Saudyjska wstrzymała import owoców i warzyw z Libanu, oskarżając libański rząd o bezczynność w kontekście przemytu narkotyków. To wzmogło kryzys.

W kontekście wypowiedzi Wehbe’go, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt i Bahrajn wezwały swoich ambasadorów i przesłały oficjalne protesty dyplomatyczne. Sekretarz Generalny Rady Współpracy Zatoki Perskiej, Nayef al-Hajraf zażądał oficjalnych przeprosin skierowanych do wszystkich państw regionu, w związku z niedopuszczalnymi uwagami szefa libańskiej dyplomacji.

Prezydent, jak i libańskie elity, zdystansowali się od uwag Wehbe’go, nazywając je osobistymi i nie mającymi nic wspólnego ze stanowiskiem samego Libanu.

Źródło: Al-Dżazira.

19.05.2021 Rosyjsko-amerykański szczyt na Islandii wkrótce…

Bilateralne relacje między Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi są obecnie niezwykle trudne i skomplikowane. Wielu badaczy skłania się ku tezie, że przed nami moment kluczowy, który może wiele zmienić. Wkrótce na Islandii ma mieć miejsce spotkanie szefów dyplomacji zainteresowanych państw: Antony’ego Blinkena oraz Siergieja Ławrowa.

Spotkanie Blinkena i Ławrowa ma dwa podstawowe znaczenia. Z jednej strony, będzie to pierwsze spotkanie tych polityków „twarzą w twarz”. Z drugiej strony, ostatnie miesiące upłynęły pod znakiem pogorszania relacji międzypaństwowych. Obaj mogą chcieć jak najwięcej ugrać. Może zatem sam szczyt być pojedynkiem osobowości. Blinken jest nowym szefem dyplomacji amerykańskiej, zaś Ławrow ma wieloletnie doświadczenie w Rosji.

W Reykjaviku ma się odbyć posiedzenie Rady Arktycznej. Jednakże większość komentatorów zwraca uwagę, że w mieście o długiej tradycji relacji amerykańsko-rosyjskich, o wiele ważniejsze mogą być kuluarowe rozmowy liderów dyplomacji dwóch zainteresowanych państw. Rozmowa Blinken-Ławrow to de facto zapowiedź przeszłomiesięcznego spotkania prezydenta Joe Bidena, z jego rosyjskim odpowiednikiem, Władimirem Putinem.

Jak podaje chociażby sieć telewizyjna Al-Dżazira, tak złych stosunków na linii Moskwa-Waszyngton nie było od zakończenia Zimnej Wojny. Ostatnio media skupiały się na napięciach wynikających z obopólnego wyrzucania dyplomatów.

Co ważne, oba kraje są w posiadaniu broni masowego rażenia. Jednocześnie różni je prawie wszystko. Moskwa i Waszyngton mają zupełnie odmienne podejście do takich kwestii jak: konflikt ukraiński, sytuacja w Arktyce, postać rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, czy oskarżenia o cyberataki (ostatnio USA oskarżyły rosyjskich hakerów o atak na kluczowy rurociąg). Wraca również problem Krymu – Blinken potępił rosyjską aneksję sprzed siedmiu lat. W odpowiedzi Ławrow wielokrotnie wyrażał nadzieję na normalizację bilateralnych relacji.

Analitycy zwracają uwagę, że nowa administracja amerykańska idzie w kierunku sporu w jednych kwestiach i zgody winnych (Korea Północna, Iran, kontrola zbrojeń). Ostatnio USA i Rosja zgodziły się na przedłużenie umowy o kontroli zbrojeń na kolejne pięć lat.

Źródło: Al-Dżazira.

17.05.2021 Paryska konferencja w sprawie sudańskiego zadłużenia i inwestycji

Jak podaje agencja Reutera, Francja oświadczyła, że udzieli Sudanowi pożyczki na spłatę zadłużenia wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego IMF. Mowa o kwocie 1,5 miliarda dolarów amerykańskich. W ten sposób, Sudan ma uzyskać szerszą ulgę w zadłużeniu zagranicznym, co może wynieść nawet 50 miliardów dolarów amerykańskich.

Bruno Le Maire, który kieruje francuskim departamentem finansów stwierdził, że fakt pożyczki ma potwierdzić sam prezydent Emmanuel Macron podczas paryskiego szczytu. Na tymże spotkaniu Sudan ma zabiegać o wsparcie inwestorów w celu odbudowania zrujnowanej gospodarki. Francuski przywódca mocno teraz lobbuje na rzecz odbudowy Sudanu, które mają jednocześnie przynieść reformy gospodarcze w tym afrykańskim państwie.

Zdaniem wielu specjalistów, to co dusi sudańską gospodarkę to olbrzymia spirala zadłużenia. Francja działa na rzecz zmniejszenia zadłużenia, co miałoby poprawić atmosferę inwestycyjną. Na paryskiej konferencji pojawili się przedstawiciele Egiptu, państw europejskich, Stanów Zjednoczonych oraz licznych organizacji gospodarczych i finansowych.

Powstanie sudańskie z kwietnia 2019 r. obaliło wieloletniego dyktatora, którym był Umar Hasan Ahmad al-Baszir. Od tego czasu Sudan wyszedł z międzynarodowej izolacji, a uciążliwe sankcje były sukcesywnie znaszane. Obecny rząd przejściowy ma nie lada problem. Gospodarka jest na skraju załamania. Brakuje podstawowych produktów, a inflacja jest na poziomie 300%. Kraj ten nie radzi sobie ze spłatą zadłużenia. Jednakże podjęte reformy sprzyjały dyskusji o umorzeniu części zadłużenia. IMF oraz Bank Światowy doceniając starania dopuściły Sudan do specjalnego programu „Heavily indebted poor countries” (HIPC), który umożliwia dostęp do tańszego finansowania międzynarodowego.

Kluczem do sukcesu w ostatnich miesiącach były reformy sektora finansowego. Zmniejszono dotację paliwową oraz gwałtownie dewaluowano walutę. Wpierw spłacono zadłużenie względem Banku Światowego, głównie dzięki pożyczkom pomostowym otrzymanym z krajów Europy Zachodniej. Teraz do spłacenia zostaje IMF. Gdy to się stanie, HIPC stanie otworem.

Paryska konferencja to nie tylko ogłoszenie faktu, że Sudan może starać się o środki z HIPC, ale także znalezienie inwestorów w takich kluczowych sektorach jak energetyka, rolnictwa, górnictwo oraz infrastruktura.

Źródło: agencja Reutera.

17.05.2021 „Brytyjska zagadka graniczna”

Brexit wciąż daje o sobie znać. Dopiero co Wielka Brytania wystąpiła ze struktur Unii Europejskiej, a dalej mamy problemy. Tym razem chodzi o „graniczną zagadkę”, czyli status Irlandii Północnej i granicy państwowej między UK a członkiem UE: Irlandią.

Dla Londynu problem jest poważny. Na tyle, że wprost zażądał od Unii Europejskiej więcej czasu na rozwiązanie tej zagwozdki. Wielka Brytania zaproponowała, by od października 2021 r. stopniowo wprowadzać graniczną kontrolę przepływu żywności. Inne stanowisko wyraziła Republika Irlandii, która jest zdania, że „brexitowa” umowa musi wejść w życie zgodnie z harmonogramem.

To, co najbardziej Londyn boli to cła. Wprowadzone zostały taryfy celne oraz kontrole na niektóre towary, które trafiają z samej Wielkiej Brytanii, na nalężącą do Wielkiej Brytanii: Irlandię Północną. Irlandia Północna ma natomiast granicę lądową z Republiką Irlandii, czyli UE.

Cła, jak i kontrole, wzmogły społeczne napięcie w samej Irlandii Północnej. Unioniści, czyli zwolennicy bliższych relacji z Londynem uważają, że nowa „pobrexitowa” sytuacja spowoduje de facto oddzielenie Irlandii Północnej od Wielkiej Brytanii. Tym samym, zagrożone ma być porozumienie pokojowe z 1998 r., które kończyło wojnę domową, trwającą ponad trzy dekady.

Brytyjski premier, Boris Johnson obiecywał brak jakichkolwiek przeszkód w handlu Londynu z Irlandią Północną. On sam podjął decyzję o przedłużenia okresu, w którym takie kontrole nie byłyby przeprowadzane. Dla Unii Europejskiej jest to naruszenie zapisów będących rdzeniem Brexitu, czyli wystąpienia UK z UE.

W celu załagodzenia sporu, rząd w Londynie wysłał pismo do Brukseli, by ta zgodziła się na spowolnienie procesu wprowadzanie kontroli i nakładania ceł. Chodzi zwłaszcza o takie towary jak mięso, nabiał, niektóre rośliny czy wino.

Niedawno, brytyjski negocjator David Frost stwierdził, że jego zdaniem „Protokół w sprawie Irlandii Północnej” jest „niezrównoważony”. Republika Irlandii natychmiast wyraziła zaniepokojenie argumentując, że jest to próba zrewidowania warunków umowy. W dyplomacji umowy muszą być przestrzegane. Teraz strony oskarżają się o dbanie tylko o własny interes.

Źródło: agencja Reutera.

16.05.2021 Prezydencka kampania wyborcza w Iranie

Jak podają media masowe, irańskie wybory prezydenckie będą miały jeden odcień: konserwatywny. Irańczycy udadzą się do urn wyborczych już 18 czerwca 2021 r. Obecny przywódca, Hasan Rouhani, który jest głową państwa od 2013 r., nie może ubiegać się o trzecią kadencję.

Dwóch polityków uważanych jest za potencjalnych zastępców obecnego prezydenta. Co ważne, obaj klasyfikowani są jako bliscy sojusznicy Najwyższego Przywódcy, czyli Ajatollaha Alego Chamenei. Pierwszy z nich to Ebrahim Raisi, który jest teraz szefem irańskiej władzy sądowniczej. Drugi natomiast to Ali Larijani, były przewodniczący parlamentu. Obu udało się zarejestrować swoje kandydatury.

W sumie ponad 300 osób zgłosiło chęć kandydowania. Teraz każdy z nich musi przejść weryfikację przed Radą Strażników Konstytucji. W 2017 r., czyli podczas ostatnich wyborów prezydenckich w Iranie, Rada Strażników miała równie ważne zadanie. W składzie tego organu jest 12 teologów i prawników. Cztery lata temu Rada pozytywnie zaopiniowała 6 kandydatur, spośród 1 700 chętnych. Wtedy Rouhani wygrał, a drugim był Raisi.

Druga kadencja Rouhaniego nie była łatwa. W 2018 r. Donald Trump przywrócił wiele uciążliwych sankcji. Irańska gospodarka przez to ucierpiała. Skutkiem jest narastające niezadowolenie społeczne. Trump nałożył sankcje i jednocześnie zerwał porozumienie nuklearne. Iran w zamian za łagodzenie sankcji, podjął się rezygnacji z ambicji posiadania broni jądrowej. Po tym, jak Trump zerwał umowę, Teheran znów zaczął testy z wzbogaconym uranem, co skutkowało wzrostem międzynarodowego napięcia.

Ebrahim Raisi obiecuje zmiany i walkę z negatywnymi cechami dzisiejszego irańskiego państwa, takimi jak ubóstwo, korupcja, dyskryminacja, czy upokorzenie na arenie międzynarodowej. Wielu jednak martwi przeszłość polityka, który stal chociażby za egzekucjami kilku tysięcy więźniów politycznych w 1988 r.

Natomiast Ali Larijani to konserwatysta, który był negocjatorem podczas podpisywania umowy nuklearnej. Obecnie jest doradcą Ajatollaha, czyli Najwyższego Przywódcy. Wydaje się bardziej umiarkowany i skłonny do porozumienia ze społecznością międzynarodową.

Źródło: BBC.com.

16.05.2021 Konflikt w Strefie Gazy

Toczący się od dekad konflikt izraelsko-palestyński na Bliskim Wschodzie znów ukazał swoje wojenne oblicze. Izrael podjął decyzję o mocnym uderzeniu. Za cel wzięto Hamas i jego liderów, rządzących w Strefie Gazy.

Izrael zdecydował się na mocne lotnicze uderzenie. Na obszarze Strefy Gazy przeprowadzono całą serię nalotów bombowych. Wojsko twierdzi, że zbombardowano dom lidera organizacji palestyńskiej o nazwie Hamas. Chodzi o ważną postać, jaką jest Yahya Sinwar.

Jak podaje BBC, tylko podczas dzisiejszych nalotów śmierć mogło ponieść nawet 26 osób. W odpowiedzi, palestyńscy bojownicy wystrzelili rakiety w kierunku terytorium izraelskiego. Akcje i kontrakcje stają się stałym elementem obecnej odsłony tego długiego konfliktu. Premier Izraela, Benjamin Netanyahu obiecał zdecydowane reakcje na każdy atak rakietowy. Społeczność międzynarodowa nawołuje do uspokojenia sytuacji i nie eskalowania tego konfliktu. Jeszcze dziś ma się odbyć dedykowane zebranie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych ONZ.
Telefon w tej sprawie wykonał już amerykański przywódca, Joe Biden. Zadzwonił on zarówno do premiera Netanyahu, jak i do Prezydenta Palestyny, Mahmouda Abbasa.

Liczba ofiar szybko rośnie. Hamas podaje, że ostatnie sześć dni izraelskich nalotów kosztowało życie co najmniej 174 osoby. W tym 47 kobiet oraz 29 dzieci. Izrael natomiast informuje, że wśród zabitych jest wielu bojowników Hamasu. Palestyńskie ataki rakietowe miały zabić 10 osób, w tym 2 dzieci – wg izraelskich źródeł rządowych.

Najnowsza odsłona konfliktu izraelsko-palestyńskiego to skutek narastających społecznych napięć. Głównie we Wschodniej Jerozolimie. Niedawno doszło tam do starć samych wiernych. Miasto to jest święte tak dla Palestyńczyków (muzułmanie), jak i Żydów. Izrael zażądał, by Hamas wycofał się z tych drażliwych obszarów. W odpowiedzi wystrzelono rakiety, co pociągnęło za sobą serię nalotów.

Izrael skupił działania na miejscach, które sam uważa, że są zapleczem dla działań bojowych organizacji Hamas. De facto, uderzono w domy liderów organizacji. Wiele osób może być zasypanych pod gruzami. Konflikt dalej trwa.

06.05.2021 Uroczystości pogrzebowe po śmierci Królowej Zulusów

Dnia 29 kwietnia 2021 r., w wieku 68 lat zmarła Królowa największej wspólnoty etnicznej w Republice Południowej Afryki RPA – Zulusów – a była nią: Mantfombi Shiyiwe Dlamini Zulu. W przeddzień jej pogrzebu, odbywają się uroczystości żałobne w Johannesburgu.

Żałobnicy w tradycyjnych zuluskich strojach maszerują dziś ulicami południowoafrykańskiej stolicy. Jutro odbędzie się oficjalny pogrzeb. Mantfombi Shiyiwe Dlamini Zulu nosiła tytuł Księżnej eSwatini oraz Królowej Regentki Zulusów. Do 12 marca 2021 r. była Królową Małżonką – była żoną Króla Zulusów, Goodwilla Zwelithiniego kaBhekuzulu, który wtedy właśnie zmarł. Po jego śmierci pojawiły się dynastyczne spory o sukcesję.

Nie podano do publicznej wiadomości przyczyn śmierci Królowej. Pojawiają się już jednak teorie spiskowe o rzekomym otruciu. Są one odrzucane przez władze jak i rodzinę królewską. Po śmierci Królowej, walka o sukcesję jeszcze bardziej się jednak wzmogła. Decyzja o następcy ma zapaść po pogrzebie. Zulusi to lud liczący ponad 11 milionów członków.

Sam pogrzeb ma się odbyć jutro, podczas prywatnej ceremonii rodzinnej. Królowa ma zostać pochowana w Pałacu Królewskim KwaKhangelamankengane, położonym prawie 500 kilometrów od stolicy RPA.

Dzisiejsze uroczystości żałobne, pomimo pandemii, zgromadziły licznych widzów. Policja pilnowała porządku. Po to, aby nakarmić żałobników, ceremonialnie zabijano krowy. Decyzją prezydenta RPA, Cyrila Ramaphosy, pogrzeb ma charakter państwowy.

Mantfombi Shiyiwe Dlamini Zulu została regentką na wniosek męża i króla Zulusów, który zmarł w wieku 72 lat - skutek komplikacji wynikających z wieloletniej cukrzycy. Goodwill Zwelithini kaBhekuzulu był najdłużej panujących zuluskim władcą. Miał 6 żon i 26 dzieci. Wybrał jednak Mantfombi Shiyiwe Dlamini Zulu na regentkę, gdyż jako jedyna pochodziła z królewskiego rodu.
Niektórzy członkowie rodziny powątpiewali jednak w to, że taka była rzeczywista wola zmarłego Króla. Zuluska rodzina monarsza nie ma władzy politycznej, a jej prerogatywy mają charakter czysto ceremonialny. Jednakże wpływy wśród Zulusów dają jej siłę. Roczny budżet rodziny to blisko 5 milionów dolarów amerykańskich.

Źródło: BBC.com.

06.05.2021 Odpowiedź USA na działania Rosji

Jak podaje BBC, Stany Zjednoczone nie będą biernie obserwować to, co „lekkomyślnie” czyni Federacja Rosyjska. Taką postawę, w specjalnym wywiadzie, zaprezentował amerykański Sekretarz Stanu, Antony Blinken.

Szef dyplomacji USA zaznaczył, że rosyjska aktywność w polityce międzynarodowej nosi znamiona zarówno lekkomyślności, jak i agresywności. Tym samym, Waszyngton nie może być biernym obserwatorem.

To co amerykańskich liderów ma niepokoić, to takie wydarzenia jak „shackowanie” oprogramowania spółki Solar Winds, ingerencja w proces wyborczy, czy sytuacja wokół rosyjskiego opozycjonisty, Aleksieja Nawalnego. Blinken zaznaczył, że w relacjach amerykańsko-rosyjskich wolałby pewną przewidywalność i stabilność, której teraz nie ma.

Antony Blinken udzielił wywiadu BBC, podczas szczytu państw grupy G7 w Wielkiej Brytanii. Spotkali się tam ministrowie spraw zagranicznych siedmiu najważniejszych, pod względem gospodarczym, państw na świecie. Szefowie dyplomacji w oficjalnym oświadczeniu skrytykowali nieodpowiedzialne zachowania Moskwy, w kontekście chociażby destabilizacyjnych działań na wschodzie Ukrainy czy groźnych cyberataków.

Wcześniej, amerykański przywódca, Joe Biden oświadczył, że dał do zrozumienia Władimirowi Putinowi, iż czasy gdy Stany Zjednoczone realizowały swoją politykę obok agresywnych działań Rosji, bez żadnej reakcji, już dobiegły końca.

Wydaje się zatem, że administracja Joe Bidena chce w tej chwili usztywnić swoje relacje z Rosją, w kontekście pewnych zasad, natomiast poluźnić trudne do tej pory stosunki bilateralne z Chińską Republiką Ludową ChRL. Komentarze z Waszyngtonu, w kierunku Pekinu, wydają się teraz cieplejsze, niż za czasów prezydentury Donalda Trumpa.

Zmiana amerykańskiej polityki zagranicznej jest wyraźna. Do września 2021 r. zostaną wycofani żołnierze z Afganistanu. Jednocześnie deklarowana jest dalsza ścisła współpraca z rządem centralnym w Kabulu, przy jednoczesnym tworzeniu regionalnego sojuszu. Pojawił się też temat Irlandii Północnej i „pobrexitowych” napięć – USA nawołują do spokoju.

Źródło: BBC.com.

05.05.2021 „Pokowidowy” kryzys demokracji

Ostatnie badania ankietowe wykazują, że obecna pandemia koronawirusa/Covid-19 wzmogła wielowymiarowy strach w społeczeństwach na całym świecie. Co ciekawe, najbardziej zagrożone czują się wspólnoty żyjące w krajach, określanych mianem demokratycznych. Ankietowani wskazywali – ponad połowa badanych – że czują oni, iż wolność, przez różnego rodzaju obostrzenia, jest nadmiernie ograniczana.

Same badania są niezwykle ciekawe. Z jednej strony, 58% ankietowanych w krajach demokratycznych uważa, że odpowiedź ich rządów na pandemię jest odpowiednia, biorąc pod rozwagę zagrożenia. Z drugiej strony, nieco ponad połowa badanych uważa, że sama demokracja, na skutek różnych ograniczeń, jest zagrożona.

Przebadano ponad 50 tysięcy osób w 53 państwach. Więcej niż połowa określiła, że mieszka w kraju demokratycznym. Co ciekawe, za duże zagrożenie dla demokracji uznano nierówności ekonomiczne (63%) oraz wpływ wielkich korporacji na procesy decyzyjne w tych państwach (zwłaszcza osoby mieszkające w USA wskazywały na to zagrożenie dla demokracji).
Około 53% ankietowanych podkreśliło, że blokady, ograniczenia czy restrykcje mocno ograniczyły swobody obywatelskie.

Badanie zostało przeprowadzone przez Alliance of Democracies Foundation oraz firmę Latana.

Prawie połowa ankietowanych, wśród zagrożeń dla demokracji uznała wpływy i pozycję Stanów Zjednoczonych na świecie – 38% badanych zagrożenie widziało natomiast w Chińskiej Republice Ludowej, a 27% w Federacji Rosyjskiej.

Większość badanych pozytywnie widzi media społecznościowe w kontekście rozwoju demokracji. Chodzić ma zwłaszcza o wpływ mobilizacyjny w kontekście kryzysów wenezuelskiego i wokół Hong Kongu.

Źródło: agencja Reutera.

05.05.2021 Niemiecko-francusko-hiszpańskie porozumienie w sprawie nowego myśliwca

Agencja Reutera, powołując się na własne źródła podała, że trzy kraje europejskie, członkowie Unii Europejskiej UE, porozumiały się w sprawie własnego myśliwca. Ma to wzmocnić potencjał obronny. Chodzi o Niemcy, Francję i Hiszpanię.

Dziennikarskie źródła sięgają niemieckiego ministerstwa obrony. Chodzić ma o wspólny projekt myśliwca, który chroniłby przestrzeń powietrzną zainteresowanych państw. Do połowy maja 2021 r. mają zostać wypracowane szczegóły odnośnie własności intelektualnej. Każde z państw porozumienia ma określić, jaki będzie wkład w powstający projekt myśliwca. Chodzi o rozgraniczenie tego, co będzie dostępne dla wszystkich sygnatariuszy umowy, a co pozostanie technologiczną tajemnicą każdego z państw.

Projekt ma być wspólną inicjatywą trzech firm, z trzech państw. Chodzić ma o Dassault Aviation (AVMD.PA), Airbus (AVMD.PA) i Indra (IDR.MC). Dassault Aviation odpowiadał za dostarczanie dla francuskiego lotnictwa samolotów typu Dassault Rafale. Mają jednak one być wymienione w przyszłości na nowocześniejsze i bardziej dostosowane do współczesnych wymogów pól bitewnych.
Hiszpanie natomiast korzystają głównie z Eurofighter Typhoon.

Proces wymiany i finalizacji trójstronnej umowy ma się rozpocząć w 2040 r. Szacowany koszt to około 2,5 miliarda EUR.

Źródło: agencja Reutera.

05.05.2021 „Koronawirusowa” tragedia w Indiach

Sytuacja pandemiczna w Indiach jest bardzo zła. Kraj ten przeżywa obecnie trudne chwile. Jest to jedno z najludniejszych państw na świecie. Żyje w Indiach ponad 1,3 miliarda ludzi. Równie dużo jest zachorowań oraz przypadków śmiertelnych.

Jak podaje agencja Reutera, 25% wszystkich przypadków śmiertelnych w wyniku koronawirusa/Covid-19 w ostatnim tygodniu miało miejsce właśnie w Indiach. Nic nie wskazuje na to, by ten trend miał ulegać zahamowaniu.

Dane Światowej Organizacji Zdrowia WHO są bezlitosne. W ostatnim tygodniu niemal połowa nowych przypadków koronawirusa jest właśnie z Półwyspu Indyjskiego. Tylko ostatniej doby zmarło aż 3 780 osób. Statystycznie – za ostatni tydzień – daje to 46% przypadków koronawirusa i 25% przypadków śmiertelnych wskutek Covid-19. Mowa jest zatem tylko o jednym państwie, które notuje tak dramatyczne wskaźniki.

Czternasty dzień z rzędu, Indie wykazują ponad 300-tysięczny dobowy przyrost nowych zachorowań. Dane z dziś mówią o 382 315 nowych przypadków. Wszyscy potrzebują opieki medycznej. Nie ma na razie pomysłu jak zahamować trend wzrostowy.

Formalnie ten azjatycki kraj przeżywa drugą falę pandemii. Jest ona większa i bardziej śmiertelna, w porównaniu z pierwszą falą – zwłaszcza mutacja, która się pojawiła. System opieki zdrowotnej nie radzi sobie z takim przyrostem chorych. Nie ma w szpitalach ani wolnych łózek, ani tlenu potrzebnego do ratowania życia. Kostnice i krematoria praktycznie nie przyjmują zwłok. Gros przypadków śmiertelnych to chorzy, którzy nie doczekali się pomocy, leżąc na przyszpitalnym parkingu albo w karetce.

Premier Indii, Narendra Modi jest teraz pod olbrzymią falą krytyki. Uważa się, że to on nie przygotował kraju na drugą falę pandemii. Poza tym, miał być nieodpowiedzialny dopuszczając do sytuacji, gdy polityczne wiece i święta religijne były organizowane tak, jakby nie było zagrożenia epidemiologicznego. Każde z tych wydarzeń przyciągało dziesiątki tysięcy uczestników. W ten sposób epidemia wymknęła się spod kontroli. Obecnie po Indiach kursują specjalne „pociągi tlenowe”, dowożąc życiodajny tlen.

Źródło: agencja Reutera.



2021

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2020

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2019

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2018

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2017

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU



2016

BIULETYN INFORMACYJNY RODM TORUŃ
WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA W MIESIĄCU